Okiem felietonisty
Półtora miesiąca oczekiwano na exposé premiera Tuska, a okazało się, że exposé napisało “samo życie”, czyli nadciągający kryzys finansów publicznych w Polsce i w Europie. Emocje po exposé już opadły, przyszłe rencistki poczuły się zaskoczone determinacją premiera, terminu realizacji zapowiadanych zmian nie poznaliśmy, czyli wchodzimy w kolejną kadencję bez politycznego przełomu.
W najbliższych latach będziemy mieli w Polsce tą samą kunktatorską koalicję Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym.
Prezesi PO i PSL upodobniają się do siebie jak dwaj bracia, występując w politycznym duecie “kunktatorskim”, zgodnie ze znaczeniem tego słowa, czyli grając na zwłokę, odwlekając decyzje, działając rozmyślnie wolno. W tym czasie politycy ich partii umacniają strefę własnych wpływów we wszystkich możliwych konfiguracjach. Opozycja przypatruje się temu bezradnie.
Polska lewica się rozlatuje, nie mogąc znaleźć własnego miejsca w systemie zarządzanym przez globalistów, prawica podzieliła się po kolejnej klęsce wyborczej, a w parlamencie karty rozdają liberałowie.
Aktualne pozostaje pytanie z poprzedniej kadencji: co w tym rolniczo-liberalnym duecie PO-PSL robi Polskie Stronnictwo Ludowe? Czy obecna polityka PSL przypomina polityków “ludowych”, którzy dawniej posługiwali się podobnymi nazwami partyjnymi? Ciekawe, czy wyborcy wiedzą, o co tak naprawdę PSL walczy w czasach globalnej konkwisty? Przecież to, co jest życiodajną energią rolnictwa w UE, czyli dopłaty dla rolnictwa, są w Polsce na niewolniczo niskim poziomie w stosunku do innych krajów UE. Czy poziom tych dopłat nie martwi polityków PSL? Problem dopłat sygnalizowano w dyskusjach przedwyborczych, ale rozpłynął się we mgle wyborczego sukcesu koalicji.
Układ sił w Europie zaczyna być łudząco podobny do układu sił w RWPG. Decyzje powstają w ścisłym gronie i są przekazywane dalej, jako “propozycja” nie do odrzucenia. Prezydencja kolejnych państw UE jest formalnością, co dobitnie pokazał czas polskiej prezydencji. Kryzys bardzo skomplikował relacje pomiędzy krajami stowarzyszonymi w UE i nadszedł okres niepewności politycznej przypominający lata osiemdziesiąte. W tamtych latach, po rozpadzie RWPG, państwa Europy wschodniej okazały się bezradne jak porzucone dzieci. Jednak długi tych państw, jakie pozostały po upadku RWPG, były śmiesznie małe w porównaniu do obecnych zobowiązań finansowych, które by pozostały do spłacenia, gdyby UE się rozpadła.
Po rozpadzie RWPG cała Polska była własnością Polaków, a po upadku UE nie znajdziemy w przyszłej Polsce polskiej własności. Cały strategiczny majątek narodowy będzie w najbliższym czasie pod kontrolą obcego kapitału lub będzie zajęty za długi.
Wraca jak bumerang stawiane coraz częściej pytanie : Jeżeli wszyscy mają długi, to kto te pieniądze ma? Czy nie ma na to żadnej uczciwej odpowiedzi? Czyżby te długi, o których się ciągle mówi, były tylko zapisem u sklepikarza dającego towar na kredyt, więc wystarczy zgubić taką listę i długów nie będzie?
Obawiam się, że konsekwencje beztroskiego kupowania towarów w Azji okażą się naprawdę opłakane dla wielu krajów dawniej uprzemysłowionych.
Niby wszyscy politycy tak zwanego zachodniego świata wiedzą, co jest przyczyną obecnego kryzysu, ale nikt nie zamierza umniejszać kolosalnych zysków handlarzy zajmujących się importem towarów z Azji.
Przypomina to uzależnienie od używek wszelkiego rodzaju. Wiemy, że nam szkodzą, ale nie zamierzamy z nich rezygnować, oszukując siebie i innych wymyślonymi na poczekaniu teoriami.
Podobne opinie mogliśmy przeczytać kilka lat temu w felietonach zamieszczanych w Dzienniku Związkowym, ale dopiero teraz uzyskują one rangę naukowej wypowiedzi.
Czasy się zmieniają, kryzys finansów przekształca się w kryzys systemowy, ale politycy są w lepszej sytuacji od ekonomistów. Politycy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za wygłaszane teorie i zmianę ugrupowania politycznego. Niektórzy z nich przeszli z jednego systemu ekonomicznego do drugiego z lekkością cyrkowych linoskoczków. To był wręcz artystyczny wyczyn godny Nobla. Jednak jest poważna różnica między upadkiem RWPG, a, nie daj Boże, upadkiem Unii Europejskiej.
Po upadku RWPG przyjęła Polskę i wchłonęła Europa zachodnia, a gdzie się teraz schronimy, gdyby rozpadła się UE. Nie mamy wyjścia, musimy zostać w Unii, jeżeli ona przetrwa. To właśnie ta niemożność wykonania jakiegokolwiek manewru pogłębia arogancję unijnych urzędników i bezkarność tubylczych polityków.
Samo życie jest jednak najwybitniejszym reżyserem, więc nie będziemy się nudzić w najbliższym czasie. Gazeta.pl podaje prywatne zadłużenie ministrów obecnego rządu. Prywatne długi obecnych ministrów osiągają poziom setek tysięcy złotych, a niektórzy z ministrów przekroczyli nawet milion złotych zadłużenia. Następne exposé kolejnego premiera powinno zacząć się od następującego prologu: “Drodzy wyborcy, długi nasze i wasze stanowią istotną część politycznej doktryny globalizmu. Możecie mieć do nas pełne zaufanie, nie okazujcie lęku, popatrzcie na zadłużenia ministrów mojego gabinetu. Oni najlepiej wiedzą, co robią ... itd, itd.”
22 listopada 2011