W obu przypadkach sprawcy włamań działali w ten sam sposób, wybierając domy, w których w chwili napadu przebywały tylko kobiety. Jedną z ofiar jest Polka mieszkająca w okolicy 3700 N. Oconto Ave., w dzielnicy Belmont Heights w Chicago. 67-letnia kobieta zaatakowana została przez trzech mężczyzn, którzy zapukali do jej drzwi. Napastnicy uderzyli ją w twarz, wepchnęli do środka i związali, po czym splądrowali dom, kradnąc gotówkę, biżuterię i wartościowe przedmioty. Polce udało się uwolnić po ponad godzinie, od chwili zbiegnięcia napastników. Kobieta pobiegła do sąsiada, prosząc o pomoc.
- Chociaż na co dzień posługuje się językiem angielskim, pod wpływem emocji musiała skorzystać z pomocy policyjnego tłumacza - powiedział dziennikowi Chicago Tribune sąsiad Polki, Eddie Stare.
Według jego relacji, 67-latka miała zakrwawioną i posiniaczoną twarz, ale odmówiła przewiezienia do szpitala, a jej obrażenia opatrzono na miejscu.
To silna, niezależna kobieta, która mieszka sama i zawsze jest bardzo miła dla sąsiadów – dodał Stare.
Do podobnego napadu doszło zaledwie kilka dni wcześniej, w miniony piątek w okolicy 5200 N. Mobile Ave. w dzielnicy Jefferson Park. Około godz. 23.30 mieszkanka domu usłyszała pukanie do drzwi. Myśląc, że to jej mąż, otworzyła zamek. Dwóch napastników wepchnęło ją do środka i związało. Rabusie skradli gotówkę i wartościowe przedmioty.
Chicagowska policja jako jedną z hipotez w śledztwie przyjmuje wersję, że napadów mogli dokonać ci sami sprawcy. Świadczy o tym stosunkowo niewielka odległość pomiędzy domami ofiar oraz sposób działania sprawców.
Stróże prawa apelują do mieszkańców, w szczególności do mieszkających samotnie kobiet, o zachowanie szczególnej ostrożności i nie otwieranie drzwi nieznajomym. Dzielnice, w których doszło do napadów są liczne zamieszkane przez Polonię.
(mp)