Ten konstytucyjny automatyzm próbuje jednak zanegować Donald Trump, który wydał rozporządzenie wykonawcze ograniczające tzw. prawo ziemi (ius soli) czyli birthright citizenship w pierwszym dniu po objęciu urzędu po wygranych wyborach w 2024 roku.
Sąd Najwyższy podtrzymywał jednak w przeszłości zasadę ius soli. Wciąż obowiązuje także prawo federalne uchwalone przez Kongres, poprzedzające ratyfikację 14. poprawki z 1868 r., stanowiące, iż dzieci urodzone na terytorium USA mają prawo do obywatelstwa.
Co mówi Konstytucja
Dla większości Amerykanów 14. Poprawka do Konstytucji kojarzy się z zapisem gwarantującym prawo do obywatelstwa wszystkim urodzonym na amerykańskiej ziemi oraz równe traktowanie wobec prawa. Część 1 (Section 1) poprawki brzmi jak następuje: Każdy, kto urodził się lub naturalizował w Stanach Zjednoczonych i podlega ich zwierzchnictwu, jest obywatelem Stanów Zjednoczonych i tego stanu, w którym zamieszkuje. Żaden stan nie może wydawać ani stosować ustaw, które by ograniczały prawa i wolności obywateli Stanów Zjednoczonych. Nie może też żaden stan pozbawić kogoś życia, wolności lub mienia bez prawidłowego wymiaru sprawiedliwości ani odmówić komukolwiek na swoim obszarze równej ochrony prawa.
Obywatelstwo nabywane z miejscem urodzenia odnosi się więc do zabezpieczonego przez konstytucję przywileju, które przyznaje automatycznie amerykańskie obywatelstwo wszystkim dzieciom urodzonym na terytorium USA. Nowe zarządzenie Trumpa zobowiązuje jednak wszystkie agencje federalne do potwierdzania statusu imigracyjnego rodziców przed wydaniem dla dziecka dokumentów potwierdzających amerykańskie obywatelstwo, takich jak paszport. Według rozporządzenia, zakaz uznawania prawa do obywatelstwa dotyczy dzieci urodzonych po 30 dniach od jego wydania. Dzieci objęte nim to te, które urodziły się na terytorium USA z rodziców, z których przynajmniej jedno jest nieudokumentowanym imigrantem.
Prawo ziemi i niewolnictwo
Czy doradcy Trumpa nie wiedzą, jak brzmi zapis sprzed ponad półtora wieku? Oczywiście, że wiedzą. Próbują jednak zmienić interpretację konstytucyjnych zapisów. W ich opinii zgodnie z Konstytucją dzieci nieudokumentowanych imigrantów nie podlegają jurysdykcji USA i tym samym nie powinny być uważane za obywateli. Uważają, że 14. Poprawka nigdy nie była interpretowana jako rozszerzenie prawa obywatelstwa na wszystkie osoby urodzone w Stanach Zjednoczonych. Legislacja miała przecież uporządkować kwestie związane likwidowaniem niewolnictwa, a nie regulować kwestię nielegalnej imigracji.
Jednak obowiązujące interpretacje ustawy zasadniczej przemawiają raczej przeciwko administracji starego-nowego prezydenta. Trudno też wyobrazić sobie egzekwowanie nowych zarządzeń.
Obecnie potwierdzenie prawa do obywatelstwa dzieci urodzonych w Stanach Zjednoczonych przebiega dwuetapowo. Najpierw władze stanowe lub lokalne wydają akt urodzenia potwierdzający, gdzie i kiedy odbył się poród. Akt urodzenia nie zawiera żadnych informacji na temat statusu imigracyjnego rodziców dziecka. Z kolei metryka (birth certificate) jest uważana za potwierdzenie prawa do obywatelstwa, gdy dziecko (lub rodzice w jego imieniu) ubiegają się o paszport. Procedura jest więc stosunkowo prosta. Nowe rozporządzenia wykonawcze znacznie komplikowałyby ten proces.
Są już pozwy
Pozwy zaskarżające rozporządzenie Trumpa złożyły już 22 stany i dwa miasta kontrolowane przez Demokratów. Odrębne pozwy wymierzone w rozporządzenie Trumpa zostały wniesione przez Amerykańską Unię Wolności Obywatelskich (American Civil Liberties Union, ACLU) i organizacje broniące praw imigrantów. „Zgodnie z rozporządzeniem, takie dzieci urodzone po 19 lutego 2025 r. – które byłyby bezsprzecznie uważane za obywateli, gdyby urodziły się dwa dni wcześniej – nie będą miały żadnego statusu prawnego” – argumentują stany w swoim pozwie. „Wszyscy będą deportowani, a wiele będzie trzeba uznać za bezpaństwowców”. Orzeczenia któregokolwiek z sędziów mogą tymczasowo zawiesić rozporządzenia, co może skutkować wielomiesięczną batalią prawną, która może zakończyć się przed Sądem Najwyższym USA.
Nie tylko „nielegalni”
Z rozporządzenia wynika, że prawo do obywatelstwa kwestionuje się w przypadku dzieci urodzonych przez kobiety mieszkające legalnie, ale tymczasowo w Stanach Zjednoczonych – na przykład osób studiujących na wizie studenckiej lub przebywających na wizach pracowniczych i np. zatrudnionych przez firmy z branży zaawansowanych technologii. Jeśli obecność rodzica w kraju była „zgodna z prawem, ale tymczasowa” np. na podstawie wizy turystycznej, studenckiej lub pracowniczej, a drugi rodzic nie był obywatelem USA, to przywilej obywatelstwa z urodzenia nie zostałby przekazany dziecku.
Prawo do obywatelstwa ma być podważane w przypadku dzieci urodzonych przez rodziców niebędących obywatelami lub rezydentami posiadającymi zieloną kartę, w tym kobietom, które „odwiedzają USA z wizą studencką, pracowniczą lub turystyczną”, jeśli ojciec nie jest obywatelem lub rezydentem. W takich przypadkach „żaden departament ani agencja rządu Stanów Zjednoczonych nie powinna wystawiać dokumentów uznających amerykańskie obywatelstwo”.
Wojna w sądzie
Ponieważ Trump od lat zapowiadał ograniczenie ius soli, jego przeciwnicy mieli miesiące na przygotowanie się do sądowej batalii. Prawnicy próbujący podważyć legalność tego rozporządzenia powołują się oczywiście na 14. poprawkę do Konstytucji, która daje konstytucyjne prawo obywatelstwa wszystkim dzieciom urodzonym w Stanach Zjednoczonych. Pozew w imieniu stanów złożono w sądzie federalnym w Massachusetts, co oznacza, że każde odwołanie od orzeczenia tego sądu zostanie złożone przez Sąd Apelacyjny Pierwszego Okręgu USA, gdzie wszyscy sędziowie są mianowani przez Demokratów.
„Prezydent ma prawo przedstawić taki program polityczny, który uzna za stosowny (…). Jeśli jednak chodzi o obywatelstwo na podstawie miejsca urodzenia, czyli coś, co było częścią DNA tego narodu od wieków, co potwierdzono w Konstytucji przed 157 laty w następstwie wojny secesyjnej, coś, co było podtrzymane dwukrotnie przez Sąd Najwyższy, to prezydent nie może, jednym pociągnięciem pióra, zmienić Konstytucji i ingerować w rządy prawa” – powiedział CNN prokurator generalny New Jersey Matthew Platkin.
Środowiska liberalne uważają, że nawet zdominowany przez konserwatystów Sąd Najwyższy nie powinien mieć wahań przy potwierdzeniu dotychczasowej interpretacji 14. Poprawki.
Poprawka miała na celu przyznanie pełnych praw obywatelskich czarnym Amerykanom. Jej język pozwolił na objęcie wszystkie dzieci urodzone w USA, niezależnie od statusu imigracyjnego ich rodziców. Taką właśnie interpretację potwierdził w 1898 r. Sąd Najwyższy w sprawie USA przeciwko Wong Kim Ark. Rząd federalny próbował odmówić mu ponownego wjazdu do kraju zgodnie z ustawą o wykluczeniu Chińczyków. Sąd orzekł, że Wong Kim Ark, potomek chińskich imigrantów, był obywatelem USA, ponieważ urodził się w San Francisco. W 1924 roku Kongres potwierdził prawo do obywatelstwa dla wszystkich urodzonych w USA.
To może być stosunkowo łatwe zwycięstwo przeciwników obecnego prezydenta. Odejście od obowiązującej linii orzecznictwa, nawet przy obecnym składzie Sądu Najwyższego byłoby dużym zaskoczeniem. A także sygnałem, że amerykańska demokracja ma naprawdę poważne kłopoty.
Jolanta Telega
redakjca@zwiazkowy.com