Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 16:41
Reklama KD Market

Niezapomniana Ewa

W Łodzi zmarła nasza koleżanka redakcyjna


Ewa Bierezin nie żyje. Umarła 16 lipca w swoim mieszkaniu w Łodzi po ciężkiej, nieuleczalnej chorobie. O jej śmierci polska prasa doniosła tego samego dnia. Rozdzwoniły się telefony niezliczonych przyjaciół Ewy, do skrzynek e-mailowych tych, którzy ją znali, wpadały listy ze smutną, choć spodziewaną od pewnego czasu wiadomością. Żegnamy Ją także w Dzienniku Związkowym.

/a> Ewa Bierezin w redakcji w dniu odejścia na emeryturę fot. archiwum


Odeszła działaczka demokratycznej opozycji w PRL-u, humanistka z wykształceniem technicznym, dziennikarka w Polsce i w Ameryce.

Ukończyła studia na Politechnice Łódzkiej, gdzie do wydarzeń marcowych 1968 roku prowadziła zajęcia ze studentami i pracowała nad doktoratem w Instytucie Elektrotechniki. Usunięta z uczelni ze względów politycznych, związała się z organizacją "Ruch", z "Solidarnością" i Komitetem Obrony Robotników.

Wraz z bratem – pisarzem i dziennikarzem Witoldem Sułkowskim, i mężem – poetą Jackiem Bierezinem – pisała i pracowała w redakcji antykomunistycznego nielegalnego pisma "Puls".

Z wybuchem stanu wojennego internowana w Gołdapi, w 1983 roku wyjechała do Ameryki, gdzie organizowała akcje wspierania polskiej opozycji i współpracowała z Radiem Wolna Europa. Na szczęście dla Dziennika Związkowego przeniosła się z Nowego Jorku do Chicago i w 1986 roku rozpoczęła pracę w redakcji naszej gazety.

Szybko "wrosła" w zespół i stała się jego integralną częścią. Od początku interesowały ją najbardziej wiadomości z Polski i sprawy jeszcze dość wtedy anemicznej kultury polonijnej. Gdziekolwiek coś się działo – wieczór poezji, spotkanie z pisarzem, dyskusja – Ewa tam była: patrzyła, słuchała, a potem pisała.

Znajdowała sobie własne tematy. Kiedy zainteresowały ją bardzo liczne w Chicago rzeźby pod gołym niebiem, nie licząc się z czasem – po pracy i w weekendy – jeździła tam, gdzie można obejrzeć ustawione przez miasto interesujące rzeźby krajowych i zagranicznych artystów. Przez kilka lat w cyklu "Rzeźby pod niebem Chicago" opisywała nie tylko ich twórców i historię, ale także wrażenie, jakie na niej wywierały. Zdarzało się, że czytelnicy przy okazji spotkania opowiadali o zbieraniu jej artykułów i korzystaniu z nich jako przewodników po ciekawych miejscach Chicago.

Gdy w 1993 roku Tomasz Tabako zaczął wydawać niezależne dwujęzyczne pismo "2B, Journal of Ideas", stanowiące intelektualny łącznik między Ameryką i Polską, zaprosił Ewę do współpracy. Jej artykuł o teatrze, podpisany pseudonimem z "Pulsu" ewa esbe (Sułkowka-Bierezin) ukazał się już w pierwszym numerze, pośród tekstów takich autorów jak Wisława Szymborska, Jerzy Giedroyc, Jan Nowak-Jeziorański, Tymoteusz Karpowicz, Andrzej Celiński. Do roku 2000, kiedy ukazał się ostatni numer 2B, była członkiem redakcji.

Potem była wystawa "Polki Chicago 2000" – duża, ambitna i bardzo intensywna praca, która zajmowała Ewie przez ponad rok cały wolny czas. Pisała do wystawy teksty mówiące o życiu, pracy, zainteresowaniach, osiągnięciach i perspektywach Polek, które wniosły znaczący wkład w życie Ameryki – artystek, naukowców, działaczek społecznych, lekarek, inżynierów… "Półmetek" wystawy (50 postaci) był pokazany w budynku stanowym pod patronatem ówczesnego gubernatora, a finał (ponad 70) miał miejsce w Muzeum Polskim w Ameryce. Ekspozycja "Polek" w Krakowie – dokąd Ewa Bierezin zawiozła ją i gdzie osobiście ją reprezentowała – była z zainteresowaniem komentowana przez polską prasę.

Ewa miała dar prowadzenia wywiadów w sposób otwierający rozmówcę, skłaniający go do mówienia o sobie i sprawach często trudnych, niekoniecznie popularnych. Zadawała niekonwencjonalne pytania i dostawała nieoczekiwane odpowiedzi. Tak było na przykład z ks. Waldemarem Chrostowskim, którego zapytała, czy tylko ludzie mają duszę; czy w raju spotkamy nasze ukochane zwierzęta. Szacowny rozmówca wyraził nadzieję, że tak.

A rozmawiała z wieloma wybitnymi osobami przyjeżdżającymi z Polski – na festiwale filmowe, na występy, na spotkania.

Dzięki jej upartemu pisaniu o coraz żywiej rozwijającej się polonijnej kulturze w Chicago i całej Ameryce, po latach powstała w naszej gazecie sekcja "Kultura i rozrywka".

Miała wspaniałe poczucie humoru. Czasem, gdy naszła ją wena, rozbawiała nas do łez dykteryjkami i wierszykami o wyraźnym dla nas, choć może niezbyt czytelnym dla obcych, znaczeniu. Była przy tym bardzo niekonwencjonalna; jej dowcip często balansował na granicy niecenzuralności, nigdy nie naruszając jednak zasad dobrego smaku.

Pisywała żartobliwe limeryki. Zdarzało się to czasem ad hoc, w trakcie dyskusji na rozmaite tematy, nawet ortograficzne. Wyłączała się wtedy z rozmowy, chwytała byle ołówek czy długopis i kawałek papieru, a po chwili skupienia, z rozbawionym błyskiem w oku pisała – bez kreślenia – pięć przepisowych linijek; limeryk był gotowy. Trzeba powiedzieć, że większość z nich, choć bardzo śmieszna, nie nadawała się do druku.

Kochała zwierzęta, zwłaszcza koty. Obok schodów domu, w którym mieszkała, wieczorem stawiała miseczkę z suchą karmą dla tych, "co nie zawsze mają co do pyska włożyć". W jej domu zawsze znajdowała schronienie jakaś kocia "bieda" – znaleziona na ulicy, zraniona, chora, wzięta od kogoś, kto musiał się jej pozbyć. W Łodzi przygarnęła kocie rodzeństwo, urodzone w krzakach i zostawione przez matkę. Teraz pewnie przygarnie je ktoś z jej przyjaciół.

Opowiadała kiedyś ze łzami w oczach o kocie nazwanym Mefisto, bo miał na czole czarny znaczek w kształcie litery M. Kiedy w nocy 13 grudnia 1981 roku milicja załomotała do drzwi Ewy i Jacka Bierezinów, aby aresztować ich oboje, nie mówiąc nawet nic do siebie wypchnęli z mieszkania opierającego się Mefista – w nadziei, że ktoś się nim zaopiekuje. Nigdy już nic o nim nie usłyszeli.

Po powrocie do Polski w 2003 roku pracowała społecznie w gronie dawnych i nowych przyjaciół, utrwalając pamięć o ludziach opozycji, którzy w wolnej Polsce, nie szukając rozgłosu, powrócili po prostu do zwykłej pracy i zwykłego życia. Wyszukiwała ich, zbierała historie ich działalności i składała do kancelarii prezydenta – najpierw Lecha Kaczyńskiego, potem Bronisława Komorowskiego – wnioski o odznaczenia.

Przygotowała do druku dwie książki – wydaną w 2007 roku antologię tekstów publikowanych w krajowej edycji "Pulsu" i w 2009 "Orła wrona nie pokona" – piosenki internowanych.

Za swoją działalność otrzymała Srebrny Medal Zasłużony Kulturze – Gloria Artis, Nagrodę Miasta Łodzi i w 2011 roku – Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.

Dla nas w Dzienniku Związowym i dla wielu chicagowskich przyjaciół pozostanie na zawsze po prostu Ewą; wspaniałą, kochaną i niezapomnianą.

 Krystyna Cygielska


[email protected]


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama