Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 14:57
Reklama KD Market

Ameryka arcybiskupa Józefa Życińskiego

Niespodziewana śmierć, jaka dosięgła 10 lutego w Rzymie księdza arcybiskupa profesora Józefa Życińskiego, metropolitę lubelskiego wywołuje uczucia bólu i żalu nie tyko w Polsce, ale także Stanach Zjednoczonych. Wybitnego Polaka i duchownego wspomina Waldemar Piasecki.
Niespodziewana śmierć, jaka dosięgła 10 lutego w Rzymie księdza arcybiskupa profesora Józefa Życińskiego, metropolitę lubelskiego wywołuje uczucia bólu i żalu nie tyko w Polsce, ale także Stanach Zjednoczonych. Arcybiskup Życiński z Ameryką związany był od bardzo dawna poprzez swoje związki duszpasterskie, naukowe, liczne grono przyjaciół wśród duchowieństwa oraz mieszkające tu zastępy wiernych wywodzących sie z diecezji tarnowskiej i lubelskiej, którymi w Polsce ordynował. Wszyscy, którzy go tu spotykali, twierdzą, że lubił ten kraj. Obok księdza arcybiskupa profesora Henryka Muszyńskiego , był najbardziej znanym polskim hierarchą wykładającym w Ameryce. Od połowy lat 80. związany był z waszyngtońskim Catholic University of America. Wykładał w tej uczelni wielokrotnie. Jej wydawnictwo wydawało książki arcybiskupa.

Niewątpliwie największy rozgłos zyskała błyskotliwa intelektualnie rozprawa „Bóg i Ewolucja” („God and Evolution”) , w której autor, podążając za przemyśleniami Jana Pawła II, koncentrował się nad relacjami kreacjonizmu i ewolucjonizmu w interpretacji procesu wyłaniania się człowieka, jako istoty inteligentnej, zdolnej do abstrakcyjnego myślenia. Był zdania, że działanie Stwórcy może wyrażać się w teorii ewolucji Darwina, a radykalne rozdzielenie teorii nauk przyrodniczych od nauczania Kościoła jest szkodliwe. Był daleki od potępiania w czambuł ewolucjonizmu i uznawania kreacjonizmu za pogląd jedynie słuszny.

Należał arcybiskup Życiński do wielkich zwolenników budowania w Waszyngtonie Centrum Kulturalnego Jana Pawła II, w kompleksie Catholic University of America zainicjowanego w 1997 roku przez znanego polonijnego hierarchę amerykańskiego, kardynała Adama Maidę z Detroit. Zbiegał o wyposażenie części muzealnej poświęconej papieżowi-Polakowi w oryginalne artefakty związane z jego życiem i posługą oraz o wzniesienie przed budowlą Centrum pomnika Jana Pawła II, ukazującego go, jak człowieka niosącego trudy wyzwania, jakie podjął. Takie kryteria spełniła realizacja rzeźbiarska Macieja Zychowicza. Uroczystość inauguracji wzniesionego kosztem 65 mln dolarów Centrum odbyła się w marcu 2001 roku z udziałem m.in. prezydenta Georga W. Busha. Papież Jan Paweł II skierował do uczestników specjalny list. "Od samego początku mego pontyfikatu starałem się sprzyjać rozwojowi owocnego i twórczego dialogu między kulturą a wiarą" – pisał. Podkreślał w nim, że współczesny świat cechuje tak wielki pluralizm religijny i kulturowy, że jedyną drogą ku przyszłości może być tylko dialog między różnymi religiami i kulturami, bez pokus dominacji kogokolwiek nad kimkolwiek. Rolą Kościoła jest uczestniczenie w tym dialogu i dążenie by “wnieść w rzeczywistość rozpoczynającego się trzeciego tysiąclecia skarby ludzkiej myśli i doświadczenia zawarte w liczącej dwa tysiące lat tradycji Kościoła". Był to niewątpliwie wielki dzień także dla arcybiskupa Życińskiego. Józef Życiński, wyciągając konsekwencje z pełnienia funkcji Wielkiego Kanclerza Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wykazywał wielką aktywność w gromadzeniu na ziemi amerykańskiej środków na rozwój i funkcjonowanie tej uczelni. Zarówno w USA jak i Kanadzie. Odwiedzał polonijne parafie i ośrodki niosąc posługę pasterską, ale też serdecznie dziękując za ofiarność.
Łączyły go bliskie związki z hierarchami amerykańskimi, w tym m.in. Francisem Georgem z Chicago, Theo McCarrickiem z Waszyngtonu , Seanem O’Malleyem z Bostonu, Rogerem Mahoneyem z Los Angeles, Francisem Murphym z Rockville, Donaldem Trautmanem z Erie, Nicholasem DiMrazio z Brooklynu czy obecnym przewodniczącym Konferencji Episkopatu USA Timothym Dolanem, arcybiskupem Nowego Jorku. Jak powiedział jeden z amerykańskich biskupów: „On znał wszystkich i wszędzie czuł się jak u siebie. Nosił w sobie dar dialogu i hojnie się nim dzielił. Był urodzonym – jak my tu w Ameryce mówimy – komunikatorem. Celebrowanie swej pozycji zupełnie go nie interesowało czym tak bardzo odróżniał się od potężnej większości polskich biskupów. Rozmówca dodaje, że tym jeszcze co go od nich różniło była znajomość języków obcych, liczba napisanych książek i... dostępność. Z Życińskim można się było kontaktować bezpośrednio na jego komórkę, a nie jedynie poprzez zastępy biskupich sekretarzy. - Myślę, że w istocie rzeczy był intelektualistą i myślicielem, który został biskupem, a nie musiał przeżywać udręki podążania w odwrotnym kierunku, jak ogromna większość jego kolegów. Był w tym unikalny i oryginalny. Zapewne jednak czuł się z tym także bardzo... samotny – uzupełnia rozmówca. Przez polskich duchownych w Ameryce, arcybiskup Józef Życiński postrzegany był w bogactwie zróżnicowania związanego z orientacją duszpasterską. Dla polonijnych kapłanów zasłuchanych w głos Radia Maryja, krytykujący tę radiostację metropolita lubelski, nie był „alfą i omegą”. Można był słyszeć słowa krytyki pod jego adresem. Niekiedy lapidarnej i o bardzo specyficznym kontekście odzywki: „Życiński-Żydziński”. Nie wszystkim polskim księżom w Ameryce podobała się arcybiskupia otwartość na „starszych braci w wierze” oraz podejmowane przez niego inicjatywy zbliżające obie nacje i religie z uruchomieniem w ramach Archidiecezji Lubelskiej Centrum Dialogu Katolickio-Żydowskiego włącznie. Dokładnie z tych samych motywów, Józef Życiński cieszył się powszechnym uznaniem, zainteresowanych dialogiem Żydów amerykańskich. - Kiedy myślę o jego ekscelencji arcybiskupie Józefie Życińskim, jako człowieku i kapłanie przychodzą mi na myśl trzy cechy, jakie w sposób doskonały repreznetował. Po pierwsze - mądrość. To był rasowy intelektualista, niezwykle kreatywny, zawsze potrafiący słuchać drugiego i czegoś się od niego nauczyć. Po drugie – wielki talent organizacyjny poparty nadzwyczajną motywacją zadaniową. O takich mówi się w Ameryce, że gdy słyszy „Skacz!”, nie pyta, „Po co?”, tylko „Jak wysoko?”. Dzięki temu nie miał problemów z realizacją wielu swoich cennych i ambitnych projektów. Po trzecie – pogoda ducha. Ucieleśniał całym sobą słowa psalmisty: „Służyć Panu Bogu w radości”. Kiedy patrzyłem na jego pogodną, wypełnioną uśmiechem twarz, zawsze przypominał mi się ten werset...” – mówi naczelny rabin Polski, nowojorczyk, Michael Schudrich Definiując dzieło biskupie, rabin Schudrich, dodaje: - Był hierarchą, który bardzo dobrze rozumiał przesłanie papieża Jana Pawła II o potrzebie prawdziwego dialogu chrześcijan i Żydów, podążał za nim i wypełniał je żywą treścią. Był w tym ujmująco autentyczny i szczery. Najważniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić, by uszanować jego życie i dzieło, to wytrwale podążać drogą dialogu „odnalezionych na nowo Braci”. Tak, jak nauczał Jan Paweł II i co nam pokazał Arcybiskup Józef. Ksiądz profesor Alfred Wierzbicki, Dyrektor Centrum Dialogu Katolicko-Żydowskiego Archidiecezji Lubelskiej rozwija myśl rabina Schudricha, podkreślając, że Józef Życiński był jedynym ordynariusze diecezjalnym, który takie Centrum powołał.
- Kiedy przyszedł do diecezji rozpoczął odwiedzanie parafii w miejscowościach, gdzie społeczności żydowskie były szczególnie liczne i znaczące, gdzie odprawiał opłakiwania modlitewne tamtejszych Żydów i inspirował lokalne wspólnoty parafialne do zachowania o nich pamięci i troski o ślady żydowskiej pamięci, przede wszystkim cmentarze. Za Jego posługi biskupiej, od 14 lat diecezja w znaczący i bardzo widoczny sposób celebrowała ustanowiony przez Kościół Dzień Judaizmu. Diecezja lubelska wraz z gnieźnieńską i poznańską nadawały ton tym obchodom w skali kraju. Przedmiotem szczególnej ambicji i troski metropolity lubelskiego stało się doprowadzenie do odzyskania przez wspólnotę żydowską historycznego budynku słynnej uczelni rabinicznej Jesziwy Mędrców Lublina i przywrócenia w jego murach życia religijnego poprzez reaktywację synagogi. Finał miał charakter wydarzenia międzynarodowego. Zaangażowanie Józefa Życińskiego przyniosło mu uznanie świata żydowskiego. Ks. Prof. Alfred Wierzbicki dodaje, że wydarzenie wydało to także owoce formacyjne w społeczności lubelskiej. Był to bowiem wyraźny znak, że Kościół pragnie żydowskiej obecności w Polsce i zmierza w tym dopomagać. Podobne, choć może nie tak spektakularne, były inne działania arcybiskupa. Jego stanowcze interwencje wobec aktów antysemityzmu i publiczne ich piętnowanie. - Pozostawał z ogromnym podziwem dla Jana Karskiego i jego wojennej misji ratowania narodu żydowskiego. Nie doszło do ich osobistego spotkania, ale arcybiskup cieszył się, że w Lublinie nazwano jego imieniem ulicę w centrum miasta – dodaje ks. prof. Wierzbicki Józef Życiński uważał za obowiązek zabieranie głosu we wszystkich ważnych kwestiach relacji polsko-żydowskich, w tym m.in. mordu w Jedwabnem i książek Jana Tomasza Grossa. Na słynnym Princeton University, w którym Jan Tomasz Gross jest profesorem, toczył z nim otwartą debatę na temat bolesnych kwestii stosunków polsko-żydowskich. W odróżnieniu od wielu biskupów nie potępiał Grossa z pozycji „pryncypialnych”, a wchodził w merytoryczny, akademicki dyskurs. Racji, a nie emocji. Uważał, że dla dyskusji nigdy nie jest alternatywą... brak dyskusji. Był zdania, że książki Grossa nie są „kalumniami”, „wymysłami” i „śmieciami”, a czymś, co wymaga poważnej debaty. Podczas tegorocznego Dnia Judaizmu w Lublinie, zakomunikowano o wyniesieniu przez Watykan do godności infułata księdza prałata Grzegorza Pawłowskiego, urodzonego jako Hersz Griner, zamojskiego Żyda, który podczas Holocaustu został ocalony przez Polaków, po wyzwoleniu ochrzcił się i wstąpił na drogę kapłaństwa, a po 1968 roku wyjechał do Izraela, gdzie pracuje jako katolicki kapłan i duszpasterz Polaków. Postać piękna w wymiarze ludzkim i ekumenicznym. Rola arcybiskupa Życińskiego w takim uhonorowaniu księdza Pawłowskiego była znana, choć nieeksponowana. Zapewne uważał to za wypełnianie swej misji. Jako zwolennik nowej ewangelizacji i edukator w amerykańskim stylu, arcybiskup profesor Życiński chciał kiedyś w USA zainspirować swoich studentów do dyskusji nad moralnym wymiarem Holocaustu. Zapytał jak wyobrażają sobie to, co się działo w KL Auschwitz. Po długiej ciszy odezwał się jeden z nich: „Pewnie mieli... tylko czarno-biała telewizję”. Na uwagę zaprzyjaźnionego tamtejszego biskupa, jak mało pracują studenci, skoro prezentują aż taką ignorancję, Józef Życiński miał odpowiedzieć: „ Nie. To my, pracujemy z nimi zbyt mało...”. Dyrektor Ligi Przeciw Zniesławianiu (ADL) Abraham Foxman mówi: - Pozycja arcybiskupa Józefa Życińskiego w Ameryce i wśród amerykańskich Żydów była szczególna. Był człowiekiem otwartości, dialogu i dobrej woli. Dla wszystkich, którzy go znali, trudno będzie pogodzić się z jego odejściem... Waldemar Piasecki
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama