Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 02:50
Reklama KD Market

W drodze do Filadelfii

O przyjeździe papieża Franciszka do USA jest raczej wystarczająco głośno, żeby nie wiedzieć, że takie wydarzenie będzie miało miejsce. W drodze do Stanów odwiedzi Kubę, a to jest także wydarzenie nie bez znaczenia. Ta piękna i atrakcyjna turystycznie wyspa, zamknięta w reżimie systemu socjalistycznego, przeżywa właśnie czas wielkiego otwarcia, zwłaszcza w relacji do Ameryki Północnej. Ostatni papieże nie byli nigdy obojętni na ludzi zamieszkujących tę karaibską wyspę. Św. Jan Paweł II był tam, jako zwiastun prawdy i nadziei, Benedykt XVI, jako pielgrzym miłości, na Franciszka Kubańczycy czekają, jako na misjonarza miłosierdzia. Wszak aż w 60 proc. są to katolicy. Wyjałowieni z wszelkich wartości, pogrążeni w marazmie, bezradni i ubodzy. Kościół katolicki jest dla nich, zwłaszcza dla kubańskich rodzin, przestrzenią nadziei i znakiem bezpieczeństwa. Dlatego bardzo dobrze się dzieje, że papież zatrzyma się kilka dni na Kubie. Według statystyk pracuje tam tylko 322 kapłanów. Ostatnie pół wieku katolicy żyli tam bez kapłanów i świątyń, organizowali się jak pierwsi chrześcijanie w małych wspólnotach, wciąż oficjalnie nieuznawanych przez państwo.

Pochodzący z Ameryki Łacińskiej Franciszek stanie pośród ludzi, z którymi zapewne doskonale się zrozumie. Oni potrzebują tej obecności i tego wsparcia, by móc wierzyć otwarcie, oficjalnie. Przekonuje ich prostota Franciszka, jego jasne słowa. To wystarczająco wyraźne świadectwo. Oby skutecznie podziałało także na rządzących. Kuba potrzebuje odrodzenia wiary. Ci ludzie sami o tym mówią. Oni tego naprawdę oczekują. Wolności.

Niezwykłe jest to, że to właśnie z Kuby Franciszek poleci do Waszyngtonu. Zupełna zmiana klimatu. Nie tylko materialnego, społecznego i politycznego, ale także religijnego i duchowego. Jak to będzie, kiedy papież Franciszek stanie na południowym trawniku przed Białym Domem, gdzie spotka się z prezydentem Obamą?

Staje mi przed oczami św. Franciszek, biedaczyna z Asyżu ze swoim radykalnym ubóstwem. To ono dało początek wielkiej duchowej rewolucji i naprawiło ówczesny Kościół. Ubóstwo nie oznacza dziadostwa, ubóstwo ma w sobie siłę, która jest w stanie powalić najbogatszych świata i dotknąć wszelkich niesprawiedliwych systemów. To jest też broń i siła, którą posługuje się obecny następca Apostoła Piotra.

Zapewne proste będą słowa Ojca Świętego. I te do władzy, i te do narodu, które jako pierwszy papież w historii wygłosi przed połączonymi izbami Kongresu USA. Prostota Franciszkowego przesłania ma niezwykłą siłę, obok której nie da się przejść bezrefleksyjnie. Jednoznaczne będzie też zapewne przemówienie na forum ONZ w Nowym Jorku. Nie może być inaczej. Franciszek jest konsekwentny w tym, co mówi i jaki obraz życia chrześcijańskiego zaszczepia. Wszak obok przemówień na najwyżej ustawionych mównicach tego świata, będzie spotkanie z bezdomnymi w Waszyngtonie, z dziećmi i rodzinami imigrantów, mieszkańców Harlemu na Manhattanie czy też ogłoszenie świętym błogosławionego Junipera Sierra, franciszkańskiego apostoła Kalifornii, który stanie się pierwszym hiszpańskojęzycznym świętym Stanów Zjednoczonych.

A wszystko to w drodze do Filadelfii, gdzie będzie trwało Światowe Spotkanie Rodzin. To kolejna, obok Światowych Dni Młodzieży inicjatywa, zapoczątkowana przez św. Jana Pawła II w 1994 roku. Tegoroczne spotkanie, w którym wezmą udział przedstawiciele rodzin z całego świata, odbywa się pod hasłem: “Miłość jest naszą misją. Rodzina w pełni żywa”. Sam Franciszek przypomniał, że misją rodziny chrześcijańskiej jest głoszenie światu Bożej miłości

To wszystko przed nami. Już w nadchodzącym tygodniu.

Łukasz Kleczka SDS

Na zdjęciu: Fildalfia fot.BruceEmmerling/pixabay.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama