Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 02:45
Reklama KD Market

Jak wyglądają współczesne media?

Ostatnie protesty przeciw restrykcyjnym propozycjom kontroli internetu SOPA/ PIPA w Stanach Zjednoczonych oraz międzynarodowa już akcja wokół ACTA to dobry pretekst by zająć się tak zwaną czwartą władzą czyli mediami. O ile w USA sprzeciw ograniczył się do sfery internetu, o tyle w Polsce ludzie wyszli na ulice. Wyszli przede wszystkim ludzie młodzi, dla których internet jest światem równoległym, o ile już nie pierwszoplanowym, jeśli chodzi nie tylko o komunikację, ale i dostęp do kultury. Mamy jednak społeczeństwo obywatelskie, które chce być odpowiedzialne za organizację życia społecznego. Ani współczesny wymiar globalizacji z wszechwładnymi korporacjami, ani zapaść finansowa czy bezrobocie (w Ameryce do tej listy dodać można jeszcze militaryzm), nie wygonił ludzi na ulice, jak to się stało w całym zachodnim i arabskim świecie. Polacy wyszli na ulice, gdy zagrożone zostało ich prawo do wolności, nie zdając sobie być może w pełni sprawy, że ACTA tylko w niewielkim stopniu dotyczy internetu, lecz właśnie internet rozpalił młode umysły najbardziej, bo na zapożyczaniu, remiksowaniu, absorbowaniu i transformacji opiera się każdy wytwór kultury od czasów Biblii do internetu.


 


Lista zarzutów przeciw ACTA jest długa i trzeba osobnego tekstu, by je wypunktować i zanalizować, czy wręcz otworzyć nową dyskusję nad tak zwanymi prawami autorskimi – copyrights. Warto przybliżyć ich nowoczesną wersję tzw. creative commons – wielu dzisiejszych twórców nie zastrzega sobie już prawa do swoich dzieł, aż po 70 lat od ich śmierci, lecz zachowując autorstwo przekazuje je do tak zwanej domeny publicznej. Wielu sę wręcz prosi, by cytować, bo tak budują swój wizerunek. Jest to jednak temat na osobny tekst.


 


Internet staje się najbardziej wyrazistą, dynamiczną i przyszłościową formą czwartej władzy jaką są media. I to chyba najbardziej boli i przeraża decydentów – powstało dziennikarstwo obywatelskie w formie przeróżnych blogów, stron, portali, czy wręcz nadawców jak www.DemocracyNow.org ze słynną aktywistką Amy Goodman. Jeśli twój dostawca kablówki nie ma w swojej ofercie angielskojęzycznych kanałów informacyjnych Al Jazzira, Russia Today, czy France 24 znajdziesz je sobie sam w internecie bez żadnego pośrednika. Możesz sobie sam nagrać program i wypuścić w YouTube i przy odrobinie szczęścia trafisz dziesiątki, jak nie setki tysięcy odbiorców, czego ci pozazdroszczą wydawcy old-schoolowych mediów – nie jeden tygodnik, lokalna telewizja, czy gazeta chciałaby mieć tak wielu czytelników, jak chociażby Rap News robione przez Roberta Fostera (#10 z udziałem samego Noama Chomsky'ego). Z jednej strony można się pogubić w gąszczu informacji, jakie zalewa internet. Z drugiej strony odnajdziesz tam to, co skrupulatnie przemilczają media mainstreamowe.


 


Kiedy dwójka reporterów FOX TV Steve Wilson and Jane Akre przygotowała program o rakotwórczym mleku, ze względu na produkowany przez Monsanto hormon Posilac, którym szprycuje się amerykańskie krowy – zostali zwolnieni, a program oczywiście nie został wyemitowany. Jaką wzorcową, leninowską wręcz propagandówką jest FOXTV, Rupperta Murdocha, pokazuje film obnażający zakulisowe działania tej telewizji OutFoxed, który warto zobaczyć, by się zastanowić, czy naprawdę warto oglądać jeszcze telewizję.


 


Dlaczego tak się dzieje, że treści, którymi powinny zajmować się media z racji swoich "statutowych" obowiązków nie istnieją we współczesnych kanałach telewizyjnych, coraz mniej ich w mediach drukowanych? Króluje tam rozrywka, rozrywka i jeszcze raz rozrywka. Na przestrzeni dekady ilość informacji podawanej przez media (albo tego, co kiedyś nazwalibyśmy informacją), zmniejszyła się radykalnie (bo jeśli jakiejś celebrytce urodzą się trojaczki, albo, że przeszła kolejną operację plastyczną, do informacji zaliczyć jeszcze niedawno by nie dało się).


 


W ciągu zaledwie pięciu lat (1992 – 1997) zmniejszyła się o połowę, zaś na początku XXI wieku było ich znów o połowę mniej. Tutaj kończy się badanie, do którego miałem dostęp, lecz wystarczy włączyć telewizor, by się przekonać, że wartościowych, istotnych informacji nie ma tam już prawie wcale. Dlaczego tak się stało? Profesor studiów nad komunikacją N.Y.U. Aurora Wallace uważa, że obecnie już tylko zarządza się informacjami, filtrując treści, dostarczając tylko takie, które spełniają oczekiwania właścicieli.


 


Deregulacja – kolejny eufemizm, którym karmiono publikę za czasów Reagana, gdy lobby finansowe zniosło organiczenia nad rynkiem, doprowadzając do współczesnej formy kryzysu finansów, a inne lobby, właścicieli koncernów medialnych zniosło ograniczenia nad konsolidacją rynku mediów. Doprowadziło to do sytuacji, gdzie z 50 podmiotów wykruszyła się większość, pozostawiając ogromny tort medialny w rękach zaledwie kilku. Wypełniając tym samym testament czołowego nazisty Goebbelsa, który uważał, że sukces propagandy leży w tym, by pod pozorem różnorodności kryła się po prostu jedność. Wszystkie mniej i bardziej kolorowe pisma, magazyny, gazety, setki kanałów telewizyjnych, jakie oferują nam sieci kablowe, tysiące stacji radiowych należy dziś już do kilku współczesnych koncernów medialnych, których zasięg obecnie jest globalny. Nadto nastąpił niefortunny melanż wielkich firm, które zaczęły wykupywać wielkie stacje telewizyjne, by mieć wpływ na politykę wizerunkową.


 


Gdy General Electric stał się właścicielem stacji NBC ostatnią rzeczą na jaką pozwoliłby sobie to przekazanie opinii publicznej prawdziwej informacji o swojej działalności. O tym, że unika płacenia podatków, o współczesnym niewolnictwie, eufemistycznie zwanym outsourcingiem, o zanieczyszczeniach na wielką skalę, jakich dokonują ich zakłady przemysłowe, o niebezpieczeństwie i ogromnych kosztach funkcjonowania elektrownii, atomowych, których jest właścicielem. Te informacje są po prostu blokowane, zastępowane nic nie znaczącą kolorową papką.


 


Gdy niezależny dziennikarz BBC Greg Palast ujawnił aferę związaną z zaprzestaniem liczenia głosów na Florydzie podczas wyborczego starcia Bush – Gore, amerykańska telewizja NBC odmówiła emisji programu powołując się na gubernatora Jeba Busha, głównego oskarżonego o przekręty. Takich przykładów są tysiące i świadczą nie tyle o cenzurze, ile o tym, że nasze podstawowe prawo do informacji zostało nam, wbrew Pierwszej Poprawce do konstytucji skradzone. Jest to kolejny przykład obnażający rzeczywistość, że rząd federalny, Kongres nie reprezentuję już wyborców, lecz służą wąskiej grupie oligarchów. Michael Moore (filmowiec, dokumentalista) obliczył kiedyś, że 98% mandatów w Kongresie trafia wciąż i wciąż do tych samych ludzi, co daje gorszy wynik niż fluktuacja miejsc w KC KPZR, gdzie 92% miejsc zajmowana była latami przez tych samych aparatczyków. Jak to "celnie" ujął były szef FCC (Federal Communication Commition) – "nie mam pojęcia co to jest interes publiczny", a zapytany o wykluczenie cyfrowe we współczesnym świecie odpowiedział, że bardziej niepokoi go "wykluczenie mercedesowe". Ten człowiek nie jest już szefem komisji, lecz system działa bez niego tak samo, czyli wbrew interesom wyborców.


 


O związkach mediów z wielką polityką, o manufakturze informacji, o niezależnych źródłach informacji czym de facto jest informacja, oraz o tym jak prawo do wolności słowa zagwarantowane przez pierwszą poprawkę zostało nam skradzione przez korporacje w następnym odcinku. Don't Watch TV!




Jan Wiktor Soroko

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama