Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 02:25
Reklama KD Market
Reklama

Tysiąc drzwi, wyjścia nie ma

 


Tylko przez tydzień – do soboty 2 kwietnia – można jeszcze oglądać złożoną z dwóch oddzielnych projektów wystawę fotograficzną Nicolasa Grospierre'a w siedzibie Graham Foundation. Warto ją zobaczyć z trzech powodów: jest interesująca, jej autorem jest bardzo interesujący artysta, odbywa się w wartym poznania miejscu.


 


Zacznijmy od autora. Nicolas Grospierre, 36-letni Szwajcar, jest z wykształcenia socjologiem – studiował nauki polityczne i socjologię w Paryżu i Londynie, jednak zajął się zawodowo fotografią – dokumentalną i konceptualną. Od 1999 roku mieszka i pracuje w Polsce.


 


Wystawia swoje prace w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Holandii, Hiszpanii, Niemczech, Włoszech, Izraelu i Libanie.


 


Na 11. Biennale Architektury w Wenecji w 2008 roku zdobył Złotego Lwa za pracę "Hotel Polonia. Budynków życie po życiu", pokazaną w polskim pawilonie.


 


Obecna wystawa w Chicago, zatytułowana "One Thousand Doors, No Exit", składa się z cyklu fotografii "Hydroterapia" (2004), dokumentującego opustoszały postsowiecki ośrodek leczniczy w Druskienikach na Litwie, oraz dwukanałową projekcję "TATTARRATTAT" (2010), prowadzącą widzów przez zawiłe wnętrze XIV-wiecznego pałacu w Wenecji. Jej nieco dziwny tytuł jest najdłuższym w słownikach jednowyrazowym palindromem, wymyślonym przez Jamesa Joyce'a na określenie odgłosu pukania do drzwi. 


 


Druskienicki ośrodek-widmo, fotografowany siedem lat temu z pozornie obojętną dokładnością dokumentalisty, poraża kontrastem między ostentacją wyszukanej architektury i widocznymi śladami dawnej świetności – a stanem zaawansowanego rozpadu nikomu niepotrzebnego kolosa. Zacieki na sufitach, kałuże na podłodze, połamana boazeria i całe szeregi lamp, z których wykręcono żarówki, sąsiadują z ogromnymi żyrandolami z dekoracyjnego szkła czy bursztynu, naokoło których pękają sufity i odpada tynk.


 


Z kolei wenecki Palazzo Dona, fotografowany poprzez odbicia w odkształcających obraz wklęsłych lustrach i pokazywany w dwóch równoczesnych projekcjach, którym towarzyszy muzyka i miarowe "pukanie", staje się dla widza psychiczną pułapką. 


 


Projekcja, robiąca wrażenie nagrania wideo, prowadzi widza w niekończącej się klaustrofobicznej wędrówce po pałacu bez wyjścia – kiedy znajdujemy się na niewielkim podwórku, stanowiącym punkt wyjścia, okazuje się, że jedyne drzwi prowadzą z powrotem do znajomego wnętrza. Pozorne wideo zaczyna ujawniać swoją istotę – animacji setek pojedynczych fotografii. Do widza należy decyzja, w którym momencie przerwać tę fascynującą, ale i niepokojącą wędrówkę.


 


Wystawa mieści się w reprezentacyjnej dzielnicy Gold Coast, w zabytkowym Madlener House (4 West Burton Place), który sam w sobie wart jest obejrzenia. Zbudowany w klasycznie chicagowskim stylu preriowym, ze stylistycznymi zapożyczeniami z Louisa Sullivana i Franka Lloyda Wrighta, jest siedzibą Graham Foundation, organizacji zajmującej się promocją sztuk pięknych.


Wstęp wolny, jednak galeria jest otwarta tylko od środy do soboty w godzinach od 11 rano do 5 po południu. W okolicy dużo miejsc przy ulicznych parkometrach.


 


Krystyna Cygielska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama