W swoim świątecznym "Wieczorze z poezją" Elżbieta Kochanowska-Michalik zrezygnowała z prezentacji twórczości wybranego poety i zawsze ciekawie przedstawionej historii jego życia.
Tym razem – pod popularnym hasłem "Hej, kolęda, kolęda!" – wspólnie z Ewą Staniszewską, Krzysztofem Arsenowiczem, Bogdanem Łańko i Bartłomiejem Ciężobką przy klawiszach – wprowadzała publiczność w DIDI, a następnie w Art Gallery Kafe w nastrój Bożego Narodzenia.
Podczas sobotniego spektaklu w AGK – jak na każdym swoim wieczorze z poezją – aktorka i autorka scenariusza znacznie poszerzyła zasób wiedzy zasłuchanej widowni o historii samego święta, kolęd i kolędowania. Dowiedzieliśmy się między innymi, że kolęda nie jest rdzennie polskim słowem, gdyż pochodzi od łacińskiego calendae (pierwszy dzień miesiąca).
Mówiła też o ważnym w okresie świątecznym rozgraniczeniu sfer sacrum i profanum. Podkreśliła, że przedstawiany program wprowadza słuchaczy w sferę sacrum, czyli świętości, odsuwając na bok mniej ważne sprawy świeckie, praktyczne, codzienne…
Poezja wierszy, w tym autorstwa chicagowskich twórców: Bożeny Jankowskiej, Elżbiety Chojnowskiej, Eweliny Zielińskiej i Bogdana Łańki – łączyła się z poezją kolęd, śpiewanych wspólnie z publicznością, a wszystko przeplatane było pięknie a subtelnie podaną, nastrojową muzyką.
W odbiorze nieco przeszkadzało upodobanie publiczności do oklasków. Po każdym wierszu, po każdym, nawet najkrótszym tekście, a co gorsze – po każdej kolędzie – rozlegały się brawa, zakłócając sferę sacrum tym całkiem świeckim, grzecznościowym zachowaniem.
Wydaje się, że w stanowiącym kompozycyjną całość programie typu "poezja i muzyka" oklaski są stosowne po zakończeniu całości lub jej części.
Ale być może jest to opinia odosobniona.
Krystyna Cygielska