Setki studentów Uniwersytetu Chicagowskiego słuchało w poniedziałek wystąpienia Berniego Sandersa, niezależnego kandydata do nominacji Partii Demokratycznej na prezydenta USA. W swej alma mater Sanders mówił słuchaczom, że tylko oni mogą zmienić świat.
Niezależny senator z Vermont przypomniał, że skończył University of Chicago w 1964 roku. Jak podkreślił, właśnie podczas studiów na tej uczelni dowiedział się, co to jest sprawiedliwości społeczna i brał udział w demonstracjach na jej rzecz, m.in. stał na czele protestu przeciwko segregacji rasowej w mieszkalnictwie w Chicago.
Sanders zapewniał słuchaczy, że jego program wyborczy nie jest utopią czy obiecankami bez pokrycia, bo wszystkie postulaty można zrealizować, jeśli 80 proc. młodych ludzi pójdzie do urn wyborczych. − Przyszłość należy do was − apelował polityk.
Kandydat wystąpił na zaproszenie Instytutu Politycznego UofC w ramach cyklu wyborczego placówki pod hasłem “Droga do roku 2016″ (“Road to 2016″).
Była to już druga wizyta Sandersa w Chicago w charakterze kandydata na prezydenta. Pierwszą złożył 17 sierpnia, kiedy to został entuzjastycznie przyjęty przez ponad 900 osób w sali koncertowej w Lincoln Park.
Najnowsze sondaże sugerują, że Sanders dogania faworytkę demokratycznego wyścigu − Hillary Clinton, byłą sekretarz stanu, byłą senator z Nowego Jorku i byłą pierwszą damę USA. Na początku roku Clinton prowadziła przed Sandersem 62 proc. do 10 procent. Ostatnie ogólnokrajowe badania pokazują, że przewaga Clinton zmniejszyła się do 42-44 proc., a liczba wyborców popierających Sandersa wzrosła i waha się w granicach od 25 do 35 procent. Na dodatek senator z Vermont zdecydowanie prowadzi przed Clinton w niektórych stanach.
Sanders określa siebie jako socjaldemokratę, wzorującego się na skandynawskim modelu społeczno-politycznym. W swym programie wyborczym domaga się m.in. umorzenia pożyczek studenckich i zwiększenia dostępu do wykształcenia wyższego dla młodych ludzi, powszechnej opieki zdrowotnej, sprawiedliwości podatkowej i wyeliminowania rasizmu zakorzenionego w instytucjach rządowych.
Kandydat jest rodowitym nowojorczykiem. Jego ojcem był Eli Sanders, żydowski imigrant z Polski, którego rodzina stała się ofiarą Holokaustu.
(ao)
Reklama