Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 05:40
Reklama KD Market

Internetowi oszuści żerują na szukających pracy

Internetowi oszuści żerują na szukających pracy
fot. Don Hankins/Flickr

Wśród ofiar jest polska imigrantka





W misterną pułapkę zastawioną przez internetowych oszustów omal nie wpadła nasza rodaczka, Barbara J., od ponad 25 lat mieszkająca na przedmieściach Chicago. Każdy bezrobotny stojący na krawędzi życiowej przepaści, nierzadko w obliczu utraty dachu nad głową i problemu pustej kieszeni, stanowi łatwy cel internetowych hien. Oszuści żerują na niedoinformowaniu, łatwowierności i naiwności osób poszukujących pracy. Wiedzą, że desperacja, depresja i rozpacz potrafią przyćmić zdrowy rozsądek.

/a> fot. Don Hankins/Flickr


Barbara J. intensywnie poszukuje jakiegokolwiek zarobkowego zajęcia. Rok temu w rezultacie redukcji etatów została zwolniona z agencji sprzedaży nieruchomości, gdzie przez dziewięć lat pracowała jako pomoc biurowa.

Codziennie sprawdza oferty zatrudnienia na ogłoszeniowych witrynach internetowych. Zarejestrowała się też na kilku różnych stronach w sieci. Sprawdza ogłoszenia w prasie lokalnej, amerykańskiej i polonijnej.

Rozwiedziona Polka, samotnie mieszkająca we własnościowym apartamencie w Niles koło Chicago, zdaje sobie sprawę, że znalezienie pracy podczas kryzysu ekonomicznego to trudne zadanie, zwłaszcza w Illinois, mającym drugi pod względem wielkości wskaźnik bezrobocia. Kobieta przestała już otrzymywać skromny zasiłek dla bezrobotnych.

Co miesiąc musi spłacać pożyczkę hipoteczną. Są też do uregulowania liczne rachunki. Dlatego ucieszyła się, gdy w słuchawce przyjemny kobiecy głos zapytał: - Czy w dalszym ciągu szukasz pracy? Znaleźliśmy twoje resumé na stronie www.youremployment.com. Mam na nazwisko Salvey i jestem przedstawicielką działu rekrutacji w firmie Mitsubishi Tanabe Phrma America, Inc. Jesteśmy wielką międzynarodową firmą medyczną, która otwiera filię w Illinois.

Potrzebujemy ludzi na różne stanowiska - kontynuowała. - Bardzo jesteśmy zainteresowani twoją kandydaturą i chcielibyśmy przeprowadzić z tobą rozmowę już w tej chwili, w sieci. Poprowadzi ją Brittney Stone, menedżer ds. kadrowych, za pośrednictwem programu Yahoo Instant Messenger. Zgadzasz się?

- Tak oczywiście - przytaknęła Polka niemal bez namysłu. - Chyba niebiosa zlitowały się nade mną - pomyślała.

Korespondencja w sieci z menedżerką wypadła nadzwyczaj dobrze. Nawet za dobrze, ale Barbara jeszcze nic nie podejrzewała oszołomiona słowotokiem kobiety, natłokiem informacyjnym i komplementami. - Nasza firma używa nowatorskich metod w leczeniu pacjentów z problemami nerek. Twój życiorys jest imponujący - stwierdziła Stone. - Na wszystkie pytania udzieliłaś właściwych odpowiedzi i przekonałaś nas, że powinniśmy cię przyjąć do pracy w dziale księgowości. Na razie będziesz pracować z domu, a potem w którymś z naszych biur, gdy zainstalujemy się w szesnastu lokalnych siedzibach.

- Płacimy 18 dol. za godz. w okresie szkolenia, a potem 22 dol. za godzinę. Czy taka stawka ci odpowiada?

- Oczywiście! Bardzo mi odpowiada! - odpowiedziała entuzjastycznie Barbara. Spodziewała się najwyżej 15 dol. na godzinę i niczego jeszcze nie kwestionowała w zaprezentowanej ofercie pracy .

Nasza rodaczka jeszcze nie wiedziała, że żaden duży, renomowany zakład pracy nie zatrudnia nikogo na liczące się stanowisko już podczas wstępnej rozmowy. Najważniejsze, że ktoś wreszcie docenił jej potencjał i dał szansę. - Mam pracę! Skończą się kłopoty finansowe. Wyjdę na prostą - myślała. Odetchęła też z ulgą, gdy internetowa rozmówczyni nie krytykowała jej angielszczyzny, której w piśmie daleko do perfekcyjności.

Radość Barbary osłabła, gdy kobieta o nazwisku Stone powiedziała, że udział w szkoleniu zawodowym i praca z domu wymagają zakupienia specjalistycznych programów komputerowych za 400 dolarów. - To ważna, ale tylko chwilowa inwestycja w twoją profesjonalną przyszłość - stwierdziła menedżerka. - Poźniej firma zwróci ci wszystkie pieniądze. Okay?

- Niestety nie dysponuję w tej chwili taką kwotą i będę potrzebowała trochę czasu, żeby ją zdobyć - odpisała Barbara myśląc o pożyczeniu pieniędzy od przyjaciół. Nie mogła użyć karty kredytowej, obciążonej „na maksa”.

Zanim jednak wyświetliła się odpowiedź od pani Stone, zerwało się połączenie internetowe. Przerwy w serwisie zdarzają się Barbarze często, ponieważ nie stać jej na lepszy, szybki internet. Bez powodzenia jeszcze kilka razy próbowała połączyć się z menedżerką. W sieci panowała jednak nieubłagana cisza. - Nie dostanę tej pracy, taka szansa się więcej nie powtórzy - pomyślała w panice.

Zdenerwowana zadzwoniła do koleżanki. Maria G., która jest psychologiem, przerwała Barbarze opowieść. - To może być oszustwo- stwierdziła. - Trzeba sprawdzić, czy taka firma w ogóle istnieje.

U Barbary w dalszym ciągu nie działał internet, więc Maria wpisała w wyszukiwarkę na swoim komputerze „Mitsubishi Tanabe Phrma America, Inc.”.

Firma nie była fikcyjna, a informacje na jej temat były zgodne z tymi, które uzyskała Barbara podczas internetowej rozmowy kwalifikacyjnej.

Maria jednak w dalszym ciągu miała sceptyczny stosunek do oferty. Wiedziała, że renomowane firmy przeprowadzają z kandydatami do pracy kilka wywiadów i nigdy nie przyjmują nikogo podczas pierwszej rozmowy internetowej, ani też nie wymagają z góry żadnych opłat za cokolwiek.

Barbarę przekonały argumenty koleżanki. Gdy odzyskała połączenie internetowe już nie skontaktowała się z menedżerką, tylko napisała e-mail bezpośrednio do firmy, na adres znaleziony na jej witrynie. W swoim liście prosiła o wyjaśnienie, czy propozycja pracy, którą otrzymała była prawdziwa. Wymieniła też nazwiska osób, z którymi rozmawiała.

Po kilku minutach otrzymała odpowiedź z działu rekrutracji i personelu Mitsubishi Tanabe Phrma America, Inc.:

„.... Niestety oferta, którą Pani otrzymała nie jest legalna, a osoby, które się z Panią kontaktowały nie pracują w naszej firmie. Sugerujemy, aby o tym, co Panią spotkało, powiadomiła Pani niezwłocznie lokalną prokuraturę generalną”.

Barbara - wstrząśnięta tym, czego się dowiedziała, a jednocześnie zadowolona, że nie wyłudzono od niej pieniędzy - natychmiast zatelefonowała do wydziału skarg i zażaleń konsumenta w biurze stanowego prokuratora generalnego (Illinois Attorney General Office), gdzie poinstruowano ją, jak złożyć raport. Skontaktowała się też z „Dziennikiem Związkowym” w przekonaniu, że ofiar oszustwa może być więcej i że trzeba przed nim przestrzec innych Polaków w metropolii chicagowskiej.

Alicja Otap


[email protected]


UWAGA! Dla wygody naszych Czytelników podajemy adres internetowy i numery telefonów do wydziału konsumenta w prokuraturze generalnej: http://illinoisattorneygeneral.gov/consumers/filecomplaint.html

Consumer Fraud Hotlines: 1-800-386-5438 i (dla osób niesłyszących- TTY) 1-800-964-3013

Skargę warto jest też złożyć w chicagowskim FBI: 2111 W. Roosevelt Road Chicago, IL 60608 Phone: (312) 421-6700 Fax: (312) 829-5732/38 E-mail: [email protected]

Przestępstwa internetowe (w tym kradzież tożsamości) można też zgłaszać do: Internet Crime Complaint Center i na specjalną linię 1-877-438-4338.

Powyższe informacje zostały zaczerpnięte z witryn internetowych Office of Illinois Attorney General oraz Chicago FBI.

(ao)



Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama