Przyrost naturalny w Stanach Zjednoczonych jest niepokojąco niski. Za ten stan rzeczy eksperci winią głównie słabą sytuację gospodarczą.
W 2013 roku populacja USA wzrosła zaledwie o 0,72 procent. Jest to najniższy przyrost od 1937 roku. Zdaniem Williama Freya z niezależnej organizacji badawczej Brookings Institution, drastyczny spadek urodzin jest odzwierciedleniem braku pracy i przyzwoitych zarobków. Amerykanów po prostu nie stać na dzieci.
W okresie marazmu ekonomicznego mniej ludzi zawiera związki małżeńskie, mniej młodych Amerykanów przenosi się tam, gdzie można znaleźć zatrudnienie. Chociaż recesja zakończyła się oficjalnie w czerwcu 2009 roku i od tego czasu gospodarka zrobiła pewne postępy, a ekonomiści mają nadzieję na poprawę w 2014 r. to, jak na razie, postępu w przyroście ludności nie ma.
Frey oczekuje dalszego spowolnienia liczby urodzin tym razem nie z powodów ekonomicznych, lecz ze względu na starzejącą się populację. Warto dodać, że mniej urodzin to także wynik coraz większej świadomości młodych, jak uchronić się przed niechcianą ciążą.
(eg)
Reklama