Brytyjskie media we wtorek żyją dywagacjami na temat potencjalnego następcy premiera Davida Camerona na stanowisku lidera Partii Konserwatywnej, po tym jak zapowiedział on, że nie będzie starał się o trzecią kadencję szefa rządu w 2020 roku.
Cameron w wywiadzie dla telewizji BBC, przeprowadzonym w poniedziałek w jego prywatnym domu w okolicach Oxfordu zapowiedział, że nie zamierza ubiegać się o trzecią kadencję na stanowisku premiera.
Eksperci są zdania, że Cameron wybrał nie najlepszy moment na taką deklarację, bowiem za kilka tygodni - 7 maja - odbędą się wybory parlamentarne, które mogą dać brytyjskim konserwatystom kolejną kadencję, a samemu Cameronowi pozwolą zachować fotel premiera.
Autor wywiadu z Cameronem James Landale, wicenaczelny redakcji politycznej BBC, także przyznaje, że nie jest to najlepszy moment na tego typu oświadczenia. Jego zdaniem rywale polityczni Camerona mogą wykorzystać jego deklarację i obrócić przeciwko konserwatywnym wyborcom.
Taką właśnie strategię obrali laburzyści, którzy już zdążyli, póki co anonimowo, oskarżyć premiera o arogancję wobec wyborców.
Landale podkreśla jednak, że z drugiej strony słowa Camerona mogą zostać odebrane pozytywnie jako oznaka nieprzywiązywania się do stanowiska.
„Premier jasno powiedział, że celem jest wygranie najbliższych wyborów i dokończenie dzieła rozpoczętego w obecnej kadencji. Kiedy ten cel uda się zrealizować, chce ustąpić i dać pole do popisu swojemu następcy” - stwierdza w komentarzu. Landale zapewnia przy tym, że pytanie to nie było wcześniej konsultowane ze służbami prasowymi premiera, a więc odpowiedź na nie była spontaniczna.
To właśnie kwestia potencjalnego następcy Camerona budzi w brytyjskich mediach największe poruszenie. Od dawna bowiem mówi się, że za plecami obecnego premiera w Partii Konserwatywnej trwa rozgrywka o przejęcie po nim stanowiska lidera. Zdaniem komentatorów ostatnia wypowiedź Camerona może sprawić, że walka ta przybierze na sile w kluczowym okresie przed wyborami, co negatywnie przełoży się na ich wyniki.
W wywiadzie dla BBC sam premier wymienił trzy nazwiska potencjalnych następców. Nie ma wśród nich niespodzianek – największe szanse na zastąpienie Camerona daje się bowiem obecnemu ministrowi finansów George'owi Osborne'owi, szefowej Home Office (ministerstwo spraw wewnętrznych) Theresie May oraz pozostającemu nieco na uboczu wielkiej polityki, ale bardzo aktywnemu w mediach burmistrzowi Londynu Borisowi Johnsonowi.
Ten ostatni zabrał głos we wtorkowy poranek na antenie radia LBC; podkreślił, że „ze wszystkich możliwych tematów ten wydaje się najbardziej nudny". "Nie wydaje mi się, by premier powiedział coś nowego” - mówił Johnson.
Podkreślił również, że jest to kwestia czysto hipotetyczna. „Mówimy o roku 2020, a to bardzo odległa przyszłość” - dodał. Odmówił również odpowiedzi na pytanie, czy będzie starał się o fotel lidera partii po ustąpieniu Davida Camerona.
Inni czołowi politycy Partii Konserwatywnej również wypowiadają się w tej kwestii bardzo oszczędnie. Minister obrony Michael Fallon powiedział na antenie BBC Radio 4, że „żaden polityk nie jest niezastąpiony”. „Myślę, że była to bardzo uczciwa odpowiedź, a przy tym niemal oczywista. Wiadomo, że nie będzie chciał pozostać na stanowisku w nieskończoność” - mówił Fallon.
Konserwatyści podkreślają, że taka postawa wobec wyborców nie jest arogancją, jak zarzucają labourzyści, ale uczciwym podejściem.
„Jednym z powodów, dla których ta deklaracja pomoże nam wygrać najbliższe wybory jest to, że mamy na stanowisku premiera normalnego, rozsądnego człowieka, który ma właściwe nastawienie do polityki i uczciwie odpowiada na postawione pytania. David Cameron nie został premierem dla chwały, ego czy bogactwa. Został nim i chce nim być nadal, ponieważ wierzy, że może jeszcze coś dać z siebie” - mówił w programie BBC Newsnight wysoki funkcjonariusz Partii Konserwatywnej Michael Gove.
„Premier otrzymał ode mnie pytanie i odpowiedział na nie. Konsekwencje tej odpowiedzi będą z pewnością jednym z głównych tematów ruszającej za kilka dni kampanii wyborczej” - podsumowuje Landale.
Z Londynu Marcin Szczepański (PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama