Amerykański Dzień Niepodległości to czas letnich wyjazdów, wspólnych pikników, fajerwerków. W 10 dni później – 14 lipca – w podobny sposób świętują Francuzi, mimo że rewolucja francuska, której rocznicę wybuchu obchodzą, była początkiem czasów krwawego terroru. A my? Nasze Święto Niepodległości wciąż zamiast łączyć – dzieli.
Szczerze mówiąc, od kilku lat odczuwam spory dyskomfort, czytając o kilku alternatywnych manifestacjach i marszach w Warszawie i towarzyszących im zadymach. I to w dniu, w którym powinniśmy być razem.
"Mamy Niepodległą"
Ze Świętem Niepodległości Polska zawsze miała spory kłopot. Problem w tym, że 11 listopada jest datą umowną – 96 lat temu niepodległość Polska odzyskiwała przecież stopniowo. Równie dobrze zamiast 11 listopada – daty zakończenia I wojny światowej i przekazania władzy przez marionetkową Radę Regencyjną Józefowi Piłsudskiemu – mógłby to być dzień 6 listopada, kiedy w Lublinie powstał pierwszy rząd socjalisty Ignacego Daszyńskiego, albo 13 listopada, kiedy zdominowany przez narodowych demokratów Komitet Narodowy Polski w Paryżu został uznany przez Francję za rząd. W procesie walki o niepodległość brali przecież udział Polacy reprezentujący wszystkie opcje polityczne, poza najbardziej radykalnym odłamem rodzącego się ruchu komunistycznego. W pierwszych latach dwudziestolecia międzywojennego trwały spory o datę narodowego święta, potem do władzy doszedł obóz piłsudczykowski. Ponieważ historia potoczyła się tak a nie inaczej, oficjalnie 11 listopada ogłoszono Świętem Niepodległości w 1937 roku (wcześniej było to święto wojskowe). Mimo że do czasu wybuchu II wojny światowej obchody państwowe odbyły się tylko dwa razy: w 1937 i 1938, to po 1989 roku Polacy nie mieli żadnych wątpliwości co do przywrócenia święta. Dziś samej daty nikt już nie kwestionuje.
Świętujmy normalniej
Mamy wyjątkowego pecha, że dwa nasze główne święta narodowe – 11 listopada i 3 maja przypadają jeszcze w okresie, w którym trudno świętować na zewnątrz na wspólnych piknikach czy festynach. Nie zmienia to jednak faktu, że obchody Święta Niepodległości powinny być wyjątkowo radosne. Tylko w ten sposób warto czcić pamięć tych, którzy prawie 100 lat temu wywalczyli niepodległość, oraz tych, którzy potem próbowali niepodległość tę utrzymać i odzyskać. Można nie lubić obecnych władz w Warszawie, ale nikt nie odmawia im demokratycznej legitymacji i tego, że w tym dniu mamy uzasadnione powody do dumy.
Dlatego też warto poprzeć próby „odbrązowania” polskich rocznic. Z prezydenckich biało-czerwonych kotylionów przyczepianych do płaszczy i marynarek można się śmiać, ale jest to sympatyczna forma pokazania, że się jest Polakiem. Podoba mi się też inicjatywa Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które zachęca do świętowania rocznicy odzyskania niepodległości: zrobić sobie zdjęcie 11 listopada i opublikować je w mediach społecznościowych z hashtagiem #MyPolska. „Pokaż swoją Polskę niezależnie od tego, w którym zakątku świata mieszkasz. Stań z flagą w dłoni przed Belwederem lub usiądź na ławeczce Jana Karskiego w Warszawie. Sfotografuj się z wymalowaną na policzku biało-czerwoną flagą na tle wzgórza Monte Cassino” – czytamy w informacji MSZ. Tę niekonwencjonalną, ale miłą akcję promują ambasady RP na świecie.
Podobnie należy potraktować gromadzące całe rodziny inscenizacje historyczne, koncerty patriotyczne czy parady ulicami miast. Te ostatnie jednak z jednym zastrzeżeniem – że będą organizowane dla samej radości świętowania, a nie przeciwko komuś lub czemuś. Na protesty można znaleźć sobie inny dzień. Podoba mi się, że oprócz akademii i składania wieńców (które i tak pozostaną nieodłącznym elementem ceremoniału) 15 tysięcy uczestników weźmie udział w Warszawie w 26. Biegu Niepodległości. Tym razem uczczą oni pamięć rotmistrza Witolda Pileckiego – polskiego żołnierza i więźnia Auschwitz, którego po wojnie skazały na śmierć komunistyczne władze. Przy okazji uczestnicy biegu i ich rodziny dowiedzą się, kim był rotmistrz Witold Pilecki.
Jest też akcja „Mamy Niepodległą!” – zainaugurowana przez Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, która namawia do wysyłania rodzinie i bliskim życzeń z okazji zbliżającego się Święta Niepodległości. Okolicznościowe pocztówki zaprojektowali w tym roku Henryk Sawka, Henryk Chmielewski (czyli autor kultowych komiksów Papcio Chmiel) oraz młody artysta grafik Jan Konarzewski. Kartki można zamawiać poprzez formularz na stronie www.pilsudski.pl. Od 4 do 11 listopada każdy zainteresowany udziałem w akcji „Mamy Niepodległą!” może także wysłać okolicznościową e-kartkę za pośrednictwem strony internetowej muzeum oraz aplikacji mobilnej za pomocą smartfona. „Akcja jest próbą zmiany sposobu świętowania – tłumaczy Anna Osiadacz z Muzeum Piłsudskiego. – Chcielibyśmy w obchody 11 listopada wprowadzić więcej radości, bo zdajemy sobie sprawę, że za oknami już jesiennie i pogoda może nie sprzyjać radosnemu świętowaniu na ulicach i w trakcie pikników”. Akcja cieszy się olbrzymim powodzeniem. Może właśnie dlatego, że przeprowadzana jest poza wszelkimi podziałami, zawiera z założenia element życzliwości i wspólnoty oraz jest wielopokoleniowa.
Zamiast rac - selfie
Kartki w ramach „Mamy Niepodległą” już rozesłałam, a 11 listopada zrobię sobie i rodzinie „selfie” pod jednym z polskich pomników w Chicago. Choćby tylko po to, aby przypomnieć atmosferę tamtych dni, dające się tylko porównać z radością rodaków z pierwszych dni powstania warszawskiego, czy po podpisaniu Porozumień Sierpniowych w 1980 roku.
„Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. (…) Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili. (...) Cztery pokolenia nadaremno na tę chwilę czekały, piąte doczekało. (...)” – pisał 96 lat temu pierwszy premier II RP Jędrzej Moraczewski. Ten entuzjazm był autentyczny, choć wówczas Polska stała jeszcze u progu wojny z bolszewizmem i kilkuletniej batalii o własne granice. Dziś bogatsi o doświadczenia II wojny światowej i o 44 lata komunizmu wiemy, że niepodległości nie dano Polakom na zawsze. Tym bardziej należy się z niej wspólnie cieszyć. Razem i radośnie. Tak jak Amerykanie cieszą się ze swojego 4 lipca.
Jolanta Telega
Zdjęcie główne: Bartłomiej Zborowski/EPA