"Według partyjnej argumentacji, przeszłe wydarzenia nie istnieją obiektywnie, a tylko w formie zapisów i wspomnień. Przeszłość jest więc tym, co do czego zapisy i pamięć ludzka są zgodne. Skoro w rękach Partii znajdują się i wszelkie archiwa, i władza nad umysłami członków, przeszłość wygląda tak, jak życzy sobie Partia. Chociaż jest zmienna, twierdzi się, iż nigdy nie bywa zmieniana. Kiedy bowiem przybiera kształt w danej chwili pożądany, nowa wersja wydarzeń po prostu jest przeszłością; inna przeszłość nigdy nie mogła istnieć. Zasada ta sprawdza się nawet wówczas, gdy – jak to się często dzieje – ten sam fakt przerabia się całkowicie kilka razy w roku" – z zakazanej księgi Emmanuela Goldsteina – "Teoria i praktyka oligarchicznego kolektywizmu".
Dlaczego należy walczyć o niezależne media? Ano po to, by nie robili nam świństw jak wyżej. Rozpracowaliśmy ostatnio Ruperta Murdocha, którego News Corporation według danych z 2010 roku awansował na drugie miejsce w USA. Wielka piątka skurczyła się do jeszcze większej trójki i wygląda obecnie następująco – dane wg CNN Fortune 500/entertaimnent:
1. The Walt Disney Co (57 na liście Fortune500)
2. News Corporation (76)
3. Time Warner (82)
Liczącym się graczem pozostaje również (4) Viacom oraz (5) CBS, ale na liście Fortune500 zajmują odpowiednio 170 i 177 pozycję. Choć 4 i 5 miejsce w produkcji rozrywki to wysoko, lecz siłą biznesu z pierwszą trójką mierzyć się nie mogą.
Współczesny Big Brother, czyli lista największych korporacji medialnych na świecie wg Wikipedii to (kolejność przypadkowa):
Time Warner, News Corp, Bertelsmann AG, Sony, General Electric, Vivendi SA, The Walt Disney Company, Hearst Corporation, National Amusements, Viacom, CBS Corporation Organizações Globo and Lagardère Group.
O każdej z nich można by napisać osobny artykuł. Obraz całości potrafi zatrwożyć. Uświadomimy sobie w końcu, że wszystkie kanały telewizyjne, jakie namiętnie oglądamy, skupione są w zaledwie kilku rękach. Po prostu wszystkie znane i nieznane telewizje na świecie, jakikolwiek film wyprodukowany przez takie marki jak Warner, Century20th Fox, Universal, Paramount, Lions Gate, Touchtone, Miramax – by wymienić choć kilka, to ta sama oligarchia. Tysiące lokalnych stacji telewizyjnych na całym świecie również połączone są pępowiną własności i zależności z górą. Ta sama pępowina oplata setki tysięcy tytułów powstających w wydawnictwach książkowych, niezliczone kolorowe tabloidy, pisma i pisemka, wszystkie liczące się wydawnictwa płytowe odpowiedzialne za fortuny i kariery niejednej Whitney Houston czy Michaela Jacksona.
Najważniejsze amerykańskie opiniotwórcze tytuły prasowe: The New York Times, Wall Street Journal, Washington Post, czy rozrzucony po świecie Newsweek, który drukuje już po polsku, a nawet satelity i inne narzędzia komunikacyjne, bez których informacja nie mogłaby się tak szybko rozprzestrzeniać, są częścią współczesnych koncernów medialnych.
Podobnie zmonopolizowane są źródła informacji, czyli agencje informacyjne. Globalnie liczy się Associated Press (dziennie dostarcza 10.000 wiadomości do 6000 stacji radiowych i telewizyjnych, 1700 gazet w USA i 8500 klientów rozrzuconych po świecie) oraz REUTERs, działający w prawie 100 krajach. Agencja Bloomberga zmonopolizowała natomiast rynek finansów i ekonomii.
Ostatnim niezależnym źródłem informacji pozostaje internet, ale z internetem jest taki problem, że wymaga od odbiorcy względnie aktywnej postawy – to od klikającego zależy, jakie informacje znajdzie, jakie media chce śledzić. Polecam www.DemocracyNow.org (Amy Goodman), polecam TED.com (Technology Education and Design), szukajcie na Wikipedii; szperajcie w Wikileaks. Polecam też źródła akademickie. Zmonopolizowane, umoczone w politykę media stały się narzędziem kształtowania opinii publicznej i kontroli umysłów. Jedynie uniwersytety pozostały oazą wiedzy nienasiąkniętej propagandą.
