Amerykański kandydat na prezydenta Ben Carson raczył wyrazić opinię, że Żydzi w czasie II wojny światowej mogliby uniknąć zagłady, gdyby tylko posiadali broń. Jego zdaniem Hitler skutecznie rozbroił żydowską ludność Niemiec, wprowadzając w roku 1938 tzw. Waffengesetz, czyli zakaz prywatnego posiadania rewolwerów (choć nie innej broni). W przypadku Żydów zakaz ten dotyczył jakiejkolwiek broni, łącznie z mieczami i szablami.
Początkowo myślałem, że Carson palnął przypadkowo kosmiczne głupstwo, z którego się pośpiesznie wycofa. Stało się jednak zupełnie inaczej. Kandydat zaczął w wywiadach bronić swoich poglądów. Dowiódł tym samym, że – mimo swojego wykształcenia i talentu medycznego – pod strzechą ma nie wszystko równo poukładane. Bzdury na temat „rozbrojenia” Żydów wygłosił oczywiście w celach politycznych i „porównawczych”, starając się argumentować, iż Amerykanie nie powinni dać się rozbroić przez szalejących liberałów, gdyż w przeciwnym razie skończą tak jak ofiary hitleryzmu (w Auschwitz?). Innymi słowy Carson spaczył historię Europy po to, by ją przyłożyć do współczesnego problemu kontroli nad posiadaniem broni palnej przez Amerykanów.
Człowiek kandydujący do urzędu prezydenta USA uważa, że uzbrojeni w broń palną Żydzi mogliby z powodzeniem zaatakować Waffen SS, Wehrmacht, Luftwaffe oraz Gestapo, a może nawet zarąbać samego Hitlera. Zamiar taki w wykonaniu bardzo kiepsko uzbrojonych powstańców w warszawskim getcie jakoś się nie bardzo powiódł, mimo bohaterskiej postawy walczących, ale o tym Benson nie wspomina. Należy przypuszczać, iż uważa – jeśli jest konsekwentny w swoim mało zabawnym szaleństwie – że w ogóle wszyscy przeciwnicy Hitlera, czyli te wszystkie partyzantki w wielu krajach Europy, też zawalili sprawę, bo się jeszcze przed wojną dali rozbroić jak stado potulnych baranów, zamiast pochować gdzieś w szopach czołgi, wozy pancerne, samoloty bojowe, granaty, rusznice itd., czyli wszystko to, co ludzie na co dzień trzymali w swoich europejskich domostwach. Poglądów pana Carsona na temat powstania warszawskiego nie znam i – szczerze mówiąc – wolałbym ich nigdy nie poznać. Podejrzewam jednak, że w jego oczach powstańcy przegrali, bo przed wojną nie nagromadzili odpowiedniego arsenału, a przecież mogli z łatwością przewidzieć już w 1933 roku, gdy Hitler obejmował władzę, że kiedyś przyjdzie im walczyć o polską stolicę z uzbrojonymi po zęby Niemcami.
Wydawać by się mogło, że amerykańscy politycy kiedyś wreszcie dadzą sobie spokój z grzebaniem w europejskiej historii w celu podpierania wygłaszanych przez siebie głupot. Zawsze się to dla nich kończy źle albo fatalnie, a interpretacja faktów historycznych, jaka z tego rodzaju prób nieustannie wyziera, jest często żenująca. Zdaniem Carsona wszyscy Europejczycy w czasach Hitlera wykazali się tchórzostwem, ponieważ dawali się zabijać, nie stawiając zbrojnego oporu. Twierdzi nawet, że sami Niemcy – gdyby tylko mieli w domach broń – powstaliby przeciw faszyzmowi. Szkoda, że dzielny Ben nie może się przenieść do Berlina w roku 1938. Z pewnością szybko by się przekonał na dowolnym wiecu, jak bardzo antyrządowe były wtedy nastroje ludności niemieckiej. Tyle że na żaden wiec nigdy by go tam nie wpuścili.
Andrzej Heyduk
Na zdjęciu: Ben Carson fot.Michael Reynolds/EPA
Reklama