Ameryka od środka
Pewne jest już to, że republikańskim kandydatem na prezydenta USA zostanie Mitt Romney. W związku z tym, mimo że prawybory jeszcze się nie zakończyły, rozpoczęła się kampania wyborcza. Niestety pod wieloma względami był to falstart.
W Ameryce toczy się wiele ważkich dyskusji o sprawach, które w taki czy inny sposób będą miały zasadnicze znaczenie dla każdego wyborcy. Spory dotyczą między innymi tego, jaką rolę w życiu obywateli winien pełnić rząd federalny, w jaki sposób kraj winien traktować nielegalnych przybyszów z obcych stron, jaki model gospodarki jest dla kraju najlepszy i do jakiego stopnia kobiety winny mieć prawo do decydowania o sprawach dotyczących reprodukcji. Również ważne są debaty o tym, w jakich warunkach prezydent USA ma prawo wszcząć wojnę i jakie w tej mierze uprawnienia winny przysługiwać Kongresowi. Nadal pozostaje też nierozwiązana sprawa zgodności z konstytucją reform amerykańskiego systemu ubezpieczeń medycznych.
Jednak w niezliczonych programach telewizyjnych, szczególnie tych kablowych, dominuje codzienna głupawka, napędzana z dnia na dzień coraz to nowymi pseudo-wydarzeniami. Niezręczny komentarz wygłoszony przez Hillary Rosen pod adresem żony Romneya, Ann, zaowocował kilkudniowymi debatami o niczym, bo głównie o semantyce, a nie o realnej pozycji kobiet w amerykańskim społeczeństwie. Zaraz potem starzejący się heros muzyki rockowej, Ted Nugent, zdradził szereg szokujących opinii na temat prezydenta Obamy, sugerując nawet pośrednio możliwość zamachu na niego, co zainteresowało natychmiast Secret Service. W ten sposób przez następne parę dni w telewizji dominowała kolejna mini-wojna o pietruszkę.
A skoro już o Secret Service mowa, skandal do jakiego doszło w Kolumbii, w wyniku "wynajęcia" przez kilkunastu agentów amerykańskich prostytutek, został przez wszystkie czołowe stacje rozdmuchany do niewiarygodnych rozmiarów, tak jakby do czegoś takiego doszło po raz pierwszy w historii i tak jakby od tego właśnie zależała przyszłość nie tylko obecnej administracji, ale również całego kraju.
Problem w tym, że nie ta tematyka winna gościć w naszych domach na kilka miesięcy przed jak zwykle ważnymi wyborami. Wszystkie powyższe dyskusje są miałkie i bez znaczenia. Nie od tego zależy skala bezrobocia w USA, pozycja kraju na arenie międzynarodowej, czy choćby cena benzyny. I żaden kandydat na prezydenta niczego w kontekście takich połajanek nie zyska.
Do pewnego stopnia winę za tę miałkość dyskusji ponoszą kablowe kanały informacyjne, które działają 24 godziny na dobę, a które rzucają się bez opamiętania na każdy sensacyjny ogryzek. Przed laty były wieczorne dzienniki telewizyjne, oferujące w miarę zwięzłe i solidne streszczenie wydarzeń dnia. Dziś jest nieustanna, całkowicie subiektywna paplanina, której treść determinowana jest niemal wyłącznie przez to, co przeciętny widz "kupi".
Niestety nic nie wskazuje na to, by w najbliższej przyszłości coś się zmieniło. Być może najlepszym przykładem tego zjawiska jest to, że pobyt Obamy na tzw. forum panamerykańskim w Kolumbii, gdzie rozmawiano o istotnych rzeczach, np. wspólnej walce z gangami narkotykowymi, nie wzbudził żadnego zainteresowania mediów, zajętych bez reszty "aferą" z udziałem agentów Secret Service.
Andrzej Heyduk