Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 12:15
Reklama KD Market

Zapowiedź zaciętego wyścigu do Senatu USA

 

/a> Robin Kelly fot.Steve Leonard/Robin Kelly Facebook


Demokratyczna kongresmanka Robin Kelly nie będzie ubiegać się o urząd senatora sprawowany obecnie przez republikanina Marka Kirka, który zmierzy się albo z kongresmanką Tammy Duckworth albo Andreą Zopp, prezeską Urban League. Kongresmanka Kelly zamiast wyścigu do Senatu postanowiła starać się o reelekcję w 2. okręgu, gdzie − jak twierdzi − ma jeszcze wiele do zrobienia.

Drugi okręg, obejmujący południowe rejony Chicago i przedmieścia, reprezentowany był przez Jesse Jacksona juniora, który został uznany winnym i osadzony w więzieniu za niezgodne z prawem wydawanie funduszy wyborczych. Kelly, która pochodzi z Matteson, wygrała miejsce pozostawione przez Jacksona w wyborach specjalnych w 2013 roku. Mieszkańcy 2. okręgu − gdzie są wysokie wskaźniki przestępczości − domagają się zwiększenia bezpieczeństwa i poprawy warunków ekonomicznych.

Decyzja Kelly o pozostaniu na sprawowanym stanowisku oznacza, że o nominację Partii Demokratycznej do Senatu Stanów Zjednoczonych będą się pojedynkowały Duckworth i Zopp. Zwyciężczyni stawi czoła Kirkowi.

Nie wykluczone, że Zopp ostatecznie wycofa się ze zmagań o nominację partyjną, ponieważ czołowi demokraci, zdecydowanie preferują popularną kongresmenkę Duckworth, weterankę wojny w Iraku, gdzie straciła obie nogi, gdy zestrzelony został pilotowany przez nią helikopter.

Duckworth deklaruje, że jako senator reprezentować będzie interesy weteranów i kobiet. Tym ostatnim oraz Afroamerykanom naraził się ostatnio senator Kirk, który w prywatnej rozmowie użył obraźliwego wyrażenia z murzyńskiego slangu nie zdając sobie sprawy, że jest ogólnie słyszany przez wciąż włączony mikrofon.

Republikanin użył kontrowersyjnego wyrażenia "a bro with no ho" − co w wolnym i złagodzonym przekładzie oznacza mężczyznę bez kobiety. Zawiera ono pogardliwe określenie Afroamerykanów ("bro") i kobiet ("ho"). Kirk skomentował tymi słowami wysunięcie kandydatury na prezydenta przez kolegę z Senatu, Lindseya Grahama, który jest starym kawalerem. Senator Graham, republikanin z Południowej Karoliny żartował, że jeśli wygra prezydenturę, to rolę pierwszej damy będą pełnić jego kolejne partnerki.

Kirk, pochodzący z zamożnych północnych przedmieść Chicago, podwójnie naraził się Afroamerykanom, ponieważ po wygłoszeniu obraźliwej dla nich sekwencji, dodał jeszcze: "tak mówimy u nas na południu miasta". Jak wiadomo południowe dzielnice Chicago zamieszkuje głównie murzyńska ludność, z którą Kirk w żaden sposób się nie identyfikuje.

Po ujawnieniu przez media nietaktu, Kirk przeprosił Grahama i mieszkańców Illinois za − jak stwierdził − "użycie niewłaściwego wyrażenia". Natomiast senator Graham oświadczył, że nie czuje się urażony i dodał, że nie jest gorszym kandydatem tylko dlatego, że żyje samotnie.

Można się spodziewać, że kontrowersyjne wypowiedzi starającego się o reelekcję Kirka zostaną wykorzystane przeciwko niemu w kampanii wyborczej, która zapowiada się na zaciętą i kosztowną.

(ao)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama