Prokurator generalny, demokrata Eric Schneideman twierdzi, że około 5 tys. studentów zapłaciło do 35 tys. dol. za naukę w "uniwersytecie". Trump nigdy nie pokazał się na "wykładach". Robiono im fotografie z fotografią Trumpa z telewizyjnego show "The Apprentice".
Uniwersytet Trumpa wykorzystywał ludzi, którzy naiwnie wierzyli w jego pomoc na drodze do sukcesu. Wielu zadłużyło się, by pokryć koszty nauki, sądząc, że szybko odzyskają pieniądze poprzez mądre inwestycje.
Adwokat Trumpa, Michael D. Cohen, zarzucił prokuratorowi próbę wymuszenia od jego klienta pieniędzy na kampanię wyborczą poprzez wysunięcie bezzasadnego oskarżenia. Stwierdził, że Schneidemanowi przekazano 11 tys. zeznań studentów bardzo zadowolonych z programu. Podkreśla, że z sondażu przeprowadzonego wśród słuchaczy "Trump University" 98 proc. oceniło program jako "doskonały".
"Donald Trump nie pozwoli na to, by ktokolwiek wymuszał od niego pieniądze, nawet prokurator generalny" − powiedział Cohen.
Oskarżenie zarzuca, że wielu studentów Trumpa nie było w stanie załatwić nawet jednej solidnej sprzedaży. Pozostali w znacznie gorszej sytuacji niż przed skorzystaniem z nauk uniwersyteckich, z tysiącami dolarów długu. Schneideman oskarża program i Trumpa jako przewodniczącego "uniwersytetu" o defraudację, nielegalne i oszukańcze praktyki oraz naruszenie federalnego prawa o ochronie konsumenta. Domaga się 40 mln dol. na zwrot pieniędzy wpłaconych przez studentów.
(eg)