Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 21 listopada 2024 06:49
Reklama KD Market

14-latek sprawcą rodzinnej masakry

14-letni C. J. Jones z Port Richmond w dzielnicy Staten Island w Nowym Jorku zamordował w czwartek w nocy dwie swoje siostry, podpalił dom, w którym przebywała jego matka i brat, a następnie podciął sobie gardło. Początkowo podejrzewano, ze pożar został spowodowany przez przypadek. Jednak po oględzinach zwęglonych ciał sióstr C. J. Jonesa, 10-letniej Brittany i...
14-letni C. J. Jones z Port Richmond w dzielnicy Staten Island w Nowym Jorku zamordował w czwartek w nocy dwie swoje siostry, podpalił dom, w którym przebywała jego matka i brat, a następnie podciął sobie gardło.
Początkowo podejrzewano, ze pożar został spowodowany przez przypadek. Jednak po oględzinach zwęglonych ciał sióstr C. J. Jonesa, 10-letniej Brittany i 7-letniej Melony okazało się, że dziewczynki również zginęły na skutek przecięcia tętnic szyjnych. W tym samym pokoju zginęła w pożarze matka chłopca, 33-letnia Leisha Jones. Najmłodszego z rodzeństwa, 2-letniego Jermaine’a przewieziono do szpitala, jednak chłopiec zmarł na skutek uduszenia dymem. Ciało C. J. Jonesa znaleziono natomiast w sypialni obok. W pobliżu leżała podebrana z kosmetyczki matki brzytwa. Śledczy podejrzewają, że ogień został podłożony tuż przed drzwiami wejściowymi, tak by ratownicy mieli utrudniony dostęp do środka. Znajomym i sąsiadom ciężko uwierzyć w to co się stało. – Tylko potwór mógł zrobić coś takiego, a nie mały chłopiec – komentuje 29-letnia przyjaciółka rodziny, Chandra Franklin. - Chłopak w przeszłości sprawiał problemy wychowawcze, ale wyrósł z tego i to on był głową rodziny. Opiekował się siostrami jak ojciec. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobił – dodaje Chandra. Sąsiadka, Shaquawna Meaders, również przekonuje, ze chłopiec nie był zły i kochał swoje rodzeństwo. Był po prostu beztroskim dzieckiem. Jednak u C. J. Jonesa już wcześniej stwierdzono skłonności pirotechniczne. Rozniecił ogień m. in. w szkolnej łazience, za co został z niej wyrzucony. A kilka godzin przed tragedią widziano go podpalającego kawałki papieru na Nicholas Avenue, tuż przed swoim domem. W mieszkaniu nie zainstalowano czujników dymu, pomimo iż prawo nakazuje montaż sprzętu przeciwpożarowego. Odpowiedzialny za instalacje czujników, Albert Morcos, właściciel mieszkania, przebywa obecnie na wakacjach w Egipcie. as (NY Daily News) Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama