Zamknięte szkoły, część urzędów, sklepy i punkty usługowe. Tysiące ludzi nie zdołało dojechać w poniedziałek do pracy. Spóźnione pociągi, odwołane samoloty, zasypane ulice. Zdaniem wielu chicagowian zima znów zaskoczyła władze miasta. Trwa usuwanie skutków kolejnej historycznej śnieżycy.
W czwartą rocznicę pamiętnej śnieżycy z roku 2011, w miniony weekend nad Chicago przeszła potężna burza śnieżna, którą meteorolodzy określili jako historyczną. W niedzielę przybywał nawet cal śniegu na godzinę. W okolicach lotniska O'Hare spadło najwięcej - 19,3 cala, czyli prawie pół metra śniegu. Nieco mniej, bo 18,4 cala zanotowano w pobliżu lotniska Midway. Według National Weather Service, tylko w niedzielę przybyło w Chicago ponad 16 cali białego puchu.
Na zorganizowanej w niedzielę wieczorem konferencji prasowej burmistrz Rahm Emanuel zapowiedział, że do walki ze śnieżycą i jej skutkami rzucił wszystkie dostępne środki: blisko 500 odśnieżarek i pługów, pracujących w dodatkowym wymiarze godzin operatorów sprzętu odśnieżającego i pracowników służb miejskich. Na ulice Wietrznego Miasta wysypano od soboty prawie milion ton soli.
Śnieżna burza zakończyła się ok. północy w niedzielę. W poniedziałek o 9 rano praktycznie wszystkie główne autostrady były odśnieżone i przejezdne. Gorzej było na drogach mających mniejsze znaczenie w układzie komunikacyjnym miasta.
Tysiące ludzi pozostało w domach nie mogąc dotrzeć do głównych arterii komunikacyjnych miasta. Alternatywą była komunikacja publiczne, która działała dość sprawnie, choć zarówno Metra, jak i CTA zanotowały w poniedziałek rano spóźnienia. Pasażerowie linii Burlington Northern Santa Fe dotarli do celu prawie godzinę po wyznaczonym czasie, podobnie jak użytkownicy Żółtej Linii CTA.
Na szczęście obeszło się bez poważnych kraks i wypadków, skończyło się na poślizgach, stłuczkach i lądowaniu w zaspach. Biuro szeryfa nie odnotowało w poniedziałek rano poważniejszych utrudnień w ruchu drogowym.
Szkoły publiczne w Chicago zostały zamknięte, podobnie jak większość szkół na przedmieściach. Wiele uczelni wyższych również odwołało zajęcia, chociaż niektóre jak np. Northeastern University rozpoczęły wykłady około południa.
Zima sparaliżowała ruch lotniczy. Blisko 800 lotów zostało odwołanych w poniedziałkowy poranek na O'Hare, a 175 samolotów wyleciało spóźnionych. Na lotnisku Midway 100 samolotów nie wystartowało, a 40 lotów było opóźnionych. W niedzielę na chicagowskich lotniskach odwołano łącznie ponad 1700 połączeń.
Weekendowa śnieżyca była 5. największą burzą śnieżną w historii Chicago. Absolutny rekord jednorazowych opadów śniegu padł w styczniu 1967 r., kiedy spadły prawie 23 cale białego puchu. Cztery lata temu meteorolodzy zanotowali 21 cali śniegu.
W poniedziałkowy poranek mieszkańców Chicago obudziła piękna słoneczna pogoda. Z zimowej aury cieszą się dzieci i psy, a także ci, którym zima przedłużyła weekend. Krajobraz za oknami przypomina zimowe pocztówki. Po przejściu nad Chicago śnieżna pogoda, porywisty wiatr i zimne powietrze przesunęły się na wschód kraju. Śnieżna burza rozpętała sie nad Bostonem, a Nowy Jork doświadczył uderzenia zimna, które zamieniło miasto w gigantyczną ślizgawkę.
(gd)
fot.Kamil Krzaczyński/EPA
Reklama