Piłkarze ręczni Orlenu Wisły pokonali w Płocku Barcelonę 34:31 (17:15) w 8. kolejce grupy B Ligi Mistrzów. Wicemistrzowie Polski już wcześniej zapewnili sobie awans do 1/8 finału.
Orlen Wisła po raz pierwszy w historii gościła jedną z najlepszych drużyn świata. Trudno się dziwić, że pojedynek wzbudził ogromne zainteresowanie, a Orlen Arena pękała w szwach. Wszystkie bilety na spotkanie rozeszły się w ciągu 40 min.
Hiszpański trener gospodarzy Manolo Cadenas miał do dyspozycji wszystkich zawodników, z wyjątkiem Milijana Pusicy, który przed dwoma tygodniami przeszedł operację kolana i przez najbliższe tygodnie będzie poruszał się o kulach, a potem czeka go długa rehabilitacja.
Orlen Wisła od początku narzuciła swój styl gry, świetnie spisywała się w obronie, a na dodatek między słupkami znakomicie dysponowany był Marcin Wichary. To dzięki niemu i dobrej grze Kamila Syprzaka na kole w piątej minucie płocczanie prowadzili 4:1.
Wystarczyło jednak kolejnych pięć minut, by goście zmniejszyli straty do jednego gola. Wydawało się, że na tym skończy się świetna passa płockich szczypiornistów i goście odnajdą swój rytm, ale nic takiego nie miało miejsca. Kolejne rzuty bronił Wichary, a do braki trafili: trzy razy Nemanja Zelenovic, dwa Aleksander Tiumencew i raz Valentin Ghionea, zaś po stornie Barcelony tylko Nikola Karabatic i w 15. minucie gospodarze wygrywali 11:5.
W tym czasie Barcelona kilka razy traciła piłkę, a momentami zawodnicy nie wiedzieli, jak sforsować sprawującą się niczym szwajcarski zegarek defensywę płockiej drużyny. Przy stanie 9:5 trener Xavier Pascual wziął czas, ale to i tak nie pomogło jego zespołowi, który od razu stracił dwie kolejne bramki.
Drugi kwadrans gry nie był już tak dobry w wykonaniu płocczan, gra się wyrównała, ale do przerwy było 17:15 dla gospodarzy.
Po przerwie miejscowi stracili dwa gole z rzutów karnych, a trzeciego obronił Rodrigo Corrales, który na chwilę zastąpił Wicharego w bramce. W 33. minucie było 17:17. Płocczanie odpowiedzieli dwiema bramkami, wyszli na prowadzenie, a po chwili odskoczyli na 22:18.
Kolejne minuty były wyrównane, ale wicemistrzowie Polski nie tracili 3-4-bramkowej przewagi. W 58. minucie wygrywali 33:31 i przy ogłuszającym dopingu kibiców walczyli o zwycięstwo nad jednym z najbardziej markowych zespołów świata, w składzie z najlepszym szczypiornistą globu Nikolą Karabaticem.
Ostatniego gola dla płockiej drużyny strzelił Rumun Ghionea, a kibice śpiewali "nawet słynna Barcelona, naszej Wisły nie pokona".
Mecz z Barceloną był ostatnim występem płockiego zespołu w LM w tym roku. Do końca fazy grupowej pozostały mu dwa mecze - wyjazdowy z Alingsas HT i z broniącym trofeum Flensburg Handewitt w Orlen Arenie. Po wygranym spotkaniu z "Dumą Katalonii" nadal maja szansę na trzecie miejsce w tabeli, a Barcelona wcale nie jest pewna zajęcia pierwszej pozycji.
(PAP)
Reklama