Ile płacę?
Wszyscy wiedzą, że służba zdrowia jest droga, ale nikt nie potrafi dokładnie powiedzieć, co i ile kosztuje. Nawet posiadający ubezpieczenie pacjenci nie znają zasad współpłacenia za leczenie i zwykle dostają rachunki po fakcie, a i lekarze też nie najlepiej wypadają w sondażach badających rozeznanie w szpitalnej ofercie. I w tym zakresie Affordable Care Act (ACA) raczej nie zwiększy świadomości 30 milionów Amerykanów, którzy mają zostać objęci ubezpieczeniem. Ponadto stale rosnące koszty sprawiają, że znaczna część mieszkańców USA posiada zbyt niskie w stosunku do swoich potrzeb ubezpieczenie, a ewentualne koszty, które potem na nich spadają, niemal doprowadzają ich do bankructwa.
Znieczulenie miejscowe
Niewątpliwie dzięki Obamacare zyskają osoby chore przewlekle, których składki nie będą wyliczane na podstawie ich schorzeń. A rosnący wkład własny będą pomagały pokrywać rządowe dopłaty. Tak wygląda jedna strona medalu. Ale osoby chore przewlekle zwykle wychodzą od lekarza (jak już do niego trafią) z tak długą listą leków, że na połowę ich w ogóle nie stać. To już jest bardzo uciążliwy problem dla osób cierpiących na kilka schorzeń jednocześnie. Co więcej, stosowanie przez nich wybiórczo leków pociąga za sobą kolejne koszty, z czego najwięcej pochłania hospitalizacja. Krajowa rada ds. informacji i edukacji pacjentów (NCPIE) podaje w raporcie, że 105 mld dol. w skali roku jest marnowanych na interwencje wynikające z niestosowania się do zasad leczenia. Jednak to i tak tylko kropla w morzu złych inwestycji – łącznie na służbę zdrowia USA wydają już prawie 20 proc. PKB, najwięcej na świecie. Dla przykładu w 2010 roku było to 2,6 bln dol., czyli 8,402 dol. per capita (co stanowiło 18 proc. PKB).
Na leczenie na Kostarykę czy Kajmany?
Podobnie nie ma się co łudzić, że w USA straci na popularności turystyka medyczna. Koszty leczenia za granicą od lat są nawet kilkakrotnie niższe, a jakość usług znacznie się poprawiła. Prywatni ubezpieczyciele niepewni kosztów wynikających z nowych przepisów albo oferują tańsze leczenie za granicą, albo wycofują się z rynku dla osób indywidulanych, jak ostatnio Aetna, która nie uczestniczy w giełdzie ubezpieczeń w Kalifornii, choć nadal może oferować usługi na swoich warunkach poza giełdą.
Analogicznie myślą pracodawcy, bo przypomnijmy, że ci zatrudniający 50 i więcej osób na pełny etat (w rozumieniu ustawy ACA - 30 godzin tygodniowo) będą musieli zapewnić ubezpieczenie swoim pracownikom, choć ten przepis wejdzie w życie dopiero w 2015 roku. Trudno się dziwić, skoro w porównaniu z kosztami w USA, firma może pokryć w tej samej kwocie kilka zabiegów, łącznie z wydatkami na podróże czy pobyt za granicą. Stacja ABC na początku października opisywała przypadek 39-letniej Joy z Północnej Karoliny, która wyjechała na zabieg chirurgiczny pomagający w leczeniu otyłości (gastric bypass) oraz 65-letniego Gary’ego, który przechodził wymianę stawu kolanowego. Oboje wybrali się na Kostarykę, gdzie na koszt pracodawcy mieli do dyspozycji m.in. prywatnego kierowcę i asystenta. Co więcej, po powrocie oboje dostaną jeszcze do ręki od pracodawcy po 2,500 dolarów. Według podawanych przez telewizję szacunków za granicą obecnie leczy się ponad milion Amerykanów.
Rozwój, który nie wychodzi na zdrowie
USA mają do dyspozycji najnowsze technologie, których wykorzystanie może zapobiegać wielu chorobom, a jednocześnie ich eksploatacja wydaje się bardzo nieefektywna. W artykule dla „Harvard Business Review” dwóch profesorów biznesu Vijay Govindarajan i Ravi Ramamurti przekonuje, że amerykańska służba zdrowia powinna uczyć się od hinduskiej, gdzie trzeba trochę pogłówkować, by biedniejszym ludziom zapewnić odpowiednią opiekę. Autorzy wskazują m.in. na tworzenie sieci głównych centrów i pobocznych klinik oraz skutecznie wykorzystanie drogiego sprzętu, który najbardziej opłaca się umieszczać w strategicznych placówkach. Inna wskazówka autorów dotyczyła umiejętnego delegowania zadań – np. ulżenie chirurgowi w wykonywaniu mniej skomplikowanych rutynowych zadań pozwoliłoby przeprowadzać więcej zabiegów…
O ile problemy strukturalne łatwiej skorygować, o tyle mniej jednoznaczną kwestią byłaby ewentualna regulacja przemysłu farmaceutycznego. Bardzo drogie badania nad lekami producenci odbijają sobie na pacjentach, ale bez badań być może na rynku nie pojawiłoby się wiele skutecznych lekarstw. Pytanie tylko, czy szybki dostęp do leków bez względu na ich cenę bardziej pomaga czy szkodzi. Jakiś czas temu w ramach ułatwiania dostępu do kredytów mieszkaniowych przyznawano lekką ręką pożyczki hipoteczne. Pamiętamy, jaki skutek przyniosła ta polityka.
Anna Samoń