Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 06:21
Reklama KD Market
Reklama

Płk. Mariana Pruska życie spełnione

Płk. Mariana Pruska życie spełnione
Nie dokonałem czynów bohaterskich, ale spełniłem to, co dla dobra Polski nakazywały mi patriotyzm i żołnierska przysięga - fragmenty bibliograficznej książki Mariana Edwarda Pruska pt.: „Spełnione życie” .

/a> Płk. Marian Prusek fot.arch. rodz.

„Szkocki filozof i historyk David Hume w swoim „Traktacie o naturze ludzkiej” przekazał nam sentencję: „Co wyrośnie z ziarna – zależy od tego na jakiej glebie zostało zasiane i jak było pielęgnowane do pełnej dojrzałości. Taki proces w większości przypadków dotyczy i ludzi.” Zapamiętałem tę sentencję, bo jestem przekonany, że w znacznej mierze dotyczy ona i mnie.


Nawiązując do jej treści – „kiełkowałem” na ziemi zasiedlonej od wieków przez polskich patriotów i obfitującej w znaczące wydarzenia historyczne. Data i miejsce mojego wychynięcia na świat – to 2 lipca 1926 roku i wieś Węgrzynów, oddalona zaledwie 10 kilometrów od znanego z historii miasta Szczekociny, które za prężność gospodarczą i działalność społeczną otrzymało prawa miejskie już w roku 1398. Prawa te - niemal po pięciuset latach – odebrali mu zaborcy rosyjscy jako karę za aktywność patriotyczną. Miasto to zapisało się w historii i tym, że w roku 1794 na jego przedpolach rozegrała się jedna z największych bitew insurekcji kościuszkowskiej, przeciw połączonym siłom rosyjsko-pruskim. Niemal w tym samym miejscu, 3 września 1939 roku, zwycięską walkę z najeźdźcami niemieckimi stoczył 8. Pułk Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego. A więc jest to ziemia wielkich polskich patriotów, nasycona ich krwią. I ten fakt zawsze miał ogromne znaczenie dla kształtowania charakteru pokoleń na niej wyrastających.


Mój charakter kształtowało nie tylko miejsce urodzenia, ale i atmosfera rodzinnego, katolickiego i zamożnego domu wielkich patriotów i społeczników, ale też wiedza nabyta w szkole, w której znacząca wagę przykładano do nauki historii, a także hart ducha i ciała zdobyty w szeregach harcerstwa, dla którego świętością było hasło „honor i Ojczyzna”.


Gdyby dziś - w kwietniu 2014 roku, po otrzymaniu wiadomości o zaszczytnym nominowaniu mnie do stopnia pułkownika – ktoś zapytał jak oceniam swoje życie i czego w nim żałuję, odpowiedziałbym: nie dokonałem czynów bohaterskich, ale spełniłem to, co dla dobra Polski nakazywały mi patriotyzm i żołnierska przysięga, postępując zawsze z rozkazami wydawanymi mi przez przełożonych i moją najlepszą wolą. I niczego nie żałuję: ani tego, że do swojej metryki urodzenia dodałem sobie 4 lata - co uzasadniała moja fizyczna postura - by móc wstąpić w szeregi organizacji walczącej z Niemcami, ani ryzyka utraty życia w akcjach dywersyjnych i bojowych, ani rany głowy odniesionej w bitwie pod Radkowem, ani tego, że to mnie, po tak zwanym wyzwoleniu, przypadło wykonanie rozkazu zamelinowania broni naszego rozwiązującego się oddziału AK, czego efektem było intensywne poszukiwanie mnie przez UB i konieczność ucieczki z Polski.


Nie żałuję też żołnierskiej tułaczki po Niemczech i Włoszech, gdzie zresztą zostałem przyjęty w szeregi II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i potem dyslokacji mojej jednostki do Anglii. Nie żałuję też – po demobilizacji – nigdy wcześniej nieplanowanego wyjazdu do Ameryki, w której dwa i pół roku spędziłem w szeregach US Marine Corps i to w czasie trwania wojny koreańskiej.


I nie żałuję następnych ponad 60 lat aktywnej działalności społecznej i kombatanckiej.


Myślę, że powierzanie mi zaszczytnych stanowisk w tych organizacjach - jakie mimo sędziwego wieku sprawuję do dziś – świadczy o tym, że w moich działaniach kierowałem się dobrem tych, którzy swoje najlepsze lata poświęcili walce o wyzwolenie i niepodległość naszej ojczyzny, a potem - wciąż poza granicami ukochanego kraju - kultywowaniu tradycji polskiego oręża.


Szczególnie dumny jestem z tego, że choć znajdowałem się często w ekstremalnych sytuacjach, nigdy żadnemu mojemu rodakowi - choć wyznawał inne poglądy polityczne lub działał z innych pobudek i w innych sprawach niż ja - nie wyrządziłem krzywdy fizycznej ani moralnej. Ubolewam tylko, że tak nie dzieje się dziś w moim kraju, ani w środowisku polskich emigrantów.


Oceniając całe moje życie: żołnierskie, zawodowe, kombatanckie i prywatne – uważam je za całkowicie spełnione”.


Marian Prusek zmarł 22 maja 2014 r. Miał 88 lat.


prusek

prusek


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama