Czterej byli amerykańscy ambasadorowie na Ukrainie w środę na łamach dziennika "New York Times" zaapelowali do USA i Unii Europejskiej o użycie swoich wpływów do zakończenia ukraińskiego kryzysu, m.in. poprzez nałożenie sankcji finansowych na władze w Kijowie.
Według dyplomatów "Ukraina znalazła się na krawędzi i sytuacja może wymknąć się spod kontroli". "Jeśli Stany Zjednoczone i Unia Europejska chcą zachęcić do pokojowego rozwiązania (ukraińskiego kryzysu - PAP), powinny teraz użyć swoich wpływów. W przeciwnym razie sytuacja może się jeszcze bardziej pogorszyć i może dojść do tego, że Zachód będzie tylko obserwatorem" - czytamy w opublikowanym w środę liście Johna E. Herbsta, Williama Greena Millera, Stevena K. Pifera i Williama B. Taylora Jr.
Oceniają oni, że ostatnie ustępstwa ze strony prezydenta Wiktora Janukowycza "mogły pomóc zażegnać kryzys miesiąc temu a nawet przed dwoma tygodniami, ale teraz rząd oferuje za mało i za późno". "Wydaje się, że nawet wtorkowa oferta dymisji premiera Mykoły Azarowa nie uspokoi protestujących" - dodają dyplomaci.
"Jeśli Zachód dąży do pokojowego rozwiązania, dzięki któremu Ukraina wróci na demokratyczną ścieżkę jeszcze przed wybuchem przemocy, teraz jest czas, by działać" - piszą b. ambasadorowie. Dodają, że Waszyngton i Bruksela powinny ustalić wspólny przekaz w sprawie Ukrainy.
"Po pierwsze USA i UE powinny jasno postawić sprawę i wyjaśnić Janukowyczowi, że musi powstrzymać się od użycia siły i prowadzić poważne negocjacje mające na celu znalezienie wyjścia z kryzysu" - podkreślają dyplomaci. Ich zdaniem prezydent powinien pójść dalej niż ostatnie propozycje, zaoferować "opozycji wspólną kontrolę nad organami bezpieczeństwa" oraz dać konkretne zapewnienia dotyczące tego, że wybory prezydenckie w 2015 r. będą wolne i sprawiedliwe. Szef państwa powinien też zapewnić, że w wyborach będzie mógł wystartować Witalij Kliczko oraz że na wolność wyjdzie była premier Julia Tymoszenko.
Po drugie przedstawiciele amerykańskich i europejskich władz powinni wyjaśnić ludziom z kręgów Janukowycza, że muszą działać już teraz, wspierając porozumienie, gdyż w przeciwnym razie grożą im sankcje wizowe i finansowe. Zdaniem ambasadorów Waszyngton, który 22 stycznia ogłosił cofnięcie wiz dla urzędników związanych z użyciem siły, powinien teraz dodać do tego sankcje finansowe i zagrozić osobom bliskim Janukowyczowi, w tym ich rodzinom, że jeśli nie wykorzystają swoich wpływów, by zakończyć kryzys, kolejne sankcje mogą być wymierzone właśnie w nich.
"Do tego powinna przyłączyć się Unia Europejska. To w Europie ukraińscy oligarchowie powiązani z prezydentem zostawiają pieniądze, kupują luksusowe rezydencje, jeżdżą na wakacje, wysyłają dzieci do szkół" - zaznaczają dyplomaci.
Ponadto Amerykanie i Europejczycy muszą naciskać na opozycję, by "nie przeholowała". Według byłych ambasadorów w Kijowie podczas kryzysu powinna przebywać stale unijna delegacja wysokiego szczebla. Poza tym amerykańscy i europejscy dyplomaci powinni monitorować ulice Kijowa, dzięki czemu rządowi trudniej będzie rozprawiać się z demonstrantami, a liderom opozycji łatwiej będzie kontrolować mniej zdyscyplinowanych protestujących.
Waszyngton i Bruksela powinny ustalić też wspólny przekaz dla Moskwy. "Zachód nie powinien ukrywać swoich działań przed (rosyjskim - PAP) prezydentem Władimirem Putinem. Europejscy liderzy powinni upomnieć Putina przed podejmowaniem kroków, które pogłębiłyby kryzys, co jasno powinien powiedzieć też Obama. Putin musi zrozumieć, że brutalne obchodzenie się z Ukrainą rzuci cień na jego nadzieje dotyczące udanego przebiegu olimpiady w Soczi" - dodają byli ambasadorowie.
"Zachodnie wpływy na Ukrainie są rzeczywiste lecz ograniczone i mogą zniknąć. Stany Zjednoczone i Unia Europejska powinny teraz je wykorzystać, w przeciwnym razie będą patrzeć jak Ukraina ulega przemocy, której nie będzie w stanie powstrzymać" - apelują. (PAP)
Reklama