Holocen czy Antropocen?
Dwanaście tysięcy lat temu nasza poczciwa Ziemia wkroczyła w epokę holocenu. Przez te lata klimat na ziemi był wyjątkowo ustabilizowany i sprzyjał rozwojowi cywilizacji. Geolodzy zebrani na Konferencji Geologicznej w Londynie potwierdzają już dawno zauważoną zmianę, że nasza Ziemia nie funkcjonuje już tak jak dawniej, a więc weszła w nową epokę nazwaną przez chemika-noblistę Paula Crutzena-antropocenem.
W epoce antropocenu ludzkość będzie wymierała tak szybko jak dawniej dinozaury. Powodem będzie zachwianie równowagi klimatycznej i biologicznej spowodowane agresywnym i bezrozumnym działaniem człowieka.
Jak się patrzy na działania obecnych elit politycznych w Polsce i na świecie, to nie potrzeba być geologiem czy klimatologiem, aby zuważyć, że pazerność i bezwzględność tych nowych elit doprowadzi naszą ziemię do katastrofy. Dyktatura tych elit jest tak bezwzględna i tak “dyskretna”, jak nigdy dawniej nie bywało. Elity polityczne i finansowe sprawują kontrolę nad pieniądzem, nad mediami, nad religią i nad intelektualistami. Niezależność myśli i decyzji okazała się w Polsce taką samą fikcją, jak niezależność związku zawodowego Solidarność. Nie przestrzega się zasad moralnych, religijnych ani podpowiedzi chłodnego rozumu. W polskim “antropocenie” rządzą lobbyści ponadnarodowych korporacji, a oni dbają o interes wąskiej elity udziałowców. Politycy zostali aktorami w tym teatrze i odgrywają rolę mężów stanu.
W dziwnych i ciekawych czasach media w Polsce naganiane są do jednego wora poprawności politycznej. Każde odstępstwo od jedynej słusznej linii jest karcone przez potężne “medialne fabryki”, będące własnością obcego kapitału. Obowiązujące przepisy prawne, które w każdym kraju są i powinny być inne, ze względu na różnice obyczajowe i kulturowe, są na siłę naginane do urojonego wzorca “wolności i tolerancji”. O dziwo, ta “wolność i tolerancja” sprowadza się do wymuszenia na obywatelach przestrzegających normy obowiązującej w Polsce religii, aby tolerowali wybryki obyczajowe nowych elit.
W Polsce trwa dyskusja wewnątrz sejmowa nad prezydenckim projektem zmian w Konstytucji. Zmiany te dotyczą relacji Polska – Unia Europejska.
W regionalnej odmianie polskiego antropocenu trzeba realizować dyrektywy i zalecenia urzędników brukselskich. Gazeta.pl cytuje wypowiedź wiceszefa komisji sejmowej Eugeniusza Kłopotka, że “prace komisji idą obecnie jak po grudzie”. Mieliśm nadzieję i ambicje, żeby tę kwestię załatwić do czasu naszej prezydencji. Komisja na pewno swój projekt przedstawi, ale co z tym zrobi Sejm – zobaczymy – podsumowuje Kłopotek.
Problemem jest propozycja PiS, aby przyznać Trybunałowi Konstytucyjnemu prawo do orzekania o zgodności z polską konstytucją unijnego prawa wtórnego, czyli aktów prawnych, które są konsekwencją umów i traktatów międzynarodowych. Do tej propozycji, złożonej przez PiS, zastrzeżenia ma także rząd jak i prezydent Komorowski. Propozycja PiS wydaje się zupełnie sensowna, a jednak budzi sprzeciw pozostałych klubów. Dwadzieścia parę lat temu posłowie, na tej samej sali, mieli takie same “nadzieje i ambicje”, jak usatysfakcjonować dawnych mocodawców i uczynić polskie prawo zgodne z zaleceniami urzędników moskiewskich. Jeszcze żyją tamci posłowie, a kilku z nich bierze czynny udział w obecnych jedynie słusznych przemianach.
Zmieniają się epoki geologiczne, zmieniają się kierunki politycznych monsunów. Nie zmienia się tylko mentalność polityków. Ich nie dotyczy przejście z epoki holocenu do antropocenu. Zapatrzeni są we własne kariery i ekrany telewizorów, na których śledząc rozwój własnego “geniuszu”, zapominają o wyborcach na drugi dzień po wyborach. Nieważne w jakim systemie politycznym funkcjonują. Z perspektywy polskich doświadczeń ostatniego dwudziestolecia, politycy polscy mają wysokie poczucie “własnej wasalności”.
12 maja 2011