Znani amerykańscy producenci szykują reality show o Polakach. Poszukują typowej polskiej rodziny. Przede wszystkim ma być wielopokoleniowa. Matka ma być tradycyjnie staromodną(?), niepracującą(?) żoną, dziadkowie ultrakatolikami "rzucającymi" katolickie modlitwy po polsku. Córka powinna się spotykać z kimś nieodpowiednim, a syn powinien mieć problemy z prawem i dużo starszą dziewczynę. Yuri Rutman – jeden z producentów mówi, że nie chodzi o przedstawienie nas w złym świetle... Podobno już do programu zgłaszają się chętni. Inne amerykańskie reality show, w których brali udział przedstawiciele określonych grup narodowościowych /"Jersey Shore" – Włosi, "Russian dolls" – Rosjanie/, wzburzyły opinię publiczną.
Emigrację podzieliłabym na dwie grupy – starą i nową.
Stara to ludzie, którzy przyjechali tutaj dawno za chlebem, często z biednych wielodzietnych rodzin. Tylko nieliczni mieli jako takie wykształcenie. Pracowali ciężko od świtu do nocy. W niedzielę obowiązkowo chodzili do kościoła. Z opowieści wiem, że lata zarówno przedwojenne jak i powojenne w Ameryce były bardzo trudne dla Polaków. To tylko w Polsce istniała opinia, że w Ameryce dolary "leżą na ulicy" – rzeczywistość była inna. Natomiast nowa, dzisiejsza społeczność Polonusów to emigracja bardziej intelektualna. To ludzie wykształceni w Polsce i mający abmicje, aby ich dzieci tutaj zdobyły porządne wykształcenie. Ci ludzie pracują ciężko, często biorą po dwie prace, aby tylko zbudować tu swoje gniazdo i pomóc dzieciom.
Dla Amerykanów jest niezrozumiałe, że ta pani, która u nich sprząta, ma dziecko lepiej wykształcone od ich dziecka. Ta kobieta, która opiekuje się dziadkiem, podjeżdża drogim samochodem, czy ten chłopak, który robi łazienki, jest artystą z Polski. To dziwi niektórych Amerykanów, że jest tylu polskich lekarzy, nauczycieli – wykształconych na najlepszych amerykańskich uniwersytetach, adwokatów, biznesmenów itd. Powoli też pęcznieje świat polskich artystów, dziennikarzy, polityków. Można wyliczać... Wystarczy wziąć do ręki Informator Polonijny, wydawany przez Leszka Gila, i zobaczyć, ilu jest Polaków w Chicago. Polaków, którzy pną się do góry, bo wiedzą co znaczy życie w kraju bez perspektyw.
W polskch dzielnicach jest zawsze czysto. W polskich kościołach jest tyle monumentalnego piękna i ducha modlitwy, że można się zachłysnąć ich świętością.
To fakt, że może czasami nie reprezentujemy naszego kraju najlepiej, że pijemy dużo mocnych alkoholi, że mamy kłótliwe charaktery, że zdarzały się matki, które dla chleba(?) pozostawiły swoje dzieci w Polsce. Faktem jest też, że lubimy często przeklinać i niektórzy Amerykanie sądzą, że słowo "ku..." to coś ładnego, (ha ha), ponieważ tak często z "miłością" jest powtarzane. Nie jesteśmy łatwą grupą, ale na pewno nie jesteśmy głupią grupą!
Kiedyś spotkałam pewnego starszego pana – Polaka urodzonego w latach 30. w Ameryce. John pamiętał język zasłyszany w rodzinnym domu i chociaż mógł mówić po angielsku, to jednak chciał się pochwalić i wśród Polaków próbował mówić po polsku. Przepraszam, powiedział kiedyś, ale ja muszę "do wychodka". Wszyscy spojrzeli po sobie. Tymczasem on poszedł do swojego WC, nie domyślając się, że powiedział coś z czego śmieją się teraźniejsi Polacy, że to słowo już nie egzystuje. Po powrocie natomiast zaczął prosić o piosenkę "pije Kuba do Jakuba".
Polonia teraz a Polonia dawniej to dwie kompletnie różne grupy. Nie znaczy to, że dawniejsza emigracja była głupia, a obecna jest mądra. Każdej emigracji można coś wytknąć. Chylę czoła przed dawną emigracją, bo to oni między innymi pobudowali tak wiele pięknych kościołów w Chicago. Ośmieszanie nas w jakimś amerykańskim reality show i robienie z naszej grupy etnicznej zacofanych i niedouczonych ludzi jest żenujące. Nie muszę chyba dodawać, że chodzi też o obśmianie naszego katolicyzmu.
Wolałabym, abyśmy śmali się z siebie, ale we własnym gronie. Nie jestem pewna poczucia humoru innych nacji! Nie jestem pewna, czy to, co dla nas jest śmieszne, będzie również zabawne dla nich. Ludzie innych kultur często śmieją się z innych rzeczy niż my i bawią w inny sposób niż my. Zabawne sytuacje z życia Polaków mogą być powodem do kpin. Żarty o Polakach znowu staną się modne.
I to nie znaczy, że nie mamy dystansu do siebie.
Być maskotką dla innych? Po co?
Marianna Dziś,
mariannadzis.blogspot.com
(847) 322-4740