Prezydent USA Barack Obama "trafił w punkt" w swoim orędziu, urealniając groźbę użycia siły po to, by dać bodźce do procesu dyplomatycznego - powiedział szef MSZ Radosław Sikorski, odnosząc się do orędzia wygłoszonego w poniedziałek przez prezydenta USA.
"Przeczytałem orędzie prezydenta Obamy i uważam, że trafił w punkt. Urealnił groźbę użycia siły po to, by przyspieszyć i dać bodźce do procesu dyplomatycznego" - powiedział Sikorski w środę dziennikarzom przed wylotem do Bukaresztu.
"Mamy jeszcze trochę czasu; inspektorzy ONZ nie ogłosili swojego raportu. A więc jest dobrych parę dni na urealnienie planu, który miałby syryjski arsenał oddać pod kontrolę międzynarodową. Myślę, że to przemówienie prezydenta Obamy w tym pomogło" - dodał.
Zdaniem szefa MSZ, ani uderzenie wojskowe, ani poddanie arsenału chemicznego pod kontrolę międzynarodową "nie kończy głównego problemu, jakim jest wojna domowa w Syrii, ale tworzy kontekst międzynarodowy, w którym bardziej prawdopodobne byłyby rozmowy pokojowe o zakończeniu tej wojny".
Znaczna większość jej ofiar - jak zaznaczył - to ofiary walk konwencjonalnych, a nie chemicznych.
Pytany o szanse na wydanie jednogłośnej rezolucji przez ONZ, Sikorski odpowiedział, że jest to "pole do intensywnej dyplomacji" i "+sprawdzam+ dla Rosji i Chin". Jego zdaniem "to musi być twarda, precyzyjna rezolucja" z sankcją, która da podstawę prawną "do ewentualnej interwencji wojskowej".
Jeśli ktoś będzie oszukiwał, grał na czas, to wtedy nie będzie już wątpliwości co do tego, że interwencja będzie nie tylko słuszna, ale też legalna" - wyjaśnił.
Obama w swoim orędziu mówił, że Ameryka nie jest policjantem świata. Potwierdził też, że USA wraz z partnerami podjęły dyplomatyczną inicjatywę, która daje szansę na usunięcie zagrożenia broni chemicznej w Syrii bez wojskowej interwencji USA.
"Za wcześnie by powiedzieć, czy ta inicjatywa się powiedzie.(..) Ale ta inicjatywa ma potencjał, by usunąć zagrożenie użycia broni chemicznej (w Syrii), bez odwoływania się do użycia siły wojskowej" - powiedział Barack Obama.
Dlatego, jak dodał, zwrócił się do liderów Kongresu, by na czas negocjacji "odłożyli głosowanie nad rezolucją" ws. wojskowej interwencji USA w Syrii w odpowiedzi na użycie 21 sierpnia pod Damaszkiem broni chemicznej, co spowodowało śmierć ponad 1400 osób. Tej "zbrodni przeciw ludzkości", jak powiedział Obama, dokonał reżim Baszara el-Asada.
Obama podkreślił, że wysyła sekretarza stanu Johna Kerry'ego w czwartek do Genewy na negocjacje ws. tej nowej inicjatywy z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, a sam będzie kontynuował dyskusję z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. USA wraz z przywódcami Francji i Wielkiej Brytanii oraz w konsultacjach z liderami Rosji i Chin przedłożą do przyjęcia Radzie Bezpieczeństwa projekt rezolucji, "która będzie wymagać, by Asad zrzekł się broni chemicznej i by została ona automatycznie zniszczona pod międzynarodowym nadzorem".
W poniedziałek Rosja - główny sojusznik Syrii - zaproponowała umieszczenie syryjskiej broni chemicznej pod kontrolą międzynarodową w celu jej późniejszego zniszczenia. Damaszek zaakceptował tę propozycję i zapowiedział, że Syria przystąpi do międzynarodowej konwencji o zakazie broni chemicznej. Perspektywę takiego rozwiązania problemu, które umożliwiłoby uniknięcie interwencji wojskowej USA i Francji, z ostrożnym zadowoleniem powitano też w wielu stolicach.
(PAP)
Reklama