Stefan Kapłaniak to była dobrze znana postać pokoleniom Polaków, które obserwowały jego wyczyny kajakarskie w latach 50., 60. Swoimi osiągnięciami przyczynił się do rozsławienia Polski na arenie międzynarodowej, wywarł duży wpływ na całe pokolenie polskich kajakarzy. Również wielu Amerykanów było zainspirowanych jego stylem pływania. Warto przypomnieć młodszym pokoleniom niektóre z osiągnięć naszego rodaka mieszkającego obecnie w Chicago.
Przytoczę krótki opis ze strony Polskiego Komitetu Olimpijskiego: „Cenek", instruktor sportu, organizator turystyki, najwszechstronniejszy i z najdłuższym stażem pierwszy polski kajakarz, który awansował do czołówki światowej (lata pięćdziesiąte), wielokrotny mistrz Polski, mistrz świata (1958) i Europy (1959), trzykrotny uczestnik IO (1956, 1960, 1964), brązowy medalista olimpijski z Rzymu (1960)”.
Kapłaniak zdobywał wysokie miejsca na olimpiadach, na mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy. Przy okazji wielu rozmów powiedział mi, że 30 razy tryumfował na mistrzostwach Polski w kajakarstwie. Uczestniczył w wielu międzynarodowych zawodach. W Polsce wygrywał zawody w swoich kategoriach.
Urodził się 10 kwietnia 1933 w Szczawnicy. Od najmłodszych lat pływał w Klubie Pieniny w Szczawnicy. Znakomite warunki naturalne na Dunajcu sprzyjały uprawianiu kajakarstwa. „Pininy” to był jeden z wiodących klubów kajakarstwa górskiego nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie.
Stefan posiadał wrodzone predyspozycje do uprawiania tego trudnego sportu, wymagającego znakomitej kondycji, żelaznej dyscypliny i odwagi do radzenia sobie z naturalnym żywiołem, jaki tworzą silne prądy na Dunajcu w okolicach Dolnej Szczawnicy, tuż pod tradycyjnym zakończeniem spływu Dunajcem przez malownicze krajobrazy Pienin.
Wróćmy jednak do osoby naszego sportowego bohatera. Kapłaniak pływał w kilku różnych klubach w czasie swojej barwnej kariery sportowej. Reprezentował również Sokolicę Krościenko (1949-1953), CWKS Bydgoszcz (1954-1957), YK Nowa Huta (1958) i potem znów Pieniny Szczawnica (1959-1961) oraz Spójnię Warszawa (1962-1965).
Kapłaniak był nazywany zawodnikiem o wielkiej fantazji, który jako pierwszy przecierał kajakarskie szlaki w drodze do światowej czołówki, tutaj sięgamy ponownie do oceny Polskiego Komitetu Olimpijskeigo.
Kapłaniak znany był z wielu brawurowych poczynań. W okresie swojej kariery sportowej wygrał (1949) spływ kajakiem ze Szczawnicy do Nowego Sącza (50 km).
Zasłynął płynięciem pod prąd z Nowego Sącza do Nowego Targu. Pokonał trasę 118 kilometrów. Jego wyczyn był obserwowany przez Międzynarodową Komisję. Trasa składała się z czterech etapów. Płynął pod prąd Dunajca po 10-12 godzin dziennie. Miał wtedy 40 lat. Dzisiaj jego wyczyn byłby nie do powtórzenia, chociażby ze względu na zaporę powstałą w Czorsztynie. W jego czasach wyczyn taki rozpalał wyobraźnię młodszych zawodników i kibiców sportowych.
Kapłaniak osiągnął znakomite sukcesy jako zawodnik. Dzielił się także swoją wiedzą pracując jako trener kajakarstwa w Szczawnicy, Krościenku, Tylmanowej, wywierając pozytywny wpływ na kolejne pokolenia młodych milośników kajakarstwa.
Kapłaniak nie lubił komunizmu. Często jeździł na zawody do różnych krajów świata. Wiedział, że można żyć inaczej. Szukał swojego lepszego miejsca. W okresie Solidarności był przesłuchiwany. Musiał potem uciekać. Przyjechał statkiem do Kanady, a potem do USA.
W USA musiał się dostosować do nowej rzeczywistości. Z olimpijczyka, postaci szeroko rozpoznawanej przez wielu Polaków, musiał się przestawić na twardą amerykańską rzeczywistość. Pracował jako kontraktor, wykonywał też inne prace.
Obecnie jest na zasłużonej emeryturze. Mówi, że „najlepiej jest w Ameryce. Cieszę się, że tu jestem. Jestem zadowolony z mieszkania rządowego. Spotkałem przyjaciela z Polski, który mi pomaga”. Tęskni jednak za Polska, za bliskimi. Nie ma tutaj wszystkich swoich trofeów, które były uwieńczeniem jego sukcesów sportowych. Jego pamięć wciąż jest bardzo dobra i potrafi przytoczyć dziesiątki faktów z różnych wydarzeń sportowych. Co jakiś czas polonijni dziennikarze odwiedzają go, aby porozmawiać o jego sportowych sukcesach. Również Amerykanie, którzy słyszą o jego sukcesach, otwierają strony internetowe i szukają, kim właściwie był Kapłaniak i jakie ma sukcesy w swoim dorobku.
Panie Kapłaniak, co było kluczem do osiągania pańskich sukcesów – zapytałem. „Ciężka praca, treningi. Robiłem to najlepiej, jak tylko potrafiłem i byłem wtedy najlepszy na świecie. Uczyłem też trenerów w Chicago nad jeziorem Michigan. Moi zawodnicy wyjechali do innych stanów i potem wygrywali olimpiady, m.in. w Meksyku na 1000 m. stylem ‘Kapłaniaka’. Tak określili to sami zawodnicy”, wspomina Kapłaniak.
Miał znakomitą technikę wiosłowania, była ona podglądana i naśladowana potem przez innych.
Kapłaniak to Zasłużony Mistrz Sportu, odznaczony m. in. Złotym Krzyżem Zasługi oraz dwukrotnie złotym i raz srebrnym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe.
Jednym z jego śmiałych i bardzo ryzykownych pomysłów było przepłynięcie i skok z wodospadu Niagara. Rozpoczął załatwianie formalności, aby to zrealizować. Nie otrzymał jednak potem pozwolenia na wyjazd. Obawiano się o jego życie i zupełnie słusznie. Byłoby to zbyt ryzykowne.
My cieszymy się z możliwości rozmawiania z nim i przypomnienia sobie o jego wielkich osiągnięciach, które inspirowały wielu młodych Polakow, w tym również i mnie. Dziękujemy Panie Kapłaniak!
Andrzej Mikołajczyk