Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 02:08
Reklama KD Market

Bloomberg żegna się z ratuszem, ale nie miejską polityką

31 grudnia kończy się trzecia i ostatnia kadencja burmistrza Nowego Jorku, miliardera Michaela Bloomberga. Ale nie idzie na emeryturę. Chce doradzać innym miastom, jak wdrażać reformy, które udały się w Nowym Jorku. Do pomocy zabiera z ratusza najlepszych.



"Nie miałem wakacji od 12 lat" - mówił niedawno Bloomberg, który nieprzerwanie rządzi Nowym Jorkiem od 2012 roku. Zastrzegł jednak, że jeden tydzień na nartach i drugi na grę w golfa mu wystarczą. "Dłużej, bym się wściekł" - zaznaczył.

71-letni Bloomberg, jeden z najbogatszych ludzi USA, którego fortunę szacuje jest się na 27 mld dolarów, wciąż nie myśli więc o emeryturze. W 2008 roku rozważał start w wyborach prezydenckich jako kandydat niezależny. Ostatecznie jednak poparł kandydaturę Baracka Obamy. Jak mówił "New Yorkerowi" jeden z najbliższych współpracowników Bloomberga, nie zamierza on wracać do kierowania stworzonym przez siebie przedsiębiorstwem Bloomberg L.P., które odniosło spektakularny sukces na dostarczeniu informacji finansowych za pomocą systemów komputerowych do biznesowych odbiorców na Wall Street.

Bloomberg pracował dla miasta za symbolicznego dolara, a jego fundacja co roku rozdaje kilkaset milionów dolarów na rozmaite cele. On osobiście ofiarował 3 mld dolarów na kampanię "Burmistrzowie przeciwko nielegalnej broni" i inne działania na rzecz zaostrzenia w USA prawa regulującego dostęp do broni palnej. Zastrzegał jednak, że nie widzi siebie jako "pełnoetatowego filantropa".

Miliarder planuje kolejny "nowy początek", wykorzystując do tego zdobytą wcześniej fortunę. Jak donosił "New York Times", pracuje nad stworzeniem grupy doradczej pod nazwą "Bloomberg Associates", która będzie pomagać zmieniać oblicza innych miast, "eksportując" do nich reformy, jakie powiodły się w Nowym Jorku. By zbudować nową organizację, w całości opłacaną z własnej kieszeni, miliarder zabiera ze sobą przynajmniej pół tuzina najbliższych współpracowników z ratusza. "To będzie przypominać prawie rząd na wygnaniu" - oceniał "NYT".

Organizacja ma działać jak zespół doradców wysyłanych w teren na zaproszenie lokalnych władz, by rozwiązywać miejskie problemy począwszy od przeładowanego ruchu ulicznego i zagospodarowania nabrzeża, a na problemach zdrowia publicznego i walce z przestępczością kończąc. "Jest tak wielkie zainteresowanie innych miast, tym co udało się zrobić w Nowym Jorku" - mówiła szefowa ds. miejskiego planowania w ratuszu Amanda Bruden, która też odchodzi do nowej organizacji Bloobmerga.

W planach jest pomaganie 4-6 miastom rocznie. Wszytko całkowicie bezpłatnie. Organizacją kierować będzie George Feritta, który w ratuszu odpowiadał za turystykę. Bloomberg powierzył mu nowe zadanie w uznaniu dla jego zasług w promocji turystyki w Nowym Jorku. W tym roku miasto odwiedziła rekordowa liczba 54 mln turystów. Gdy Bloomberg obejmował urząd, było to 32 mln.

Bloomberg jest przekonany, że inne miasta mają się czego uczyć od Nowego Jorku. Jak przechwalał się na jednej z konferencji, od 2001 do 2012 roku liczba włamań w mieście spadła o 41 proc., a morderstw o 36 proc., osiągając rekordowo niską liczbę 419 w 2012 r. Gospodarka miasta rośnie o około 3 proc. rocznie, znacznie wyprzedzając pod tym względem całe USA i większość państw rozwiniętych. Od zakończenia recesji w 2009 roku liczba miejsc pracy w sektorze prywatnym w Nowym Jorku wzrosła o prawie 10 proc. Za rządów Bloobmerga miasto zmieniło też oblicze swych ulic. Powstały ścieżki rowerowe, wyłączone z ruchu samochodowego place oraz strefy o ograniczonej prędkości. Nowy Jork znany jest też z kopiowanego w innych miastach zakazu palenia w restauracjach i miejskich parkach.

Nie brakuje też krytyków, którzy - jak następca Bloobmerga, Demokrata Bill De Blasio - zarzucają odchodzącemu burmistrzowi, że pozostawia Nowy Jork z dramatycznie pogłębiającymi się nierównościami społecznymi. Jedna piąta z 8,3 mln mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa; kolejne 25 proc. ledwie powyżej tej granicy. Najbardziej widocznym przejawem dysproporcji są bezdomni. Ich liczba wzrosła w ciągu ostatnich 12 lat o ponad 70 proc. do rekordowych 50 tys., w tym 20 tys. dzieci. Wielu mieszkańców schronisk dla bezdomnych pracuje, ale nie stać ich na wynajem mieszkania.

"Nowy Jork zrobił więcej dla bezdomnych niż każde inne miasto i jestem z tego dumny" - powiedział kilka dni temu Bloomberg. "Czy to wystarczy? Nie. Ale jeśli jesteś biedny i bezdomny, to nigdzie nie będzie ci lepiej niż w Nowym Jorku" - zapewnił.

Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama