Okiem felietonisty
“Dramaty po polsku”. Takie danie serwują nam codziennie polskie media. W tej polskiej kuchni medialnej, ciężko strawnej, wypadek lotniczy nazywany jest zbrodnią, a pedofil, który uciekł od kary nazywany jest artystą. Nieusprawiedliwione kompleksy wyższości nad sąsiadami mieszają się w Polsce z wrodzoną uniżonością wobec bogatych cudzoziemców i tworzą mozaikę postaw, która nie ma jeszcze wspólnego mianownika narodu, który ma trwałe i solidne miejsce w Europie środkowej. Prawdopodobnie są to urazy pozostałe po zaborach, które zostawiąją trwały ślad w DNA narodu, ale takim narodowym kodem genetycznym nie zajmują się jeszcze nauki humanistyczne.
Nauki humanistyczne pozostają daleko w tyle za oszałamiającym postępem nauk ścisłych. Inżynierowie galopują na cyfrowych maszynach, a humaniści dalej cerują skarpety Sokratesowi i Platonowi. Jednak prawdziwym nieszczęściem są polskie media, które żerując na niskich instynktach obrabianych przez nich celebrytów, tworzą wzorce osobowe rodem z magla i bazaru ulicznego. Sklepy polonijne w Chicago pełne są polskich tabloidów, których nawet pobieżne oglądanie budzi uzasadnione podejrzenia, czy redaktorzy tych czasopism nie brali specjalistycznych kursów ogłupiania Polaków na “tajnych” kursach Grupy Bilderberg. Te magazyny do złudzenia przypominają najgorsze zachodnie wzorce. One mają nawet taką samą szatę graficzną i taki sam cel konsumpcyjno-propagandowy. Po dwudziestu latach ciężkiego porodu polskiej demokracji czerpiemy wzorce tylko z tej wstydliwej strony zachodniej demokracji.
Najwyższy już czas na zmiany i próbę tworzenia polskich elit intelektualnych i politycznych posługujących się językiem bardziej precyzyjnym niż symultaniczny bełkot “nowych” elit. Słuchając ich w polskich mediach mamy w uszach wywody i “argumenty” używane w okresie schyłkowego Gomułki. Ta sama fraza i ta sama intonacja, tylko cel ich ataków inny. Strach otwierać telewizor, w którym co wieczór słyszymy tę samą informację o “oprawcach” i niezałatwionych porachunkach historycznych w czasach, kiedy rodziła się Trzecia Rzeczpospolita.
A tematy istotne dla polskiej suwerenności i polskiej tożsamości narodowej zamiatane są pod dywan lub odkładane ad acta, jak śledztwo dotyczące ustawy hazardowej. Polski dług, zaciągany u obcych pożyczko-dawców, osiągnął już takie astronomiczne rozmiary, że politycy polscy boją się o nim mówić publicznie. Ciekawe, skąd te pieniądze brali ci, co dawali pożyczki? Jeżeli wszystkie państwa zachodnie są zadłużone, to które państwo dawało te pożyczki? Odwieczna zasada kupiecka “winien-ma”, zupełnie nie działa w tej globalnej ekonomii. Okazuje się, że w globalnej ekonomii wszyscy są winni. Tylko komu są winni i skąd ten “ktoś” wziął na te pożyczki pieniądze, to o tym nie dowiemy się od polskich polityków. Od polskich polityków dowiemy się natomiast, kto jest winny śmierci byłej pani senator, która się sama zastrzeliła.
To polskie media odpowiedzialne są za upadek polskich elit politycznych, które weszły w stan ciężkiego kryzysu semantycznego. Niektórzy politycy przestali rozumieć, o czym mówią. Wystarczyło dwadzieścia lat, aby nasi bohaterowie się “ugomułkowili”. Powszechny jest brak formy i brak treści w tych publicznych wystąpieniach medialnych polskich elit politycznych. Czy przyjdzie czas opamiętania? Czy wystarczą im letnie sejmowe wakacje na powrót do urzędniczej rutyny i przestrzegania podstawowych zasad dobrego wychowania?
29 lipca 2010
www.wojciechborkowski.com