Okiem felietonisty
Jesienne wybory w Polsce straciły blask i energię, pozostając w cieniu wydarzeń międzynarodowych. Rewolucja w Libii nie przebiega już tak łagodnie jak w Tunezji czy w Egipcie. Upadek rządów dyktatora Kadafiego wydaje się przesądzony. Rewolucja libijska nie przypomina rewolucji francuskiej ani bolszewickiej rewolucji rosyjskiej. Ta rewolucja nie ma ideologii. W relacjach telewizyjnych wygląda komiksowo, chociaż niesie z sobą zapowiedź radykalnych zmian, trudnych do przewidzenia. To co się dzieje w basenie morza Śródziemnego, czyli w samym sercu kolebki kultury śródziemnomorskiej, będzie miało wpływ na dzieje Europy przez wiele lat. Na przebieg tej rewolucji ma decydujący wpływ dyplomatyczna zgoda najsilniejszych państw muzułmańskich i interwencja NATO.
Upadek dyktatora witany jest z widowiskową radością, jak witana jest każda naiwna nadzieja na przywrócenie elementarnego ładu w życiu społecznym. Lecz my znamy kolejne fazy każdej rewolucji. Po okresie euforii przyjdzie czas na próbę uporządkowania tego bałaganu i próbę realizacji marzeń rewolucjonistów, a z tym jest już o wiele gorzej. Na tym etapie nie będzie zgody i euforii. Na demokrację w stylu zachodnio-europejskim nie ma co liczyć. Głównym graczem będzie prawdopodobnie Turcja, jako najbardziej stabilne państwo w tym rejonie. Jednak w dalekiej perspektywie istnieje możliwość powstania państwa libijskiego zdominowanego przez ugrupowania religijne. Czy powstanie takich państw w północnej Afryce było celem strategów NATO i UE? Łatwo destabilizować kolejne państwa w bezpośredniej bliskości granic UE, ale w niedalekiej przyszłości trzeba będzie ponieść konsekwencje tej politycznej gry.
Ciekawa jest pozycja Polski w okresie naszej prezydencji w UE. Do tej pory nie widać nawet najmniejszego udziału Polski w sprawach dla Europy istotnych. Ktoś inny organizuje spotkania polityków w sprawach libijskich. Miejsca tych spotkań też jakby nie są związane z administracyjnymi centrami UE. Czyżby przyszedł czas na odsłonięcie fikcji, jaką jest prezydencja w UE w wydaniu państw małych lub średnich?
W Polsce oczekiwanie na wybory. Sondaże utrzymują przewagę Platformy Obywatelskiej, ale jak na razie nie są one tak propagandowo agresywne, jak to bywało w poprzednich wyborach. Politycy kłócą się o niezbyt szczęśliwe sformułowania w przedwyborczych wystąpieniach, podają się do sądu i czekają na przeprosiny. Kto będzie przepraszał wyborców za niedotrzymanie przedwyborczych obietnic, tego nigdy nie oczekujemy?
Jeżeli politycy nie mają tematów poważnych do przedwyborczych dyskusji, to ja im podrzucę temat osobisty, związany ze zdrowiem mojej łódzkiej znajomej. Dwa miesiące temu byłem w Łodzi na pogrzebie. Sąsiadka mojej teściowej pani Wiesława C. bardzo cierpiała na bóle związane z woreczkiem żółciowym. Na moje pytanie, dlaczego nie idzie na operację, odpowiedziała, że ma wyznaczony termin na listopad 2011 roku. Bardzo jej współczułem. Kiedy zadzwoniłem do niej parę dni temu, pani Wiesława powiedziała mi, że poinformowano ją telefonicznie, podobno dzwonił ordynator oddziału chirurgicznego, że z powodu przekroczenia limitu funduszy na ten rok, operację przekładają na 28 marca 2012 roku. To się nazywa planowanie strategiczne. Należy życzyć politykom podobnych telefonów w chwilach ważnych dla ich zdrowia. Oni jednak nie muszą się obawiać, że im przełożą termin zabiegu operacyjnego, rząd przecież się sam wyżywi i sam się wyleczy w klinikach rządowych, więc cierpienia wyborców pozostają tylko cierpieniami wyborców, nawet po “aksamitnych” rewolucjach.
Innym poważnym tematem może być dla polityków polskich wstrząsający raport o Polakach w Anglii, zamieszczony w gazecie “Independent on Sunday”, o którym pisze PAP. Jedna czwarta bezdomnych nocujących na ulicach Londynu to Polacy. Przedstawicielka polskiej ambasady w Londynie stwierdziła, że wielu Polaków przybywa na Wyspy z nierealnymi oczekiwaniami. Polski konsul w Manchesterze poinformował, że 25 do 30 procent wszystkich zgonów wśród Polaków na północy Anglii i w Walii to samobójstwa.
To są tematy do politycznych rozmów przedwyborczych, ale chętnych nie ma do rozmów na te tematy.
24 sierpnia 2011