W pierwszym meczu drugiej rundy play off Ligi Mistrzów siatkarze PGE Skry Bełchatów przegrali na wyjeździe 2:3 (17:25, 25:20, 23:25, 25:23, 14:16) z włoskim zespołem Sir Safety Perugia. Rewanż 11 marca w łódzkiej Atlas Arenie.
Pojedynek z Sir Safety rozpoczął się fatalnie dla mistrzów Polski. Jeszcze przed pierwszą piłką trener Miguel Falasca musiał dokonać zmiany w składzie. Do gry nie dopuszczono Facundo Conte, który pojawił się na boisku w rezerwowej koszulce z doklejonymi numerem i nazwiskiem. Niestety, „siódemka” Conte była tylko z przodu, natomiast na plecach widniał numer 9.
Argentyńczyka w wyjściowej szóstce zastąpił Wojciech Włodarczyk a gospodarze błyskawicznie wykorzystali to zamieszanie i objęli kilkupunktowe prowadzenie. Szkoleniowiec PGE Skry szybko poprosił o dwie przysługujące mu przerwy (przy stanie 5:2 i 13:5 dla gospodarzy), jednak dopiero po wejściu do gry Conte (już z właściwym numerem po obu stronach koszulki) bełchatowianie próbowali mozolnie odrabiać straty. Z wyniku 7:14 doprowadzili do 17:21, ale końcówka znów należała do gospodarzy. Cztery punkty z rzędu pozwoliły Sir Safety wygrać pierwszego seta 25:17
Włoski zespół lepiej zaczął również drugą partię (2:0, 4:1), jednak tym razem mistrzowie Polski szybko odrobili straty a po bloku Mariusza Wlazłego na Christianie Frommie po raz pierwszy w tym meczu objęli prowadzenie (11:10). Po asach serwisowych Nicolasa Uriarte i Wlazłego przewaga PGE Skry wzrosła najpierw do trzech (18:15) a później do pięciu (23:18) punktów. Partię, wygraną przez bełchatowian 25:20, atakiem z prawego skrzydła zakończył Wlazły.
Przez większość trzeciego seta podopieczni Falaski musieli gonić rywali. Przy wyniku 5:2 dla włoskiej drużyny emocjonalnie reagujący na grę trener PGE Skry został upomniany żółtą kartką. Później również nie miał zbyt wielu powodów do zadowolenia. Na obu przerwach technicznych rywale mieli cztery punkty więcej od bełchatowian (8:4, 16:12), którzy dopiero w końcówce zdołali odrobić straty. Po silnej zagrywce Conte Wlazły doprowadził do remisu 20:20, a po kolejnej udanej akcji Argentyńczyka było 21:20 dla PGE Skry. Niestety, było to jedyne prowadzenie gości, którzy po ataku Aleksandara Atanasijevica przegrali trzecią partię 23:25.
W kolejnej siatkarze Skry znów przez długi okres nie mogli znaleźć właściwego rytmu gry. Psuli zagrywkę i mieli problemy z przyjęciem. Lepiej zaczęli grać dopiero po drugiej przerwie technicznej, na którą schodzili z trzypunktową stratą (13:16).
Po wznowieniu gry zdobyli cztery punkty z rzędu i po bloku Nicolasa Marechala oraz Andrzeja Wrony na Atanasijevicu objęli prowadzenie 17:16. Końcówka była nerwowa. Przy prowadzeniu Sir Safety 22:20 o przerwę poprosił Falasca; po powrocie na boisko jego zespół przejął inicjatywę. Po asie serwisowym Wrony był remis 22:22. Z kolejną zagrywką środkowego PGE Skry rywale też sobie nie poradzili i bełchatowianie odzyskali prowadzenie. Po błędzie Atanasijevica (przekroczenie linii środkowej przy ataku) goście zdobyli 24 punkt a chwilę później, po ataku Wlazłego wygrali seta 25:23.
Emocjonująca była również piąta partia, którą tradycyjnie już lepiej zaczął włoski zespół, ale bełchatowianie doprowadzili do remisu 12:12. W grze na przewagi lepsi okazali się jednak wicemistrzowie Włoch. Co prawda Atanasijevic zmarnował pierwszą okazję do zakończenia meczu (autowa zagrywka), jednak w kolejnej akcji zdobył punkt a mecz skutecznym serwisem zakończył Fromm. Sir Safety wygrał piątego seta 16:14 i całe spotkanie 3:2.
Rewanż 11 marca w łódzkiej Atlas Arenie. Zwycięzca dwumeczu wystąpi w Final Four, który odbędzie się w dniach 28-29 marca w Berlinie. (PAP)
Reklama