Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 15:53
Reklama KD Market

Druh w Białym Domu... kolejna odsłona

Pierwsza wizyta w Bialym Domu polskiego prezydenta Bronisława Komorowskiego nadal ożywia uwagę z powodu niuansów – nazwijmy to – protokolarno-towarzyskich. Okazuje się, że polski przywódca zaserwował Brackowi Obamie więcej niż jedną dykteryjkę „ damsko-męską”. Sugestia aby Barack Obama sprawdzał wierność swojej małżonki wprowadziła amerykańskiego prezydenta w zdumienie. Nas także...
Pierwsza wizyta w Bialym Domu polskiego prezydenta Bronisława Komorowskiego nadal ożywia uwagę z powodu niuansów – nazwijmy to – protokolarno-towarzyskich. Okazuje się, że polski przywódca zaserwował Brackowi Obamie więcej niż jedną dykteryjkę „ damsko-męską”.
Ta pierwsza – uznana publicznie przez prof. Magdalenę Środę za przejaw seksizmu – dotyczyła podziału ról męskich i kobiecych, wedle którego, faceci idą na polowanie, a ich żony siedzą w domu i gotują. Było jeszcze... smaczniej. Na dzień dobry, Komorowski wrzucił Obamie porównanie stosunków polsko-amerykańskich do małżeńskich. Żonie trzeba oczywiście wierzyć, ale ... sprawdzać czy jest wierna. I tu zaczyna się problem lingwistyczno-dyplomatyczny. Na zakończenie tej mądrości, miały paść jeszcze słowa: „like with your wife” („tak jak twoją żonę”), po których Obama zamarł w zdumieniu. Zapewne po raz pierwszy słyszał bowiem od przywódcy obcego kraju, że powinien sprawdzać swoją onę. Gafę rozładował podobno wiceprezydent Joe Biden, pierwszy wybuchając śmiechem i klepiąc polskiego prezydenta w plecy z komentarzem „A to ci dobre...” Amerykańcy dziennikarze gafę dostrzegli. Dopytywali nawet polskich kolegów czy Komorwski chciał coś zasugerować w związku z prowadzeniem się Pierwszej Damy USA. Oczywiście polscy dziennikarze bronili go jak potrafil. Otoczenie polskiego prezydenta oficjalnie nie chciało wpadki potwierdzić. Nieoficjalnie można było usłyszeć, że wszystkiemu winna była ... tłumaczka, która źle przekazała, co pan prezydent miał na myśli. - Być może wchodzimy w sferę protokolarną znaną z czasów prezydentury Lecha Wałęsy, kiedy tłumacze mieli niezwykle ciężkie zadanie „przekładu dyplomatycznego” czyli tłumaczenia kwestii prezydenta w sposób nadajacy się do zrozumienia, ale także broniący przed gafami, dwuznacznościami i potencjalnymi zagrożeniami konfilktowymi – mówi długoletni specjalista protokołu dyplomatycznego MSZ. Wspomina, jakiej ekwilibrystyki wymagało kiedyś, w tym samym Białym Domu, przełożenie kwestii Lecha Wałęsy, że stosunki polsko-rosyjskie są „proste jak dwa metry sznurka w kieszeni”, a „Jelcynowi trzeba tłumaczyć jak krowie na miedzy”. Poproszony o puentę do sytuacji z 8 grudnia ub. roku w Białym Domu, ów dyplomata mówi: - Zacytowałbamy tekst przedwojennego kabaretu „Qui pro quo”: „Pani w pąsach, a on w... wąsach”. Znany amerykański dziennikarz polskiego pochodzenia , w młodości harcerz komentuje: „ Szumi ognisko i płoną knieje, drużynowy jest wśród nas... Ja myślę, że Mr. Komorowski może się spodobać amerykańskiej Polonii. Ona lubi takie dowcipy. Ale nie wiem jak Amerykanie…" PaMa
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama