Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 3 października 2024 10:24
Reklama KD Market

Czy DiMaggio był ojcem porwanej przez siebie dziewczyny?

Do nowych informacji o listach od Hannah Anderson do  Jamesa Lee DiMaggio, które wzbudziły podejrzenia, że dziewczyna nie była  porwana, lecz zgodziła się na ucieczkę, doszły kolejne rewelacje. Rodzina porywacza domaga się przeprowadzenia testów genetycznych, celem ustalenia, czy DiMaggio był ojcem Hannah i jej brata.



8-letni Ethan zginął wraz z matką w domu podpalonym rzekomo przez DiMaggio. Mężczyzna kilka dni później został zabity przez FBI. Dziewczyna wyszła ze strzelaniny cało.

Ponieważ DiMaggio zapisał swoją polisę ubezpieczniową na życie babce Hannah, Bernice Anderson, z przeznaczeniem na potrzeby wnuczki, jego rodzina przypuszcza, iż wiązało go z Andersonami coś więcej niż przyjaźń. "Od dawna krążyły plotki, że James jest prawdziwym ojcem dzieci Andersonów. Ich rodzice wzięli ślub dopiero w 2002 roku. Sądzimy, że rzeczą dziwną jest pozostawienie tak dużej sumy (112 tys. dol. - przyp. red.) niespokrewnionej osobie" − mówi rzecznik rodziny porywacza, Andrew Spanswick.

Zachowanie Hannah po powrocie do domu również budzi zastrzeżenia Spanswicka: "To, co opowiada na swoim Facebooku nie trzyma się kupy, a jej ostatnie wypowiedzi są mętne i ambarasujące".

Tymczasem rzeczniczka biura szeryfa powiatu San Diego wyjaśniła, że DiMaggio podpalił swój dom (gdzie pozostawił matkę i brata dziewczyny) za pomocą zdalnie kierowanego pilota.

Według Fox News, ogień wybuchł 20 godzin po odjeździe DiMaggio z Hannah. W jego domu znaleziono urządzenie zapalające, listy dziewczyny i dwie zużyte prezerwatywy.

Śledztwo rozwija się. Niewykluczone, że ostatecznie okaże się, że ofiara była wspólniczką swego porywacza.    

(FN − eg)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama