Wbrew stanowisku administracji USA, zdominowany przez konserwatywnych sędziów Sąd Najwyższy zniósł w środę pewne limity ograniczające finansowanie kandydatów i partii politycznych w federalnych kampaniach wyborczych przez osoby indywidualne.
Dotychczas konkretne osoby nie mogły przekazać więcej niż łącznie 123,200 dol. na różnych kandydatów, partie polityczne bądź komitety wyborcze w wyborach federalnych w ciągu dwóch lat.
Sąd Najwyższy uznał to ograniczenie za sprzeczne z pierwszą poprawka konstytucji. "Nie ma w naszej demokracji bardziej podstawowego prawa niż prawo do uczestniczenia w procesie wyborczym" - argumentował w uzasadnieniu sędzia John Roberts Jr.
Za wyrokiem znoszącym limit opowiedziało się 5, a przeciw było 4 sędziów Sądu Najwyższego. Linia podziałów była ideologiczna. Za wyrokiem głosowali bowiem sędziwie o konserwatywnych poglądach, których do Sądu Najwyższego nominowali republikańscy prezydenci. Cała czwórka sędziów, która głosowała przeciw, była nominowana przez prezydentów z Partii Demokratycznej. Wyrok natychmiast z zadowoleniem przyjęli republikanie, wskazując, że limit uniemożliwiał obywatelom wykonywanie podstawowego konstytucyjnego prawa.
Ale wyrok jednocześnie pozostawił w mocy inny limit, a mianowicie ograniczający dotację, jaką jedna osoba może bezpośrednio przekazać na jednego i tego samego kandydata lub komitet wyborczy. Wynosi on 2600 dol. w ciągu dwóch lat. Podobnie w mocy pozostają istniejące ograniczenia w finansowaniu kampanii przez korporacje i związki zawodowe.
Niemniej część komentatorów oczekuje, że środowy wyrok bardzo wpłynie już na najbliższą kampanię przed jesiennymi wyborami do Kongresu, zwiększając wpływ środków finansowych na amerykańską politykę. Donatorzy będą mogli bowiem przekazywać środki finansowe nieograniczonej liczbie kandydatów.
"Public Citizen", organizacja lobbująca na rzecz ograniczenia pieniędzy w amerykańskiej polityce oszacowała, że w następstwie wyroku pojedynczy donator będzie mógł przekazać w sumie 5,9 mln na różne komitety stanowe i lokalne komitety wyborcze różnych kandydatów w ciągu dwóch lat.
Sądowy wyrok wywołał już głośne protesty organizacji walczących o prawa obywatelskie. Jedna z nich, Common Cause oświadczyła, że zniesienie limitu powiększy w dużym stopniu osobiste wpływy bogatych biznesmenów w Waszyngtonie i jednocześnie ograniczy głos zwykłych obywateli.
(ak, PAP)
Reklama