Gdy nie tak dawno temu doszło do podziału Sudanu na dwa państwa, był to pod wieloma względami sukces dyplomacji USA i Unii Europejskiej. Szczególnie Waszyngton zabiegał o to, by powstał Sudan Południowy, co miało być kluczem do zażegnania wieloletniego konfliktu, wywołującego od czasu do czasu krwawe jatki na tle plemiennym.
Po ogłoszeniu niepodległości Sudanu Południowego było wiele wzajemnego poklepywania się po plecach. Niestety, bardzo szybko okazało się, że podwójny Sudan wcale nie jest takim dobrym pomysłem. Najpierw doszło do ostrego konfliktu między obydwoma państwami, który o mało co nie zakończył się otwartą wojną. Dziś zaś Sudan Południowy stoi na skraju wojny domowej, masowo giną ludzie, a plemienne animozje sięgają zenitu.
Sudański eksperyment coraz bardziej przypomina dyplomatyczną klęskę. W tych warunkach prezydent Obama najpierw nakazał ewakuację personelu dyplomatycznego z Sudanu Południowego, na następnie wysłał tam niewielki oddział żołnierzy, którzy mają ochraniać budynek ambasady USA. Najgorsze jest jednak to, że w Waszyngtonie coraz częściej mówi się o „eskalacji militarnego zaangażowania” Stanów Zjednoczonych, czyli możliwe jest, że pojedzie tam więcej naszych żołnierzy. Byłby to fatalny błąd.
Geneza tego problemu jest prosta – raz jeszcze Ameryka pospołu z UE uwikłała się w tworzenie państw i rozwiązywanie głęboko zakorzenionych problemów w bardzo odległych od USA krajach, zarówno pod względem geograficznym, jak i kulturowym. A przecież historia pełna jest fatalnych eksperymentów tego rodzaju. Brytyjczycy w swoim czasie podzielili znaczne obszary Bliskiego Wschodu na „kraje” według własnego widzimisię, z czego zrodził się między innymi Irak. Znaczna część wieloletnich konfliktów w tej części świata bierze swoje źródło w neokolonialnej arogancji Zachodu. Od samego początku było zatem wiadomo, że mieszanie się w konflikt sudański zakończy się podobnie.
Jaki jest sens wysyłania do Sudanu Południowego amerykańskich żołnierzy? I jaki jest ostateczny cel tego rodzaju interwencji? Tego zapewne nikt dokładnie nie wie, a zatem powinno z pewnością obowiązywać proste hasło – „nie pchajmy się”. Jakiekolwiek tezy o „strategicznym” znaczeniu sytuacji w Sudanie dla Ameryki są w większości wyssane z palca, a przynajmniej mocno przesadzone. A wojen mieliśmy w ostatnich latach na tyle dużo, że kolejna jest nam z pewnością zupełnie niepotrzebna.
Reklama