Numerem jeden pozostaje MIT (Massachusetts Institute of Technology) w Cambridge, MA, gdzie działa wydawca Media Education Foundation. Madiaed.org w całości poświęcony jest badaniom mediów. Tam swoją wspólną pracę pod znamiennym tytułem "Rich Media. Poor Democracy" opublikowała dwójka znanych medioznawców prof. Robert McChesney z chikagowskiego UIC oraz prof. Mark Crispin Miller z N.Y. University. Lista książek, wykładów, filmów dokumentalnych jest imponująca. Uniwersytety pozostały obecnie jedynymi znaczącymi niezależnymi ośrodkami wiedzy i informacji o świecie. Sęk w tym, że docierają do elitarnej i wąskiej grupy, która ginie w konfrontacji z popularnością Superbowla czy Whitney Houston.
Big Brother, czyli Wielki Brat, powstał w głowie George Orwella w 1948 roku, jednak tej współczesnej powieści nikt nie chciał opublikować pod ówczesną datą 1948, albowiem kojarzyła się ze zbyt śmiałą krytyką systemu, który ledwo co wykaraskał się z Drugiej Wojny Światowej, pokonał faszyzm i chciał budować nowy wspaniały świat. Jednak Orwell już wtedy dostrzegał niebezpieczeństwa nowoczesnego totalitaryzmu, który dopiero w zglobalizowanym świecie cyfrowym XXI wieku zaczyna złowrogo się spełniać. Przestawiając cyfry 1948 na 1984 mógł się schować za mroczną prozą science/political fiction. Niestety zarówo Big Brother, jak i wiele innych jego pomysłów staje się naszą upiorną rzeczywistością – nowomowa (newspeak), dwójmyślenie (doublethinking), potęga eufemizmów – bohater powieści Winston Smith pracuje w Ministerstwie Prawdy, które zajmuje się nieustannym fałszowaniem informacji o przeszłości, a także tworzeniem literatury, filmów i innych produktów rozrywkowych przeznaczonych dla tzw. Proli, czyli 85% populacji. Dzięki działaniom tego ministerstwa, możliwe było ciągłe okłamywanie obywateli, ponieważ fałszowało ono wszystkie dowody świadczące o kłamstwach lub pomyłkach Partii i Wielkiego Brata.
Czyż nie żyjemy w świecie, w którym "wojna to pokój", "wolność to niewola" a "ignorancja to siła"?
Niech jeszcze pojawi się Policja Myśli karząca za tzw. myślozbrodnie, czyli nieprawe myślenie, a George Orwell stanie się największym prorokiem naszych czasów.
Pokolenie młodych, które wyszło w Polsce na ulicę protestować przeciw ACTA, nazywam pokoleniem 1984. Z jednej strony ci młodzi ludzie urodzili się już w erze komputerów, w latach 80., 90. i dorastali wraz z rozwojem internetu. Z drugiej strony ich zmysł wolności wyostrzony lekturą "1984" kazał im wyjść z protestami na ulice i cieszę się, że przewodnią rolę odegrali Polacy, polskie ulice i polska niepokorna dusza.
E. Goldstein – "Od początków czasów historycznych (...) na świecie istnieją trzy warstwy ludzi: górna, średnia i dolna. (...) Cele poszczególnych warstw są absolutnie nie do pogodzenia. Celem górnej jest utrzymanie swojej pozycji, średniej – zamiana miejsc z górną. Celem dolnej, jeśli akurat go ma – gdyż na ogół jej przedstawiciele są zbyt ogłupieni ciężką pracą fizyczną, aby myśleć o czymkolwiek poza żmudną codziennością – jest znieść przywileje i stworzyć społeczeństwo, w którym wszyscy będą równi. Na przestrzeni dziejów wciąż toczą się boje, w ogólnych zarysach przebiegają identycznie. Przez długie okresy górna warstwa pewnie dzierży władzę, lecz prędzej czy później następuje moment, kiedy traci wiarę we własne siły, albo w swoje umiejętności sprawnego rządzenia; czasami dzieje się to równocześnie. Wówczas obala ją warstwa średnia, która angażuje warstwę dolną wmawiając jej, iż walczy o wolność i sprawiedliwość. Zaledwie osiąga cel, spycha warstwę dolną na dawną, podrzędną pozycję, a sama przeistacza się w górną. Po pewnym czasie z jednej lub z obu tych warstw wykuwa się nowa warstwa średnia i bój zaczyna się od nowa. Z trzech warstw tylko dolnej nigdy nie udaje się choćby na krótko zrealizować upragnionych celów".
Mit o zagrożeniu dla porządku publicznego ze strony spisku Goldsteina i Braterstwa był uzasadnieniem terroru stosowanego przez Policję Myśli.
Jeśli cytaty z Orwella i z Emmanuela Goldsteina (postaci fikcyjnej z "1984") ujmują was trafnością, polecam ponowną lekturę "Nie-Boskiej Komedii". Okaże się, że i Z. Krasiński czuł pismo nosem i trafnie oddaje współczesny konflikt 99% vs. 1%.
Jan Wiktor Soroko