Ameryka od środka
Reporterzy arabskiej telewizji al-Dżazira uzyskali w Trypolisie dostęp do częściowo zniszczonej siedziby aparatu bezpieczeństwa pułkownika Kadafiego. Wynieśli stamtąd sporo porzuconych dokumentów, wśród których znalazły się co najmniej dwa, które muszą budzić zdumienie. Sugerują one bowiem, że jeszcze nie tak dawno temu wpływowi ludzie amerykańskiej polityki potajemnie wspomagali libijski reżim i sugerowali różne sposoby na skompromitowanie nowych władz.
Jednym z tych dokumentów jest zapis rozmowy wysokiego rangą przedstawiciela rządu Kadafiego, Mohammeda Ahmeda Ismaila, z Davidem Welchem. Amerykanin dziś jest wprawdzie "prywatnym obywatelem", ale za rządów prezydenta Busha był zastępcą sekretarza stanu i człowiekiem, który negocjował w roku 2008 w sprawie wznowienia libijsko-amerykańskich stosunków dyplomatycznych. Rozmowa miała miejsce 2 sierpnia tego roku w kairskim hotelu. Z zapisu wynika, że Welch radził wysłannikom Kadafiego, w jaki sposób poprawić "publiczny wizerunek rządu" i jak osłabić pozycje libijskich rebeliantów. Mówił między innymi, że wszelkie informacje o wpływach al-Kaidy w szeregach opozycji winny być przekazywane USA, ale nie bezpośrednio, lecz poprzez wywiady takich krajów jak Izrael, Maroko, Egipt i Jordanię. Welch sugerował również, by rząd Kadafiego "w pełni wykorzystał" wydarzenia w Syrii, wytykając Zachodowi brak konsekwencji w traktowaniu obu konfliktów. Wreszcie na koniec zasugerował rozwiązanie libijskiej sytuacji – jego zdaniem Zachód zapewne zgodziłby się na ugodę, gdyby Kadafi oficjalnie zrzekł się władzy, co jednak nie znaczyłoby, iż utraciłby kontrolę nad krajem.
Drugi dokument został znaleziony przez dziennikarzy w kopercie zaadresowanej do syna Kadafiego, Saifa al-Islama, niegdyś niepisanego następcy ojca, a dziś poszukiwanego międzynarodowym listem gończym zbiega. Współpracownik al-Islama spisał raport o rozmowach, jakie prowadził rzekomo z amerykańskim kongresmanem, Dennisem Kucinichem, który od samego początku sprzeciwiał się interwencji NATO w Libii. Jeśli wierzyć temu raportowi, Kucinich prosił o wszelkie informacje, które mogłyby zaszkodzić tymczasowym władzom rebelianckim w Benghazi, a które pomogłyby mu w przeforsowaniu w Kongresie decyzji o wycofaniu się Ameryki z interwencji libijskiej. Interesowały go dane o wpływach al-Kaidy, ewentualnych przestępstwach popełnianych przez rebeliantów, itd.
Wszystko to jest szokujące, gdyż zdaje się sugerować, że dwaj wpływowi Amerykanie starali się pomagać Kadafiemu i jego klice w tym samym czasie, gdy NATO i rebelianci usiłowali klikę tę obalić. Welch, pytany o znalezione dokumenty, nie wygłosił żadnego komentarza. Natomiast Kucinich opublikował oświadczenie, w którym stwierdza, że list znaleziony w kopercie to "wiadomość jednego libijskiego biurokraty do drugiego", na treść której on nie ma i nie może mieć żadnego wpływu.
Coś mi się jednak zdaje, że na tym sprawa się ta nie zakończy. Zdumiewające jest bowiem to, iż ktokolwiek w amerykańskich elitach miałby prowadzić cichaczem jakieś pokątne rozmowy z dyktatorem, który przez ostatnie miesiące swojego władania Libią niemal codziennie opluwał Amerykę i jej sojuszników na wszelkie możliwe sposoby.
Oczywiście zarówno Welch jak i Kucinich mają prawo nie zgadzać się z amerykańską polityką wobec Libii. Z pewnością jednak nie mają prawa do zakulisowego torpedowania poczynań NATO. Welcha żadna za to kara nie dosięgnie, prócz moralnego potępienia, bo nie jest już państwowym urzędnikiem. W przypadku Kucinicha jest jednak inaczej. Jeśli okaże się, że rzeczywiście prosił Kadafiego i spółkę o "brudy" mające skutecznie oczernić opozycję libijską i uratować pułkownika, jego dni w Kongresie mogą być policzone. I powinny być.
Andrzej Heyduk
Dennis Kucinich issued a statement to the Atlantic Wire stating: "Al Jazeera found a document written by a Libyan bureaucrat to other Libyan bureaucrats. All it proves is that the Libyans were reading the Washington Post... I can't help what the Libyans put in their files... Any implication I was doing anything other than trying to bring an end to an unauthorised war is fiction."