Porywisty wiatr, padający śnieg i ujemna temperatura panująca w Chicago nie odstraszyły uczestników II Orszaku Trzech Króli, który w minioną niedzielę z udziałem kilkuset wiernych, przeszedł ulicą Belmont z parafii św. Ferdynanda do kościoła św. Władysława.
Orszak otwierali jadący na koniach Mędrcy ze Wschodu, a tuż za nimi, na samochodowej naczepie, kolędnicy z gwiazdą, którzy na modlitewnych postojach wystawiali jasełka z przesłaniem nadziei, wiary i miłości.
Podobnie jak w roku ubiegłym przemarsz po ulicy Belmont zakończyła wspólna modlitwa na stopniach kościoła św. Władysława, gdzie ustawiona została szopka bożonarodzeniowa. Po rozwiązaniu orszaku jego uczestnicy zostali podjęci gorącą herbatą i bigosem przez działający przy parafii św. Władysława Klub Polski.
W tej jedynej w swoim rodzaju procesji wziął udział biskup pomocniczy chicagowskiej archidiecezji John Manz. Duchownemu towarzyszyli proboszczowie obydwu parafii: ks. Zdzisław Torba i o. Marek Janowski, wikariusze oraz siostry zakonne ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii z inicjatorką tej formy modlitwy s. Ewą Biniek.
– Jesteśmy mile zaskoczeni frekwencją. Pomimo zimna bardzo dużo osób szło z nami, modliło się i śpiewało kolędy. Panowała ciepła, wręcz rodzinna atmosfera. O to przecież chodzi, że nie tylko idziemy razem i modlimy się, ale tworzymy wspólnotę. Taki jest też cel tego orszaku. Wspólnie poszukujemy Pana Jezusa, wszyscy Go potrzebujemy. Idąc, mogliśmy sobie wszyscy uświadomić, że czasem trzeba podjąć wysiłek, żeby do Pana Boga przyjść. My musimy chcieć, a ci, którzy dzisiaj szli udowodnili, że chcieli. Ich sposób obecności, modlitwa i śpiew wyraża to głębokie pragnienie spotkania Zbawiciela. Mam nadzieję, że za rok będzie nas jeszcze więcej – podsumował procesję o. Marek Janowski.
W tym roku pogoda spłatała organizatorom figla. Ale – co zgodnie podkreślali uczestnicy marszu – w święta nie było śniegu, więc teraz natura zrekompensowała ten brak. – Jestem szczęśliwa, że tylu ludzi przyszło, żeby wspólnie z nami cieszyć się z przyjścia Chrystusa na świat. Korzystając z okazji pragnę bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogliśmy orszak zorganizować – powiedziała siostra Ewa Biniek.
Wśród uczestników nie brakowało ludzi młodych oraz całych rodzin, nawet z małymi dziećmi na rękach. Dla Moniki Pawlusiewicz, która uczestniczyła w orszaku wspólnie z mężem i trzyletnim synkiem, udział w tym wydarzeniu był już drugim z kolei, ale z pewnością nie ostatnim, jak zapewniała.
– Po raz drugi spotkał nas zaszczyt, że możemy być pastuszkami strzegącymi Dzieciątka w stajence. Dzisiaj jest trochę śniegu, ale to jest nasz klimat, więc my się tego absolutnie nie boimy. Trochę pośpiewaliśmy. Mieliśmy w repertuarze również tańce, ale ze względu na oblodzenie, nie za bardzo było można wystąpić – powiedział Bogdan Ogórek z Fundacji Kultury Tatrzańskiej.
Nad bezpieczeństwem przemarszu czuwała chicagowska policja. Konie do jazdy wierzchem i zaprzęg udostępnił właściciel farmy Siwy Koń, a Marek Jarosz olbrzymią ciężarówkę. Poczęstunek ufundowali właściciele kilku polonijnych delikatesów.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP