Blisko 90 proc. pracowników restauracji szybkiej obsługi uważa się za ofiary kradzieży zarobków. Skarżą się na zmuszanie do wykonywania dodatkowej pracy, odbieranie przysługujących im przerw, niepłacenia za godziny nadliczbowe. Takie zażalenia wysuwa 84 proc. pracowników McDonalds'a , 92 proc. Burger Kinga i 82 proc. Wendy's w Chicago i w całym kraju.
Kampania prowadzona pod hasłem "Low pay is not OK" (niska płaca nie jest w porządku) zmierza do podniesienia płac do 15 dol. na godzinę i zmuszenia restauracji do pozwolenia pracownikom na wstąpienie do związku zawodowego bez akcji odwetowej ze strony pracodawcy.
Wśród uczestników sondażu przeprowadzonego przez firmę Hart Research byli ludzie w różnym wieku, z różnym doświadczeniem zawodowym, pracownicy szeregowi i kierownicy. Jedna trzecia respondentów jest rasy białej, 25 proc. stanowili Afroamerykanie, 30 proc. Latynosi.
Aż 46 proc. uczestników sondażu żaliło się na nieodpłatne przedłużanie godzin pracy po zakończeniu ich zmiany. Ponad czterech na dziesięciu ankietowanych narzeka na brak przerw mimo długich godzin pracy, a nieco więcej skarży się na odciąganie z czeków pieniędzy na firmowy uniform.
Portal "Huffington Post" przytacza inne bolączki pracowników, w tym opóźnienia wypłat, proszenie, by zaczekali z wpłatą czeków i zmuszanie do pokrywania z własnej kieszeni braków w kasie.
W niektórych miastach ponad 30 proc. pracowników restauracji szybkiej obsługi ma dwie, a nawet trzy różne prace. Większość wierzy, że ich kompanie stać na podwyżkę płac i stworzenie lepszych warunków zatrudnienia.
(eg)
Reklama