Sierżant z Illinois znalazł się w grupie żołnierzy, którzy ponieśli śmierć w strzelaninie w Fort Hood w Teksasie − informuje "The Chicago Sun-Times".
Sierżant Timothy Owens pochodzący z Effingham w środkowym Illinois jest jedną z czterech ofiar śmiertelnych tragedii, do której doszło w środę w Teksasie. Wśród zabitych jest sprawca strzelaniny. 16 osób doznało obrażeń.
Dariene Humphrey, teściowa Owensa ujawniła, że 37-letni żołnierz wojsk lądowych poślubił jej córkę Billy w sierpniu ubiegłego roku. Podczas strzelaniny Billy przebywała w bazie w mieszkaniu zajmowanym przez małżeństwo. Natychmiast po incydencie dowództwo bazy nakazało jej pozostanie w domu.
Po otrzymaniu informacji o postrzeleniu męża udała się do szpitala, gdzie rozmawiała z kapelanami i psychologami. Nie pozwolono jej zobaczyć ciała.
Humphrey wspomina Owensa jako "życzliwego człowieka, zawsze gotowego przyjść innym z pomocą. Uważał, że każdy sam powinien rozwiązywać swoje problemy bez wdawania się w spory". Ujawnia też, że sierżant był w bliskich kontaktach ze swoją matką mieszkającą w Effingham.
Owens i Billy uczęszczali do tej samej szkoły średniej. W ubiegłym roku na nowo nawiązali znajomość, by w sierpniu zawrzeć związek małżeński. (ak)
Reklama