Do 12 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych strzelaniny w siedzibie dowództwa marynarki wojennej USA w Waszyngtonie. Jak podaje CNN, jeden ze sprawców masakry nie żyje, dwóch pozostałych jest na wolności.
Do strzelaniny doszło w Navy Yard, nieczynnej stoczni i fabryce broni nad rzeką Anacostia, które obecnie służą za siedzibę Dowództwa Systemów Morskich, gdzie pracuje trzy tysiące osób. Cały kompleks położony jest w odległości 1,6 km od Kapitolu.
Na miejsce zdarzenia wysłano śmigłowcami ekipę interwencyjną FBI. Ściągnięto też policyjne jednostki szturmowe SWAT. Cały teren rozbudowywanej dzielnicy został otoczony. Ewakuowano znajdujące się w pobliżu szkoły.
Zabity napastnik został zidentyfikowany jako 34-letni Aaron Alexis, kontraktowy pracownik wojskowy z Teksasu.
Liczba osób zastrzelonych i rannych zmieniała się z godziny na godzinę. Na konferencji prasowej po południu miejscowego czasu władze miasta poinformowały o 12 zabitych, w tym sprawcy strzelaniny.
Lanier uważa, że napastników mogło być trzech, z których dwaj - biały i czarnoskóry w wieku około 50 lat - mieli na sobie uniformy przypominające mundury wojskowe. "Niepokoimy się teraz tym, że być może uczestniczyli w incydencie dwaj przestępcy, który nie zostali jeszcze zlokalizowani" - powiedziała szefowa policji na konferencji prasowej.
Świadkowie opowiadali, że jeden mężczyzna strzelał do ludzi w kawiarni z dolnego piętra, a drugi ostrzeliwał ludzi w holu na innym piętrze. Nie jest jednak do końca jasne, czy strzelało dwóch ludzi, czy jeden człowiek.
Z powodu strzelaniny z lotniska Ronalda Reagana w Waszyngtonie, położonego w odległości kilku kilometrów od siedziby dowództwa marynarki wojennej, nie wystartował rano żaden samolot; później loty wznowiono.
Powiadomiony o zdarzeniu prezydent Barack Obama powiedział, Stany Zjednoczone stanęły w obliczu "kolejnego masowego zabójstwa", a "odpowiedzialni za ten tchórzliwy czyn zostaną zatrzymani". "Wojskowi znają niebezpieczeństwo służby za granicą, lecz dziś stanęli w obliczu niewyobrażalnej przemocy, której nie mogli spodziewać się w domu" - dodał prezydent.
W 2009 roku wojskowy psychiatra major Nidal Hasan otworzył ogień do swych kolegów w bazie Fort Hood w Teksasie, zabijając 13 osób (12 żołnierzy i cywila) oraz raniąc 32. Jak później tłumaczył, zrobił to dlatego, że chciał bronić talibskich przywódców przed żołnierzami przygotowującymi się do wyjazdu do Afganistanu. Hasan został pod koniec sierpnia skazany na karę śmierci.
(PAP)
Reklama