25 marca zapadnie wyrok w procesie cywilnym, jaki Radosław Sikorski wytoczył wydawcy dziennika "Fakt" za antysemickie komentarze internautów na jego forum. W środę Sąd Okręgowy w Warszawie zakończył ten proces.
Adwokat marszałka Sejmu mec. Roman Giertych wniósł, by sąd nakazał spółce Ringier Axel Springer Polska przeprosiny i wpłatę 20 tys. zł zadośćuczynienia. Strona pozwana chce oddalenia pozwu, m.in. dlatego, że już raz wyraziła ubolewanie za takie wpisy.
W 2011 r. Sikorski - jeszcze gdy był szefem MSZ - wypowiedział walkę antysemickiej i rasistowskiej "mowie nienawiści" w sieci. Zawiadomił prokuraturę o przestępstwie szerzenia nienawiści na tle narodowościowym. W 2011 r. wydawcy "Faktu" oraz "Pulsu Biznesu" przeprosili Sikorskiego za takie wpisy. Sikorski uznał to jednak za niewystarczające i poszedł do sądu. W 2012 r. ugodę z Sikorskim zawarł wydawca "Wprost", a w 2013 r. - portal "Pulsu Biznesu".
Minister złożył w prokuraturze wydruki z sieci, np.: "Hitler zaczął, my skończymy. Do pieca, smażyć się, żyduchy, do pieca"; "Mam złość na Adolfa H., że nie skończył gazowania rzydostwa" (pisownia oryginalna - PAP). Przytaczał też wpisy o sobie: "Sikorski - mąż ortodoksyjnej z dziada pradziada amerykańskiej żydówki, wróg Polskości (...), zdalnie sterowany przez teścia, naczelnego czosnka nowego Yorku, przejął pałeczkę destrukcji i destabilizacji kraju od niejakiego michnika".
Śledztwo w tej sprawie warszawska prokuratura umarzała już trzykrotnie. Obecnie postępowanie znów się toczy.
Sikorski mówił wcześniej sądowi, że wiele wpisów odebrał jako nawoływanie do przemocy na tle etnicznym. Podkreślił, że wiele komentarzy było bardzo brutalnych wobec jego żony - Amerykanki pochodzenia żydowskiego, związanej z Polską od ponad 25 lat - która ma polskie obywatelstwo.
Dodawał, że antysemickie komentarze nie pojawiają się na serwerach Axel Springer w Niemczech. "Tłumaczę to sobie tym, że tam spółka przeznacza środki na zarządzanie swym forum. Nie rozumiem, czemu w Niemczech jest to ucywilizowane, a w Polsce puszczone na żywioł" - mówił w sadzie.
Mec. Giertych podkreślał, że często nie można ustalić, kto dokonał danego wpisu, nawet gdy ustali się numer danego komputera. Dlatego, jego zdaniem, nie może być mowy o swoistym immunitecie wydawcy. Zgodnie z ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną, jest on zobowiązany do usuwania bezprawnych wpisów dopiero po tym, jak się o nich dowie.
Pełnomocnik pozwanego mec. Anna Cichońska wniosła o oddalenie pozwu. Podkreślała, że trzeba rozróżniać treści od wydawcy i od internautów, a pozwany już raz wyraził ubolewanie z powodu tych wpisów i je usunął. Zdaniem pozwanego nie można obarczać wydawcy odpowiedzialnością, dopóki nie udowodni się, że wiedział o obraźliwym wpisie. "Tego nie wykazano" - dodała. System dokonuje automatycznej moderacji i eliminuje np. wulgarne słowa, jeśli są poprawnie wpisane - podkreślała.
Według Giertycha każda moderacja oznacza, że wydawca wiedział o treści komentarza. Uważa on, że wpisy na forum to jak listy do redakcji, za które redakcja odpowiada.
Sąd do sprawy dopuścił fundację "Chai", założoną przez chasydzki ruch Chabad Lubawicz, jako tzw. interwenienta ubocznego (czyli podmiot zainteresowany rozstrzygnięciem sprawy). Jej przedstawiciel rabin Szalom Stambler mówił wcześniej, że ma nadzieję, iż sąd wyda wyrok, który zlikwiduje możliwość antysemickich komentarzy.
W ub.r. warszawska prokuratura po raz kolejny wznowiła śledztwo ws. wpisów pod kątem nawoływania do waśni narodowościowych, znieważania z racji przynależności narodowej, propagowania totalitarnego ustroju państwa oraz zniesławiania ministra. "Nienawiść w sieci to nie jest moja prywatna sprawa" - komentował Sikorski.
W uzasadnieniu ostatniego umorzenia prok. Izabela Szumowska napisała m.in., że skoro Sikorski w prywatnych rozmowach używa wulgaryzmów (w nielegalnie nagranej rozmowie w restauracji - PAP), to musi się liczyć z "eskalacjami emocjonalnymi wyrażanymi w komentarzach". Za te słowa prokurator generalny Andrzej Seremet wniósł o postępowanie dyscyplinarne wobec prokurator. Rzecznik dyscyplinarny zdecydował jednak nie wnosić o ukaranie Szumowskiej. Decyzję tę analizuje Prokuratura Generalna. (PAP)
fot.Michael Reynolds/EPA
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama