Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 12 listopada 2024 14:20
Reklama KD Market

Alphonse Capone, diler używanych mebli z 2220 South Wabash Avenue

Nieczęsto zdarza się, by zwykły bandyta, czyli człowiek kompletnie pozbawiony pozytywnych cech, takich jak np. empatia, szacunek dla innych, moralność, etyka i poszanowanie praworządności, wykazywał śladowe oznaki skruchy czy minimalne odruchy sympatii wobec innego człowieka. Dlatego raczej nie spodziewalibyśmy się, żeby takie chodzące na dwóch nogach, ale posiadające jednak fizyczne ludzkie cechy indywiduum, odezwało się słowami niemalże przeczącymi swojej knajackiej reputacji:„Najszczęśliwszym okresem w moim życiu był czas, gdy korzystając ze swojej anonimowości, mogłem jeść spaghetti bez trzymania pod stołem odbezpieczonego pistoletu, wycelowanego w drzwi wejściowe”.



Al Capone wypowiedział te słowa w początkach lat dwudziestych, żyjąc na wysokiej stopie, a jednak ciągle pożyczając pieniądze od Johnny’ego Torrio, swojego partnera. W tym czasie ogromne sumy wpływały do jego kasy w formie czystego zysku z handlowania nielegalnym alkoholem i uczestniczenia we wszystkich niemal formach zbrodniczej, zorganizowanej działalności, w której sprytny bandzior mógł uczestniczyć.

Zwyczajny, wulgarny, bezlitosny oprych, wychowany w biednych, przestępczych, emigranckich dzielnicach Nowego Jorku, sprawny w pięściach i bezmyślnie okrutny w torowaniu sobie drogi do pieniędzy, władzy i przyjemności – Capone ląduje w Chicago w 1920 roku jako zaufany człowiek ustabilizowanego oprycha Johnny’ego Torrio, swojego kuzyna. Przepraszam, długoletniego gangstera....

Chicago, miasto ciężko pracujących mężczyzn



Chicago w latach dwudziestych zamieszkiwało 2,7 mln mieszkańców. Miasto posiadało gęsto zabudowane centrum zwane pospolicie Loop i rozwijające się przemysłowe południe z największymi na świecie rzeźniami oraz hutami i zakładami obsługującymi przemysł uboju i handel mięsem. Północna strona, głównie mieszkaniowa, ale bardzo produktywna, ze wszystkimi rodzajami przemysłu, konkurowała wytwórczością i populacją z szeroką, zachodnią częścią miasta. Natomiast zachodnia część była znana z chicagowskich bungalowów, których mieszkańcy pracowali w tysiącach małych i średnich zakładów przemysłowych, zatrudniających olbrzymie rzesze ludzi. Przeważająca liczba mężczyzn w mieście została sprowadzona z całych Stanów i Europy do prosperujących przedsiębiorstw, stale poszukujących pracowników. Ciężko pracujący, w większości samotni, aczkolwiek również i związani z rodzinami, mężczyźni mieli swoje specyficzne, męskie potrzeby, jak alkohol, rozrywki z udziałem kobiet (czytaj: prostytucja) i hazard.

Konsumpcja alkoholu w USA była niesłychanie wysoka: przeciętny Amerykanin wypijał w tym czasie około 6 butelek wysokoprocentowego alkoholu na miesiąc, czyli około trzy razy więcej niż w obecnych czasach. Pod wpływem organizacji dobroczynnych, usiłujących poprawić społeczną moralność, i pod naciskiem towarzystw trzeźwości i protestanckich organizacji kościelnych i społecznych, w styczniu 1920 roku wprowadzono 18. poprawkę do Konstytucji USA, która rozpoczęła okres prohibicji w całym kraju. Powołany nowy batalion państwowej policji, liczący ok. 2 tys. osób, dostał oficjalne polecenie likwidacji produkcji, importu, sprzedaży i przewożenia alkoholu – tak stanowiło nowe, drakońskie prawo.

Dawne Leeve dzielnicą gangsterów

W południowej stronie miasta, na ulicy będącej kiedyś centralnym miejscem Levee, dzielnicy rozpusty, pod adresem 2222 S. Wabash swoją główną siedzibę miało dwóch pospolitych, włoskich bandziorów: Johnny Torrio i Alphonse Capone. Jako spadkobiercy zastrzelonego niedawno gangstera Big Jima Collosimo, szefa włoskiej mafii, czyli mordercy, złodzieja, pasera i sutenera, zostali właścicielami dwustu domów publicznych i szefami prosperujących już firm produkujących, przewożących i sprzedających alkohol na coraz większą skalę. Torrio, prawa ręka Jima Collosimo, otworzył swoją pierwszą restaurację i dom publiczny Four Deuces parę metrów od kwatery głównej szefa, czyli kilkanaście kroków od Collosimo’s Cafe. Chicagowscy politycy, znani artyści i wpływowi biznesmani uważali wizyty w interesującym Four Deuces za przyjemność i konieczność, a polityczne machlojki Jima Collosimo miały ogromny wpływ na zmiany wyborcze na publicznych stanowiskach w mieście, niezwykle korzystne dla ferajny bandytów z ulicy Wabash. Czerwony, czteropiętrowy budynek u zbiegu Wabash i 22. ulicy był miejscem dwunastu morderstw, nigdy przez policję nierozwiązanych.

Al Capone, importowany nowojorski bandzior, rozrabiaka i złodziej (och, przepraszam: gangster!) zaczynał sprawdzać swoje gangsterskie talenty jako barman i ochroniarz w Four Deuces. Cztery Dwójki były szczęśliwe dla Capone – do dzisiaj nie wiemy, ale przypuszcza się, że ludzie pociągający za spust karabinów maszynowych wycelowanych w Jima Collosimo byli opłaceni przez Torrio. Niewykluczone, że strzelał sam Al Capone, kontynuując swoją dziką radość zabijania zarówno przyjaciół jak i wrogów.

Prohibicja

Złote lata gangsterów dopiero się zaczynały. Prohibicja otworzyła szeroko wrota do zbijania naprawdę niesłychanych fortun. Produkcja, transport i sprzedaż alkoholu w Chicago, mieście ciężko pracujących mężczyzn z ogromnymi potrzebami alkoholowej rekreacji, ustabilizowała się na poziomie 6 mln dol. na tydzień. W mieście działało od 6 tys. do 20 tys. tzw. „speakeasy”, czyli tajnych barów sprzedających nielegalny alkohol. W takiej melinie klient musiał cichym głosem wyszeptać hasło umożliwiające mu wejście do przybytku. Na zaspokojenie ludzkich potrzeb hazardu gangsterzy czekali z dwoma tysiącami kantorów, a potrzeby towarzyskie samotnych mężczyzn gangsterzy zaspakajali sutenerską opieką nad pięcioma tysiącami ciężko pracujących kobiet, w większości całkiem młodych.

Suma rocznych wpływów z całego przemysłu „rozrywkowego” zmonopolizowanego przez gangsterów w całym mieście w latach 20. XX w. obliczana jest na około 300 mln dol. rocznie, słownie: trzysta milionów dolarów! W latach dwudziestych uncja złota kosztowała 21 dolarów. Dzisiejsza równowartość 300 milionów dolarów, porównując sumy z lat dwudziestych parytetem złota, wynosi ok. 18 mld dolarów, przy obecnej cenie złota 1255 dol. za uncję. Osiemnaście wielkich miliardów dolarów! Ta suma nawet brzmi lepiej po angielsku: 18 billions of dollars!

Alphonse Capone, diler* używanych mebli, św. Mikołaj z Prairie Avenue



Nasz ulubiony gangster, Alphonse Capone, według policyjnych kartotek mieszkał skromnie w piętrowym domku przy 7224 Prairie Avenue na południu Chicago wraz z żoną Mae, matką Teresą, siostrą Mafaldą i z braćmi Matthew i Johnem. Najbliższym sąsiadem Capone był policjant Henry Hunter, zamieszkały dom dalej. Kolejny policjant mieszkający w następnym domu nosił nazwisko P. Houlihan, a sąsiadem naprzeciwko był sierżant chicagowskiej policji D. Gaviga. Capone legitymował się oficjalną wizytówką „Alphonse Capone, Second Hand Furniture Dealer, 2220 S. Wabash Avenue”, gdzie oprócz domu rozpusty połączonego z klubem Cztery Dwójki było kilkanaście innych, ustabilizowanych gangsterskich firm, włączając w to firmy eksportowo-importowe i biura podróży oferujące wyłącznie wycieczki do Rzymu i na Sycylię.

Jego pierwszy areszt w Chicago w 1922 roku został opisany w gazetach. Alfred Caponi, jak pomyłkowo napisano, wyciągnął pistolet i legitymację, że jest zastępcą szeryfa, więc został zwolniony z winy i kary pomimo tego, że do sądu wpłynęło oskarżenie przeciwko niemu o nielegalne posiadanie broni i kierowaniu samochodu pod wpływem alkoholu. Sprawa tajemniczo zniknęła z wokandy sądu, bez wątpienia dzięki politycznym wpływom Jima Collosimo, mistrza w interwencjach i wyborczych machlojkach w wyborach sędziów, radnych, a nawet samego burmistrza.

Al Capone, na wizytówkach sprzedawca używanych mebli, a w rzeczywistości coraz potężniejszy mogul destylarni, szef dystrybucji wyrobów alkoholowych na wielką skalę, właściciel kantorów wyścigów konnych i właściciel sieci burdeli odziedziczonych po własnej ofierze, był bardzo lubiany w okolicy, w której mieszkał. Uważany przez sąsiadów za niemalże św. Mikołaja, hojnie rozdzielał cukierki i błyszczące monety i dawał spore datki na szkołę, w której uczyły się dzieci jego siostry. Legendy o jego dobroci roznosiły się z ust do ust i jego bajkowa popularność jako uśmiechniętego dobroczyńcy, który zabiera bogatym i rozdaje biednym, rozeszła się błyskawicznie po całym stanie. Nawet doniesienie prasowe, w którym Capone został opisany jako człowiek oddający sześć strzałów z pistoletu do swojego byłego przyjaciela Joe Howarda, nie zachwiało wiarą ludzi w Capone. Sprawa została zamknięta, a Al Capone został zwolniony z aresztu z prostego powodu – zniknięcia dwóch świadków oraz nagłego wycofania się z zeznań tych, co pozostali. Uczucia przyjaźni i więzy współpracy, jakie żywił do innych Al Capone często kończyły się zniknięciem zarówno przyjaźni, jak i śmiercią niedawnych przyjaciół. Joe Howard zasłużył na śmiertelne niezadowolenie Capone poprzez fakt, że postąpił jak gangster i ukradł przyjacielowi cały transport alkoholu z magazynu, a następnie sprzedał go na własna rękę.

Strzeż się wrogów, strzeż przyjaciół

Wielu współpracowników i przyjaciół Capone kończyło życie po usiłowaniu przejęcia regionów dystrybucyjnych, po częstych kradzieżach transportów z alkoholem, a nawet pieniędzy z kantorów czy z burdeli – gniew Capone zwykle prowadził do strzelaniny. Bracia Genna stracili zaufanie Ala Capone mimo wykonania wyroku na Dean O’Banionie, gangsterze z północnej części miasta, konkurencie i rywalu Capone. Al Capone nie oszczędził również swoich rodaków z sycylijskiej organizacji Unione Siciliana, monopolizującej dystrybucję alkoholu w atrakcyjnej dla Włochów części Chicago zwanej Little Italy. Bracia Aiello próbowali prewencyjnie zastrzelić Ala Capone. Niestety ich usiłowania nie przyniosły rezultatu, a krwawy rewanż Capone oddał mu w ręce zarówno ich organizację, jak i całe terytorium Little Italy.

Najbardziej zaciętym wrogiem i rywalem Ala Capone w produkcji, dystrybucji alkoholu i prostytucji był okrutny, pozbawiony skrupułów, bezlitosny bandzior, włamywacz i kasiarz (przepraszam, gangster) Hymie Weiss. Urodzony w rodzinie noszącej polskie nazwisko Wojciechowski, Hymie starał się pomścić śmierć swojego przyjaciela z dzieciństwa i partnera O’Baniona. Dean O’Banion i Hymie Weiss zginęli niemalże w tym samym miejscu: Dean O’Banion został zastrzelony we własnej kwiaciarni przy 738 N. State Street, a Hymie Weissa zastrzelono z pistoletów maszynowych, jak wchodził do tego samego budynku. Strzały z karabinów padły z samochodu zaparkowanego po przeciwnej stronie ulicy (tuż przy katedrze Świętej Rodziny). Mimo wszystkich okoliczności wskazujących na Ala Capone, policja nigdy nie wykryła bezpośrednich sprawców.



Nad Capone zawisły czarne chmury i niebezpieczeństwo groziło mu nie tylko ze strony policji i prawa, ale także przeróżnych gangsterów, zjeżdżających do bogatego w potencjalne zarobki miasta skorumpowanych i pobłażliwych dla gangsterów polityków. Z kontraktów na wyroki śmierci wydanych na Capone wyróżniał się jeden w wysokości 50 tys. dol. (dzisiejsza wartość: 3,7 miliona dolarów). Capone nigdy nie wychodził z domy bez stalowej, kuloodpornej kamizelki, a jego słynny, pancerny samochód ważył 7 ton, czyli dwa razy więcej niż przeciętny samochód. Ten nieczuły na kule pojazd został wyposażony w pancerne drzwi, szyby, zderzaki i opony za cenę 20 tys., czyli równowartość dzisiejszych 1,2 miliona dolarów.

Masakra w garażu pana Heyera

Gangsterskie lata dwudzieste miały się ku końcowi, w pewnym sensie ukoronowane największą znana chicagowską zbrodnią: Valentine’s Day Massacre. Garaż Heyera przy 2122 North Clark Street był kwaterą główną gangu George'a „Bugs” Morana. 14 kwietnia 1929 roku siedmiu członków gangu od samego rana oczekiwało na dostawę niezwykle taniego alkoholu. Znajomy „Bugs” Morana, a zarazem złodziej całego transportu, zadzwonił z propozycją dostawy całego ładunku bezpośrednio do garażu. Czekając na George'a „Bugs” Morana i dwóch spóźniających się członków gangu, każdy z gangsterów trzymał w kieszeni rolkę pieniędzy w ilości ponad tysiąca dolarów, przeznaczoną na wspólny zakup alkoholu od złodzieja. Do otwartych drzwi garażu nie podjechała jednak oczekiwana ciężarówka, ale samochód, w którym było trzech umundurowanych policjantów. Przyzwyczajeni do policyjnych łapanek gangsterzy bez oporów rzucili broń i pozwolili ustawić się twarzą do tylnej ściany garażu, w odległości nie większej niż 20 metrów od niedalekiej Clark Street. Dwóch uzbrojonych, niezauważonych przez gangsterów cywilów z pistoletem maszynowym Thompsona i z karabinem z obciętą lufą zjawiło się w garażu. Egzekucję wykonano z zawodową sprawnością: błyskawiczna seria Thompsona precyzyjną, prostą linią przeszyła głowy i korpusy ofiar. Śmierć wszystkich była natychmiastowa i cała siódemka miała przestrzelone głowy, gardła i serca, ale jeszcze dwa dodatkowe strzały z obrzyna dobiły oprychów uważanych za największych twardzieli.

Opinia publiczna natychmiast przypisała zbrodnie w garażu Heyera gangowi Ala Capone, który przebywał w tym czasie na Florydzie. Po kilku tygodniach śledztwa policja postawiła w stan oskarżenia dwóch zawiązanych z Capone gangsterów, których oskarżyła o przyjęcie dziesięciu tysięcy dolarów jako opłaty za wykonanie wyroku – na podstawie podsłuchów telefonicznych rozmów Ala Capone z Jackiem Guzikiem, swoim zaufanym gangsterem. Podejrzanych gangsterów policja zwolniła z powodu braku podpartego dowodami aktu oskarżenia, a ujawnienie rozmów Jacka Guzika z Alem Capone i ich opis w gazetach stworzyły legendę wokół Ala i jego rzekomej winy za masakrę w dzień św. Walentego.

Przeprowadzone w 1980 roku badania dokumentów w nieznanych dotychczas archiwach Hoovera wyraźnie wskazują, że zbrodni w dzień św. Walentego dokonał gang kierowany przez sfrustrowanego gangstera o nazwisku William White w rewanżu za śmierć krewnego z ręki gangu Morana.

Chicago miastem gangsterów

Wszyscy wiemy, że Al Capone został aresztowany i skazany za przestępstwa podatkowe, a nigdy nie przesiedział ani jednego dnia w więzieniu za liczne morderstwa, pobicia, wymuszenia, szantaże i stręczycielstwo. Według obliczeń prasy w latach dwudziestych gangsterzy dokonywali w Chicago około 300-400 morderstw rocznie, głównie na członkach konkurencyjnych gangów, ale też na ludziach opierających się szantażom i wymuszeniom. Niektórzy badacze wskazują jednak, że część samobójstw popełnianych z przyczyn ekonomicznych czy emocjonalnych była niesłuszne przypisywana miejscowym gangom. Wprawdzie miasto Chicago wygrywało „konkurencję” w liczbie popełnionych morderstw i gwałtownych śmierci z Nowym Jorkiem czy z Los Angeles, ale było zdecydowanie z tyłu za Atlantą, Nowym Orleanem, czy nawet prowincjonalnym Birmingham, w Alabamie. Możemy tylko podziwiać chicagowską prasę za umiejętności reklamowe, propagandową pogoń za sensacją i uzyskanie tak wielkiego, światowego rozgłosu, który niesłusznie wyrobił naszemu miastu niebezpieczną reputację największego przestępczego miasta cywilizowanego świata w latach 20. Chicago do dzisiaj posiada światową reputację miasta Ala Capone, miasta gangsterów.

Według statystyk przestępczość w Chicago w gangsterskich latach dwudziestych mieści się znacznie poniżej dzisiejszych statystyk kryminalnych. W roku 1994 zarejestrowano około tysiąca morderstw, najwyższą liczbę od ponad stu lat. W tym samym roku nie zanotowano ani jednego morderstwa popełnionego przez zorganizowaną sycylijską czy neapolitańską mafię, z której wywodził się Alphonse Capone, pospolity bandyta o niepospolitym, celebryckim rozgłosie, którego 67. rocznica śmierci minęła 25 stycznia.

Krzysztof Wawer

* Wiki: „Diler: anglicyzm, spolszczona wersja angielskiego słowa dealer, oznaczającego sprzedawcę”. Obecnie powszechnie używane w Polsce w miejscach mniej więcej odpowiadających angielskiemu znaczeniu.

*Krzysztof Wawer, autor artykułu, jest publicystą, miłośnikiem historii Chicago

2

2

3

3

nagrobek_1

nagrobek_1

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama