Zorganizowany po raz szósty góralski piknik zespołu Wanta u stóp „kościoła na górce” ojców cystersów w Willow Springs przyciągnął ponad 1000 osób chcących m.in poznać proces wyłuskiwania ziaren od plew za pomocą cepów. Jak się okazuje jest to nie tylko sztuka młocki, ale i umiejętność życiowa.
Wśród wielu stoisk serwujących tradycyjne góralskie potrawy, zimne piwo i koszulki z orłem, czy kierpce, uczestnicy pikniku mogli spotkać piękne dziewczyny z zespołu Wanta sprzedające losy na bogatą loterię ze skuterem, tabletami i czekiem na 500 dolarów. Z tłumu, który przybył do Willow Springs udało się nam wyłowić Agnieszkę Bobak, kierowniczką zespołu wystawiającego spektakl „Młocki”.
Skąd pomysł na taki właśnie spektakl?
- Przedstawienie zostało napisane przez kierowników zespołu Wanta czyli Marka Bukowskiego i mnie. Rozpisaliśmy role w oparciu o przedstawienie z roku 1988 zaprezentowane przez zespół Klimki w Polsce. Jest to więc premiera „Młocki” w Chicago. Chcielibyśmy pokazać, jak dawniej, ludzie potrafili się cieszyć ze swojej roboty. Nie narzekali – ale mnie plecy bolą, bo to, bo tamto. Po każdej robocie była zawsze zabawa, były posiady góralskie i zawsze się coś potańczyło, pośpiewało, pośmiało, a i młode dziewczynki się obłapiało. Przygotowania trwały kilka miesięcy.
Czy wszystko co zobaczymy na scenie jest oryginalne? Zachwycają nieco odmienne stroje?
- Dla wielu zebranych będzie nie lada gratką zobaczyć prawdziwe stroje góralskie. W przedstawieniu tym zostały bowiem użyte nasze stroje starodawne inne, niż te teraźniejsze, nie przypominają nawet tradycyjnych, góralskich. Użyliśmy starodawne koszule, z dużymi kołnierzami, ze stójkami. Użyliśmy innych spódnic, które są krótsze, gdzie można troszkę nóżkę pokazać, a nie przykrywać ją do samych kosteczek. Mamy w przedstawieniu starodawne portki, no i cepy, które same z siebie są prawdziwym zabytkiem; bo cepami już nikt zboża nie młóci. Jest bardzo dużo różnych rekwizytów, których tak na co dzień trudno jest nam dookoła dostrzec - mówi nasza rozmówczyni.
„Młocki” to nie tylko spektakl o technice młócenia, to także przekaz poruszający odwieczne troski związane z próbą oddzielenia prawdy od kłamstwa, odnalezienia odpowiedniej drogi w życiu, by nie błądzić, ale także pogodzenia się z faktem, że prawda przybiera czasem różne formy. Za pomocą tradycyjnego języka, gwary góralskiej, została opowiedziana historia młodego górala szukającego swego miejsca w świecie. Podczas gdy w rodzinnym domu trwa czas żniw i młocki. W tym gorącym okresie przyjeżdża on do rodzinnego domu wprost z Chicago i oświadcza, że nie przyjechał sam. Wraz z nim jest jego narzeczona. Na deski wkracza dziewczyna w ciąży, a rodzice, szczególnie matka, mają niezły orzech do zgryzienia, bo synowa jest Afroamerykanką. Oczywiście, jak można było przewidzieć, wszystko kończy się dobrze, bo nieważne: "dziecko czarne czy białe, ważne, by było zdrowe"...
Publiczność wtajemniczona w gwarę wybuchała salwami śmiechu, a aktorzy znaleźli sposobność, by po góralsku ugościć wszystkich zebranych i podczas odgrywania na scenie posiady góralskiej wyszli do widzów z poczęstunkiem.
Zespół Wanta powstał w 2006 r. z inicjatywy ludzi, którzy po wybraniu emigracji, chcieli zagospodarować drzemiącą w nich góralską energię. - Coraz więcej ludzi przychodziło do zespołu i co najważniejsze, ci którzy tu trafiali nie chcą już opuścić grupy – śmieje się Agnieszka Bobak.
Tekst i zdjęcia Dariusz Lachowski