Planowana operacja wojskowa USA w Syrii zapewne zdominuje czwartkowo-piątkowy szczyt najsilniejszych gospodarek świata G20 w Rosji oraz wizytę prezydenta Obamy w Szwecji w środę. Wobec braku mandatu RB ONZ dla operacji, USA zabiegają o poparcie innych państw.
Szczyt G20 będzie też dla prezydenta Baracka Obamy okazją, by spotkać się z jednym z najwierniejszych sojuszników syryjskiego reżimu Baszara el-Asada i jednocześnie gospodarzem spotkania G20 w Petersburgu - prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Ale źródła w administracji USA uprzedziły, że nie zaplanowanego żadnego dwustronnego spotkania Obama-Putin. Obaj liderzy będą mieć jednak wiele okazji, by wymieć ze sobą zdania przy okazji wielostronnych sesji G20.
"To jest nie tyle wizyta w Rosji, co podróż na szczyt G20, który - tak się złożyło - odbywa się w Rosji" - zaznaczył w ub. tygodniu wysokiej rangi urzędnik USA.
Między innymi z powodu różnic ws. Syrii, stosunki Rosja-USA pogorszały się stopniowo od powrotu Putina w ubiegłym roku na urząd prezydenta, czego kulminacją było anulowanie na początku sierpnia przez Waszyngton zaplanowanej na wrzesień, tuż przed G20, wizyty Obamy w Moskwie. Choć bezpośrednim powodem decyzji było przyznanie przez Rosję azylu oskarżonemu o przecieki tajnych dokumentów byłemu współpracownikowi wywiadu USA Edwardowi Snowdenowi, to Biały Dom zapewniał, że szczyt i tak nie miał sensu, gdyż nie było perspektyw postępu w innych spornych sprawach jak Syria czy obrona przeciwrakietowa. Obama tłumaczył, że nadszedł czas na "przerwę", porównując Putina do siedzącego w tyle klasy "znudzonego dziecka".
Zdaniem eksperta Brookings Institution, byłego dyplomaty Stevena Pifera, oceniając z dzisiejszej perspektywy, po szczycie w Moskwie nie można było się spodziewać przełomu ws. Syrii. "Czy ktokolwiek wierzy, że gdyby Obama usiadł naprzeciw Putina, to byłby w stanie go przekonać do zmiany kursu? Myślę, że to nierealistyczne oczekiwanie" - powiedział w rozmowie z PAP Pifer. Ostatnie wypowiedzi szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, podważające dowody amerykańskiego wywiadu na użycie przez Asada gazu bojowego przeciwko swym obywatelom, wskazują, że trudno liczyć na przełom w rosyjskim stanowisku.
Choć oficjalnie żadna sesja szczytu G20 nie dotyczy Syrii, komentatorzy nie mają wątpliwości, że temat zdominuje spotkanie. Prezydent Obama będzie zapewne tłumaczył innym przywódcom powody swej zaskakującej dla wszystkich decyzji, by najpierw zwrócić się o zgodę do Kongresu na ograniczoną interwencję w Syrii. Jak pisze konserwatywny "Wall Street Journal", decyzja Obamy musiała wywołać wątpliwości wielu krajów co do determinacji Obamy. "To co miało być rutynowym spotkaniem liderów światowych, będzie teraz ważnym testem dla przywództwa prezydenta Obamy na arenie międzynarodowej, w konsekwencji jego zaskakującej decyzji, by opóźnić wojskowe uderzenie USA na Syrię" - pisze "WSJ". Liderzy chcą zapewne usłyszeć, co Obama planuje zrobić, jeśli nie dostanie autoryzacji Kongresu.
Szczyt G20 będzie też okazją, by budować międzynarodowe poparcie dla interwencji w Syrii. Administracja USA wolałaby, by w atakach na Syrię brała udział większa koalicja, zważywszy, że z powodu sprzeciwu Rosji i Chin operacja nie ma szans na uzyskanie mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ. Po porażce głosowania w brytyjskim parlamencie, udział w interwencji wycofała Wielka Brytania, dotychczas główny sojusznik USA w międzynarodowych interwencjach zbrojnych. Deklaracje udziału wciąż potwierdza Francja i Turcja. Mniej oczywiste wydaje się natomiast poparcie ze strony Ligii Arabskiej.
Udział w operacji wykluczył też inny ważny członek G20 - Niemcy. Ale kanclerz Angela Merkel obiecała we wtorek, że zrobi wszytko, co w jej mocy, by doprowadzić do zgodnej rezolucji RB ws. użycia przez Asada gazu bojowego, ostro krytykując Chiny i Rosję "za twarde stanowisko".
Okazją do zbierania przynajmniej politycznych - skoro nie wojskowych - sojuszników będzie dla Obamy poprzedzająca bezpośrednio szczyt G20, wizyta w środę w Szwecji, gdzie na kolacji organizowanej przez premiera Fredrika Reinfeldta, Obama spotka się także z szefami rządów Norwegii, Danii, Islandii i Finlandii.
Zdaniem eksperta Luke'a Coffey'a z konserwatywnego think tanku "Heritage Foundation", ta wizyta powinna być dla Obamy okazją do "zademonstrowania zobowiązania do silnych transatlantyckich relacji". Ekspert dostrzega zwłaszcza potrzebę zbudowania bliższych więzi ze Szwecją w obszarze bezpieczeństwa regionalnego. "Choć Szwecja utrzymuje status kraju neutralnego od XIX wieku, to w kraju rośnie debata o tym, czy wejść do NATO. Ostatnie wojownicze zachowania Rosji oraz mały potencjał wojskowy Szwecji, sprawiają, że niektórzy dostrzegli możliwe korzyści z członkostwa w NATO" - powiedział.
Wizyta w Szwecji będzie pierwszą w historii dwustronną wizytą prezydenta USA w tym kraju. W Sztokholmie Obama spotka się też z parą królewską, a także weźmie w Wielkiej Synagodze udział w obchodach ku czci szwedzkiego dyplomaty Raoula Wallenberga, który uratował tysiące Żydów na okupowanych przez hitlerowskie Niemcy Węgrzech.
Jeżeli chodzi o gospodarczą tematykę szczytu G20, to - jak zapowiadali przedstawiciele administracji USA - będzie to okazja, "by zjednoczyć siły wokół priorytetu, jakim jest konieczność zapewnienia wzrostu gospodarczego i tworzenie miejsc pracy". Od szczytu G20 USA oczekują też postępu w zwalczaniu podatkowych luk prawnych, które umożliwiają obecnie legalne praktyki międzynarodowych firm, by unikać płacenia podatków.
(PAP)
Reklama