Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 22:14
Reklama KD Market
Reklama

Koncert pamięci Marka

Koncert pamięci Marka
To był koncert wyjątkowy pod każdym względem. Nie można mieć wątpliwości, że zbudowana przez Grażynę Auguścik atmosfera wieczoru poświęconego Markowi Bajsonowi, zmarłemu tragicznie przed rokiem partnerowi życiowemu artystki, była niezwykła.

/a> fot.Dariusz Lachowski


Sobotnim wieczorem, 22 marca, w gościnnej sali koncertowej Jezuickiego Ośrodka Milenijnego odbył się koncert, którego doskonale przemyślany i przygotowany repertuar podkreślił wysoki profesjonalizm Grażyny Auguścik i jej grupy. Koncert był to niezwykły, bo grany dla kogoś, kogo od ponad roku nie ma już wśród nas, dla Marka, który zwykł przebywać na końcu sali, wtulony w dźwięki instrumentów i głos Grażyny. Tego wieczoru wszyscy czuli jednak jego obecność. Po raz pierwszy Grażyna Auguścik zaprezentowała niektóre prace Marka. Wiele wydanych płyt, to okładki zaprojektowane właśnie przez niego, jak chociażby: Andanca, Live Sounds Live, The Light, River, Fragile, Pastels, Don’t Let me Go.
"Widzę Twoje zdjęcie, ale nie ma Ciebie poza kadrem…"

Gdy Grażyna Auguścik pojawiła się na scenie, miękkim głosem powiedziała: – Dobry wieczór, witam Was bardzo serdecznie w tym pięknym miejscu. Dziękuje Wam za przybycie.

I tak rozpoczął się koncert mający trwać przez dwie godziny.

Pierwszy utwór, który mogliśmy tego wieczoru usłyszeć to “He Was Too Good to Me” ze słowami Lorenza Harta. Oniryczna interpretacja sprawiła, że w głośnych oklaskach wokalistka przedstawiała muzyków. W skład zespołu Grażyny Auguścik wchodzą obecnie: Matt Ulery – gitara basowa, Jon Deitemyer – perkusja, John Kregor – gitara oraz Rob Clearfield – pianino. Znakomicie przemyślany scenariusz tego koncertu pozwalał każdemu z muzyków na zagranie dla Marka.

Kilka minut później pojawił się utwór, którego absolutnie nie mogło zabraknąć tego wieczoru “They Are Leaving Me Behind” z ostatniej płyty wokalistki “Man behind the sun”, płyty specjalnej, niejako oświetlającej jej drogę od nauki gry na gitarze w Słupsku do ukończenia jednej z najlepszych szkół muzycznych Berklee College of Music w Boston, a wszystko to przecież na jednym z najbardziej wymagających rynków muzycznych bo amerykańskim.

Mieliśmy więc okazję słuchać jej w standardach jazzowych, ostrych i dynamicznych wokalizach, które chyba wywierały największe wrażenie. Trudno było nie okazać emocji, kiedy artystka przywołała słowa wiersza Magdaleny Piekorz “Modlitwa”. Nie zabrakło też jej otwartego projektu z utworami Witolda Lutosławskiego.

“Marek był człowiekiem, który do mego życia wniósł wiele piękna, szczęścia i miłości. Był osobą, która naprawdę troszczyła się o sztukę i muzykę. Był zawsze przy mnie. Był moją drugą ręką. Tak mi go bardzo brakuje. Marek zawsze pomagał ludziom, nie odmawiał, czy to w dzień, czy w nocy. On miał zawsze czas dla przyjaciół. Ta cała historia nauczyła mnie jednej ważnej rzeczy, że czas jest teraz i tu, i nie wolno czekać do jutra. Czasem jutro już może do nas nie przyjść.” Wyraźnie wzruszona Grażyna Auguścik tą osobistą refleksją zakończyła koncert i zaśpiewała słowami Benarda Ighnera “Everything must change”. Muzyka z tego wieczoru na długo pozostała w sercach tych, którzy byli gośćmi Grażyny i... Marka. Bo tak długo, jak żyje pamięć o tych, którzy odeszli, tak długo żyją z nami.

A w pierwszą rocznicę tragicznego wypadku, który wydarzył się 23 marca 2013 r. przyszli upamiętnić Marka Bajsona przyjaciele i miłośnicy talentu Grażyny Auguścik. Z każdym, kto tego wieczoru pojawił się w auli koncertowej, z przyjaciółmi, znajomymi, fanami, wokalistka znalazła kilka minut po koncercie, by zamienić słowo. Taki to był niezwykły wieczór, wieczór Grażyny dla Marka...

Tekst i zdjęcia Dariusz Lachowski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama