Od stycznia napastliwym paparazzim, którzy w Kalifornii fotografują dzieci gwiazd bez zgody ich rodziców, grożą surowe kary, aż do roku więzienia i grzywny w wysokości 10 tys. dolarów. Ustawę, za którą lobbowały znane aktorki, krytykują organizacje medialne.
O przyjęcie ustawy usilnie zabiegały u stanowych władz m.in. aktorki Halle Berry i Jennifer Garner. Berry skarżyła się, że jej córka jest niemal codziennie nękana przez paparazzich. Gdy w ubiegłym roku aktorka wraz z rodziną przyjechała do Los Angeles, fotografowie rzucili się nią z aparatami w sposób tak agresywny, że omal nie upadła z niesioną na rękach córką - opowiadał senator stanowy Kevin de Leon, autor ustawy.
Zgodnie z obowiązującą od 1 stycznia ustawą za "celowe nękanie" dziecka fotografom lub kamerzystom grozi kara do roku więzienia i grzywny w wysokości od 1 do 10 tys. dolarów. Ustawa ma chronić nie tylko dzieci gwiazd, ale też inne, które mogą znaleźć się na celowniku fotografów z racji zawodu wykonywanego przez ich rodziców, a więc np. dzieci sędziów.
Ale ustawa ma też krytyków. Kalifornijskie stowarzyszenie nadawców oceniło, że język ustawy jest zbyt ogólny i może doprowadzić do postawienia w stan oskarżenia także dziennikarzy relacjonujących wydarzenia. "To może mieć efekt odstraszający. Jeśli dziennikarze wiedzą, że mogą zostać oskarżeni, to dwa razy pomyślą, zanim spróbują zdobyć komentarz lub zdjęcie" - mówił szef stowarzyszenia Joe Berry cytowany w tygodniku "Time".
Sam tygodnik też nie krył sceptycyzmu, przywołując argumenty osób wątpiących w skuteczność nowej ustawy. By fotografa lub kamerzystę spotkała kara, gwiazda będzie musiała bowiem udowodnić w sądzie, że rzeczywiście napastował on jej dziecko. Poza tym wiele zdjęć sprzedawanych jest gazetom przez paparazzich anonimowo.
(PAP)
Reklama