Republikanka z Minnesoty Michele Bachmann zamilkła po porażce w prezydenckich wyborach w 2012 roku. Odezwała się, gdy nadarzyła się okazja do narzekań, a była nią propozycja stworzenia w Waszyngtonie pierwszego w kraju muzeum historii kobiet.
Bachmann jest przeciwniczką wystawienia muzeum za federalne pieniądze i na federalnym gruncie. Podejrzewa, że będzie to monument radykalnych feministek, zwolenniczek aborcji występujących przeciw tradycyjnemu małżeństwu i tradycyjnej rodzinie. Narzeka, że obecna wersja propozycji nie zawiera żadnych mechanizmów zabezpieczających przyszłe muzeum przed przeobrażeniem w ideologiczną świątynię aborcji.
Ustawa, sponsorowana przez demokratkę z Nowego Jorku Carolyn Maloney i republikankę z Tennessee Marshę Blackburn, nie wspomina o eksponatach potencjalnego muzeum ani o finansowaniu go z federalnych funduszy. Proponuje jedynie ustanowienie dwupartyjnej komisji do zbadania możliwości powstania takiej placówki w stolicy. Zatem histeria Michele Bachmann jest nieco przedwczesna.
Zwolennicy ustawy zwracają uwagę, że z szeregu muzeów mieszczących się na lub w pobliżu National Mall, żadne nie jest poświęcone wkładowi kobiet w rozwój Stanów Zjednoczonych.
Obawy kongresmanki Bachmann podziela kilku innych konserwatystów i politycznie aktywnych grup prorodzinnych. Portal Huffington Post informuje, że szczególnie drażni ich możliwość umieszczenia w muzeum eksponatów poświęconych Margaret Sanger, która założyła pierwszą w USA klinikę kontroli urodzin. (eg)
Reklama