Pokaz filmu, wspomnienia redaktora Andrzeja Sowy z Programu I Polskiego Radia, wreszcie występy Teatru Pieśni i Tańca „Wici” oraz zespołu „Białdunajcanie” uświetniły wieczór poświęcony Zofii Solarzowej. Współtwórczyni uniwersytetów ludowych, autorka wielu opowiadań, wierszy, pieśni, a przede wszystkim instruktorka teatralna, prowadziła amatorskie teatry wiejskie oraz zespoły pieśni i tańca „Podhale” w Białym Dunajcu oraz „Promni” i kilku innych. Ta niezwykła postać związana z folklorem i kulturą wsi polskiej oraz jej twórczość przeżywa w Polsce prawdziwy renesans. Jej imieniem nazywane są szkoły, domy kultury i zespoły artystyczne.
– Będąc parę miesięcy temu w Polsce na obchodach powołania przez moich dziadków pierwszego uniwersytetu ludowego, zdałam sobie sprawę, że nazwisko Solarz nadal jest niezwykle popularne – mówi wnuczka słynnej choreograf, Magdalena Solarz, dyrektor artystyczna i choreograf Teatru Pieśni i Tańca „Wici”, kontynuatorka artystycznej wizji swojej babci.
– Byłam bardzo pozytywnie tym wszystkim zaskoczona i zrobiło mi się trochę wstyd, że ja do tej pory nic nie zorganizowałam, aby upamiętnić „babulę”. W związku z tym, że akurat w Polsce ukazało się naukowe opracowanie pamiętników mojej babci autorstwa redaktora Andrzeja Sowy, postanowiłam zaprosić go do Wietrznego Miasta, żeby opowiedział więcej o swojej pracy i znajomości z Zofią Solarzową – wspomina Magdalena Solarz.
W ten sposób powstał projekt koncertu, który ze względu na związki Zofii Solarzowej z górami 15 marca odbył sie w Domu Podhalan przy 4808 S. Archer w Chicago.
– Jako dziennikarz radiowy kilkakrotnie z różnych okazji nagrywałem audycje z Zofią Solarzową – wspomina Andrzej Sowa. – Jako osoba bardzo mądra i konkretna, mająca swój pogląd na kulturę, a szczególnie na kulturę ludową, na sztukę i również na ten typ wychowania, jaki został zaprezentowany przez Ignacego Solarza w uniwersytetach ludowych, pani Zofia podpisała się pod tym całym sercem i je współtworzyła.
Mówiąc o opracowanym przez siebie pamiętniku Zofii Solarzowej Andrzej Sowa przyznał, że najwięcj pracy włożył w stworzenie ponad czterystu przypisów. Najczęściej dotyczyły one osób i wydarzeń, które trudno było zweryfikować na podstawie dostępnych dokumentów. Przy opracowaniu wielokrotnie musiał sięgać do rozmów z żyjącymi świadkami twórczości i życia bohaterki, do ksiąg parafialnych w różnych miejscowościach. Praca ta sprawiła mu bardzo dużą satysfakcję. Zdaniem Andrzeja Sowy o nietuzinkowości bohaterki pamiętników najlepiej świadczy opinia Marii Dąbrowskiej, która była urzeczona jej teatrem i powiedziała, że gdyby Zofia Solarzowa tworzyła za granicą, to z pewnością dorobiłaby się sławy i pieniędzy, a w Polsce ma tylko kłopoty.
Okazuje sie, że w Chicago są osoby, które zaczynały tańczyć pod okiem Zofii Solarzowej. Do nich należy znakomity tancerz góralski Stanisław Gawlak-Kubior i obecny prezes Związku Podhalan Andrzej Gędłek.
– Pani Zofia chciała pokazać góralszczyznę światu, wydobyć ją z cienia – wspomina „Stasek” Gawlak-Kubior. – Z pewnością, gdyby jej nie usunięto z Białego Dunajca, prowadzony przez nią zespół zyskałby międzynarodową sławę – dodaje trzykrotny zdobywca tytułu Zbójnika Roku. Dzięki zajęciom w zespole Zofii Solarzowej Andrzej Gędłek jako mały chłopak miał okazję gościć w siedzibie zespołu „Mazowsze” i na „żywo” oglądać wspaniałych artystów.
Na zakończenie wieczoru, który przeciągnął się do godziny drugiej nad ranem, były kwiaty i podziękowania dla spadkobierczyni dorobku artystycznego Zofii Solarzowej, jej wnuczki Magdaleny oraz autora opracowania pamiętnika, który stał się pierwszym z czterech tomów sagi o rodzinie Solarzów.
Tekst i zdjęcia: AB/NEWSRP
Reklama